Glovo jednym kliknięciem stłumiło strajk kurierów w Polsce. Praca jak z Black Mirror

Zaczęło się od Białegostoku. W ostatni weekend przeniosło do Gdańska. Po raz pierwszy w Polsce strajkowali kurierzy dowożący jedzenie. Powód: Glovo zmieniło sposoby rozdziela zleceń i wynagradzania przez algorytm. Metoda strajku: nie realizowali zamówień mimo włączonej gotowości w aplikacji. Oto nowy rodzaj strajku na nowe czasy. Tyle, że i sposób walki z nim jest jak z dystopii. Strajkujących aplikacja po prostu zablokowała.

Glovo jednym kliknięciem stłumiło strajk kurierów w Polsce. Praca jak z Black Mirror

Poszło o nowe stawki i system rozliczeń pracy kurierów. Najpierw zmieniły się tylko w trzech miastach – Rzeszowie, Elblągu i Białymstoku. Zaczęły obowiązywać od 26 kwietnia, a już kilka dni później tamtejsi kurierzy Glovo zorganizowali pierwszy w Polsce strajk dostawców jedzenia i drobnych zakupów. W miniony weekend na podobny krok zdecydowali się kurierzy z trójmiasta, czyli kolejnego miasta objętego zmianami. Połączył ich sprzeciw wobec nowych zasad wynagradzania, który jak twierdzą zmniejszą ich zarobki nawet o 40 procent. 

Ale w tych strajkach chodzi o coś więcej niż tylko walkę o utrzymanie dotychczasowych zarobków. Pokazują one z jakimi nowymi problemami w pracy platformowej musimy zacząć się mierzyć. Problemami, których dzisiejsze prawo pracy w ogóle nie bierze pod uwagę.

Nowe zasady

Wprawdzie Glovo twierdzi, że zmienił się jedynie sposób naliczania poszczególnych składowych wynagrodzenia, a sama średnia wypłacana pensja powinna pozostać bez zmian, ale kurierzy zgodnie mówią, że rzeczywistość pokazuje coś zupełnie odwrotnego.

Mariusz, samochodowy kurier z Białegostoku wyjaśnia, że w starym systemie Glovo płaciło stałą opłatę początkową za przyjęcie zlecenia (w Białymstoku wynosiła 4,40 zł), a potem naliczało 1,28 zł za każdy przejechany kilometr, także po odbiór zlecenia. 

- Jeśli kurier znajdował się np. 5 km od restauracji, to dostawał pieniądze zarówno za ten dystans, jak i za dystans, który pokonał jadąc do klienta. Po zmianach Glovo płaci jedynie za pokonanie dystansu między restauracją a klientem. Obniżyła się też opłata początkowa z 4,40 do 3 zł. I choć zwiększyła się stawka za przejechany kilometr do 1,80 zł, to w skali dnia nasze zarobki mocno się obniżyły – mówi Mariusz i dodaje, że wcześniej w ciągu przeciętnego dnia w 10 godzin pracy zarabiał około 250 zł brutto (od tej kwoty trzeba odjąć zarówno podatki, jak i koszty paliw oraz eksploatacji i utrzymania samochodu). – Teraz zarabiam około 60-45 złotych mniej, czyli dniówka wychodzi ok. 200 zł brutto – dodaje mężczyzna.

Kurierzy Glovo strajkujący w Gdańsku Fot. Karol Makurat | Tarakum Phtography

Czarek - inny kurier Glovo z Białegostoku - zwraca też uwagę, że w nowym systemie wyższy jest też mnożnik, czyli swojego rodzaju bonus, którego wartość jest ustalana na bieżąco ze względu np. na ruch czy pogodę.

- Na początku mnożnik wynosił 1,7, ale szybko zaczął się zmniejszać. Po kilku dniach był już na poziomie 1,45. Nie zdziwię się, jak za chwilę będzie na poziomie starego systemu, a ostatnio było to 1,04 – mówi Czarek i dodaje, że w nowym systemie aplikacji nie interesuje czy kurier jest kilometr czy 10 km od punktu odbioru. – Jak jesteś daleko, to twój problem. Ich już nie obchodzi, że musisz dojechać na swój koszt do restauracji. A w ciągu jednego dnia można odrzucić tylko jedno zlecenie. Jeśli ktoś odmówi więcej niż raz, to dostaje czerwone godziny, jest zablokowany i nie może wcale pracować – dodaje.

