– Miałem trochę oszczędności i mógłbym przez kilka miesięcy szukać czegoś w swoim fachu. Ale nie jestem typem osoby, która lubi siedzieć w miejscu i czekać na zasiłek, więc wyciągnąłem z piwnicy rower i zacząłem pracować jako kurier. Wtedy myślałem, że to na chwilę. Ale pandemia trwa już ponad rok i nie wiadomo, kiedy będę mógł wrócić do pracy w swojej branży – mówi Hubert i dodaje, że pracuje od 6 do nawet 10 godzin przez pięć lub sześć dni w tygodniu. W lepszych miesiącach, kiedy ma siłę pracować dłużej, zarabia trochę ponad 3 tys. złotych na rękę, w gorszych w okolicach 2 tys. – Wszystko zależy od wielu zmiennych: pogody, ruchu w aplikacji, ilości zleceń i tego, jak szybko uda się je zrealizować, aby wziąć następne. W godzinę można zrobić przeciętnie dwa dowozy. Jeśli za każdy mam 6 albo 7 złotych, to wychodzi 12-14 złotych na godzinę. Moja pensja idzie na ratę kredytu i opłaty, a żyjemy z pensji żony. Wcześniej co miesiąc udawało się coś zaoszczędzić, teraz wszystko wydajemy na bieżąco.