Znaleźli sposób na nadmiarowy bagaż. Nie chodzi o automaty paczkowe
Zwykłe zapominalstwo może sprawić, że przy sobie będziemy mieć coś, czego nie można wnieść na pokład samolotu, więc lotnisko znalazło sposób, żeby przedmiot nie wylądował w koszu.

Gdańskie lotnisko z usługą "Wróć do mnie" wystartowało już dawno temu, ale najwyraźniej jeszcze nie wszyscy pasażerowie o niej wiedzą. Albo jest na tyle dobra, że warto chwalić się nią więcej niż raz.
"Wróć do mnie". Nie chodzi o godzenie skłóconych par – specjalną troską objęto bagaż
Jeśli podczas kontroli bezpieczeństwa okaże się, że nie możecie zabrać ze sobą na pokład niektórych przedmiotów, usługa "Wróć do mnie" to świetne rozwiązanie! – wyjaśnia port w Gdańsku.
Bagaż zostanie przechowany, a po powrocie będzie można go odebrać. Haczyk? Więcej niż jeden. Po pierwsze usługa nie jest darmowa. To akurat nie dziwi i specjalnie nie przeszkadza, szczególnie jeśli chcemy zachować wartościowy przedmiot. 3-dniowy parking wyceniony jest na 35 zł. 10 zł więcej zapłaci się za tygodniowy postój rzeczy, a 60 zł, jeśli chce się odebrać po 15 dniach.
Z usługi co oczywiste skorzystają ci, którzy nie tylko wylatują z Gdańska, ale do Trójmiasta też wracają. Większym problemem może być fakt, że odbiór odbywa się w poniedziałki, środy i czwartki, na dodatek tylko w wyznaczonych godzinach – od 13:00 do 16:00. Jak ktoś nie trafi w widełki, czeka go jeszcze jedna dodatkowa podróż na lotnisko po odbiór. Lepsze to niż oglądanie, jak ważny dla nas przedmiot ląduje w koszu – powiedzą ci, którym nadmiarowa wizyta nie przeszkodzi.
Mimo wszystko plus dla Gdańska, bo zawsze jest to sposób, żeby uratować rzecz przed śmietniskiem. Inne lotniska radzą sobie jednak inaczej. Maszyny znajdziemy w portach w Warszawie, Wrocławiu, Katowicach i Poznaniu.
Paczkomat na lotnisku to idealne rozwiązanie dla pasażerów, którzy nie przeszli kontroli bezpieczeństwa na lotnisku ze względu na posiadanie przy sobie przedmiotów niedozwolonych do zabrania na pokład samolotu. Paczkomat umożliwia wysłanie takich rzeczy do innej maszyny lub na dowolny adres w Polsce – opisywał swoją usługę InPost.
- Do tej pory nasi pasażerowie nie mieli specjalnie wyjścia. Jeśli okazało się, że np. flakon perfum, który chcą wziąć na pokład jest za duży, zazwyczaj lądował on w koszu lub był przekazywany osobie trzeciej, która nie była podróżnym – zauważała menedżerka ds. marketingu lotniska Warszawa-Modlin Agnieszka Chęcińska.
Jest też inny sposób
Lotniska inwestują w nowe skanery, dzięki temu na pokład można wnieść m.in. płyny o większej pojemności. Na taki luksus mogą sobie pozwolić na razie tylko wyruszający z Poznania i Krakowa (o ile pozwoli na to pogoda…), ale kolejne porty zapowiadają podobne inwestycje. Wśród nich jest też Gdańsk. Na razie jednak choćby za duży szampon można zostawić w przechowalni.







