Czarek przytacza przykład sprzed kilku dni. Czekał w centrum Białegostoku i dostał zlecenie na odbiór z restauracji na obrzeżach miasta. - Miałem jechać 9 km za darmo, aby potem dostarczyć zamówienie do klienta, który był 1,5 km od restauracji. Czyli zapłacone miałbym wyłącznie za ten krótszy odcinek. Odrzuciłem ten kurs i co? Kolejny podobny: dojazd ponad 7 km, płatne 2 km. Znowu odrzuciłem i miałem czerwoną godzinę, czyli okres, że nie mogę przyjąć żadnych zleceń – wyjaśnia nam kurier i dodaje, że w nowym systemie takie sytuacje zdarzają się notorycznie. – Moje zarobki spadły o połowę. Jeśli nic się nie zmieni, to za chwilę przestanie się to całkiem opłacać – dodaje.

Potwierdza to Mariusz i przesyła screeny przykładowych zleceń. Na pierwszym z nich znajduje się 11 km od punktu odbioru, a dystans płatny to niecałe 2 km. Zarobek – 9,67 zł brutto. Drugi przykład: 9 km od punktu odbioru, płatne 2 km, zarobek – 10 zł. Trzeci przykład: 13 km od punktu odbioru, płatne 3,2 km, zarobek – 12 zł.

Przykładowe zlecenie od Glovo nr 2. Grafika na podstawie screenów od kurierów

- Paliwo kosztuje, samochód się zużywa. Jak to odjąć, to wychodzą śmieszne pieniądze – mówi Mariusz i dodaje, że kurierzy są pod ścianą, bo każda kolejna odmowa rzutuje na ich ocenę, a ocena wpływa na dostęp do zleceń z aplikacją. Mówiąc w skrócie: jeśli kurier odmawia, to stopniowo ma coraz mniej zleceń.

Stawki „pozostały stabilne”

Jak Glovo tłumaczy wprowadzenie zmian? Biuro prasowe wyjaśnia, że spółka chciała, aby większą rolę wśród składników wynagrodzenia miały „elastyczne składniki”. Dodaje też, że taki system działa już w wielu krajach, gdzie obecne jest Glovo, więc jest to dostosowanie do systemu stosowanego globalnie. "Inne firmy z branży delivery już od pewnego czasu rozliczają pracowników właśnie w ten sposób" – informuje nas biuro prasowe.

W e-mailu rozesłanym kurierom pada jednak inna przyczyna zmian. Czytamy w nim, że nowy system rozliczeń jest „odpowiedzią na liczne zgłoszenia dotyczące błędów w naliczaniu stawek kilometrowych, które były znacznym utrudnieniem współpracy”.

- Nie słyszałem, żeby ktokolwiek kiedykolwiek zgłaszał taki problem. A jeśli nawet były takie błędy, to powinni naprawić aplikację tak, aby dobrze zliczała stawki a nie zmieniać cały system rozliczeń, który obniżył nam pensje – komentuje Mariusz.   

Glovo zarzeka się jednak, że nowy system nie wpłynął na wysokość wypłacanych pensji. "W niczyim interesie nie leży zmniejszanie zarobków kurierów poprzez wprowadzenie tego typu zmian" – twierdzi Glovo. Biuro prasowe deklaruje, że firma zweryfikowała dane przed i po zmianach. Wyszło jej, że stawki godzinowe „pozostały stabilne”. "Oczywiście, mogą zdarzyć się sytuacje, w których kurierzy otrzymają niższą zapłatę za niektóre zamówienia na duże odległości, ale zdarza się również odwrotnie" – czytamy w przesłanym nam stanowisku.

Kurierom Glovo nie podoba się nowy system rozliczeń wynagrodzeń Fot. Karol Makurat | Tarakum Phtography

Glovo podkreśla też, że nowy system pozwala wręcz lepiej wynagradzać kurierów. Takie stwierdzenia padały również w e-mailu przesłanym kurierom. Zawierał on nawet przykład, z którego wynikało, że za zlecenie można zarobić więcej. Tyle tylko, że - jak zwracają uwagę kurierzy - zawierał on założenia, które dziś spotykane są bardzo rzadko. Do zilustrowania działania nowego systemu wybrano sytuację, w której kurier jest 1 km od punktu odbioru, a z restauracji do klienta jest 3 km.

 - Teraz takich zleceń z przesłanego e-mailem przykładu jest może 10-15 procent – mówi Mariusz.

- Każde zlecenie to loteria i zawsze tak było, ale teraz dużo częściej wylosowuje się takie zlecenie, którego właściwie nie opłaca się robić, bo jak odjąć paliwo, podatki, to na życie nic nie zostaje - potwierdza Maciej Słowik, również samochodowy kurier i jeden z organizatorów strajku kurierów w Gdańsku. Zdradza, że w starym systemie za 10 godzinną dniówkę zarabiał 250 zł brutto, a teraz jego spadła do 100-150 zł brutto. - Glovo twierdzi, że nasze zarobki się nie zmieniły a różnica jest kolosalna. Średnio spadły o około 40 procent – dodaje.  

I właśnie głównie przeciw temu, jak algorytm rozdziela zlecenia strajkowali kurierzy w Gdańsku. Maciej Słowik wyjaśnia, że nowy system rozliczeń mógłby się sprawdzić, gdyby nie fakt, że teraz kurierzy dostają wiele zleceń z długim dojazdem po odbiór. – Dystans, który pokonujemy bezpłatnie powinien wynosić maksymalnie 3 km, ale niestety nikt z nami tego nie konsultował – dodaje.

Brak podmiotowości pracowników to jedna z cech pracy platformowej. Tego nowego rodzaju zatrudniania związanego z pośrednictwem aplikacji, za pomocą których łączeni są klienci i oferujący usługi. Uberyzacja modelu zawodowego to jednak więcej niż tylko technologiczne tło, to także kwestia stosunków z pracodawcą i pozycja pracownika w tej relacji.

Z kluczowym aspektem na czele: czy taki kurier, kierowca, wykonawca usługi jest w ogóle pracownikiem czy jest podwykonawcą. Coraz więcej państw, m.in Wielka Brytania, ale także rząd stanowy w Kalifornii próbuje regulować te kwestie i skłania się ku ocenie, że są to jednak pracownicy i powinny obejmować ich zasady prawa pracy. W tym także kwestie socjalne choćby takie jak płatny urlop, zwolnienia lekarskie czy właśnie prawo do zrzeszania się i strajku. Choć u nas nie było dotąd prób faktycznego uregulowania statusu pracowników platformowych, to protest kurierów Glovo pokazuje, że to paląca potrzeba, bo pracownicy sami zaczynają walczyć o swoje warunki pracy.

Nie ma z kim rozmawiać

Wprawdzie Glovo twierdzi, że „flota kurierska to jej siła” i jest z niej „niezwykle dumna”, a przy tym wsłuchuje się we wszelkie jej wątpliwości i jest otwarta dyskusję oraz rozmowę, ale jak zauważają kurierzy to najwyraźniej za mało, aby skonsultować z nimi wprowadzane zmiany.

- Nie, nie było żadnych rozmów. Dostaliśmy tylko e-mail, że zmiany wchodzą od 3 maja. I koniec kropka, bez dyskusji – mówi Maciej Słowik, kiedy pytam, czy nowy system rozliczania był negocjowany z kurierami.

Zmiany systemu wynagrodzeń nie były konsultowane z kurierami Fot. Karol Makurat | Tarakum Phtography

Samo Glovo również przyznaje, że nowy system „nie był wcześniej omawiany z kurierami”. "Wynika to z odgórnych zmian biznesowych, które nie są konsultowane z pracownikami. To powszechna praktyka w biznesie" - tłumaczy biuro prasowe.

Brak konsultacji to jedno, a drugie ostrzeżenie przed wprowadzeniem zmian. Kurierzy mają też pretensje, że zaskoczono ich zmianami, a nowy system wprowadzono niemal z dnia na dzień. Glovo prostuje: zmiany nigdy nie są wprowadzane z dnia na dzień. O nowych regulacjach poinformowaliśmy kurierów kilka dni wcześniej.

- Tak, faktycznie. W czwartek dostaliśmy e-mail, że zmiany wchodzą od poniedziałku - potwierdza Czarek. – Nie było nawet z kim gadać. W Białymstoku Glovo nie ma żadnego biura. Jedyne co można było zrobić, to zapisać się na spotkanie online na Zoomie z przedstawicielem firmy. Zapisałem się, ale to nie były żadne negocjacje, tylko informacja, że będzie tak i tak, a jak się komuś nie podoba, to może zgłosić uwagi e-mailowo. Pytaliśmy, dlaczego nic z nami nie konsultowali? Tłumaczyliśmy, że nowy system będzie dla nas niekorzystny, ale to wszystko jak krew w piach i system od poniedziałku zaczął działać.

Ostatnia deska ratunku

Kurierzy doszli więc do wniosku, że jedyne co im zostało to strajk. Skrzyknęli się, że 29 kwietnia spotkają się na parkingu przy centrum handlowym i choć zalogowani do aplikacji, to nie będą rozwozić zamówień. Łącznie było ich kilkunastu.

- Liczyliśmy, że gdy zrobi zator, zamówienia nie będą rozwożone, to ktoś się z nami skontaktuje i wreszcie potraktuje nas poważnie, zechce porozmawiać. W końcu w aplikacji widać, że kurierzy zebrali się w jednym miejscu i nie realizują zleceń, ale nic takiego się nie działo – opowiada Czarek.

- Minęła jedna godzina, druga i nic. W końcu zaczęły się telefony z restauracji; dlaczego nie odbieramy zamówień? Mówiliśmy, że jest strajk i żeby przekazali to do Glovo. W końcu ktoś do nas zadzwonił. Mówił, że jest z obsługi firmy, ale nie chciał negocjować. Zapytał tylko czy robimy zamówienia czy nie. Próbowaliśmy tłumaczyć o co nam chodzi, ale jego interesowało tylko to, czy wozimy czy nie. Jak dowiedział się, że nie, to rozłączył się i za chwilę wszyscy zostali zablokowani w aplikacji – mówi Mariusz.

- Otworzyli kalendarz w aplikacji, aby nowi kurierzy mogli przejąć nasze zlecenia. Podnieśli też stawkę, aby zachęcić tych, którzy nie strajkują, czyli głównie kurierów zza wschodniej granicy – dodaje Czarek.

Glovo potwierdza, że zablokowało w aplikacji strajkujących kurierów, którzy w ramach protestu przyjmowali zlecenia, ale ich nie realizowali. "Musieliśmy zadbać o płynność dostaw do klientów i przypisać te zamówienia do innych dostawców" – przyznaje biuro prasowe.

W ostatni weekend strajkowali też kurierzy z Gdańska. Ich protest rozpoczął się w sobotę i trwał przez całą niedzielę. Polegał nie tylko na przyjmowaniu i nierealizowaniu zleceń, ale również zamawianiu przez aplikację drobnych zakupów jak np. ketchupu z restauracji McDonald's, aby dodatkowo obciążyć system i opóźnić dostawy do klientów.

- Dzięki temu dołączali do nas kolejni kurierzy. Łącznie strajkowało około 60 kurierów. W efekcie w niektórych dzielnicach Gdańska aplikacja została wyłączona dla klientów, bo nie było komu realizować zleceń - mówi Maciej Słowik i dodaje, że mimo skoordynowanej i odczuwalnej dla klientów i restauracji akcji protestacyjnej Glovo nie skontaktowało się z strajkującymi kurierami. - Żadnych negocjacji ani rozmów nie było, a jedynie telefony od pośredników czy pracujemy czy też nie - dodaje.

Strajkujący w Gdańsku kurierzy przygotowali też list do Glovo. Napisali w nim, że po zmianie systemu naliczania wynagrodzenia ich zarobki „znacznie spadły”, choć miały utrzymać się na tym samym poziomie. Podkreślili również, że przez ostatnie dni testowali nowy system i jest on dla „nich nie do przyjęcia". Dlatego, nie chcąc rezygnować pracy w Glovo, zdecydowali się na dwudniowy strajk.

Kurierzy Glovo zapowiadają, że będą protestować do skutku Fot. Karol Makurat | Tarakum Phtography

„Chcieliśmy dać tym do zrozumienia, że nie będziemy godzić się na niekorzystne dla nas zmiany. Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, zmuszeni będziemy do przeprowadzenia kolejnego strajku. Tym razem na jeszcze większą skalę” – napisali kurierzy i dodali, że na odpowiedź Glovo czekają do wtorku. Deklarują też, że jeśli ich postulaty, czyli dojazd do punktu odbioru nie większy niż 3 km i bonus na poziomie 1,50 nie zostaną spełnione, to od środy będą kontynuować strajk.

Ogólnopolski strajk kurierów

Kolejne strajki zapowiadają też kurierzy z Białegostoku. Planują przeprowadzać swoje akcje bez uprzedzenia w dniach o wysokim natężeniu ruchu – tak, by protest był dotkliwy zarówno dla klientów, jak i restauracji. - Będziemy mieli szansę tylko wtedy, gdy strajk będzie na dużą skalę, najlepiej ogólnopolski i jak najbardziej dotkliwy dla klientów – zapowiadają.

Glovo jest świadome, że zmiany będą wzbudzać emocje w kolejnych miastach objętych nowym systemem. Jednak z przesłanych nam odpowiedzi wynika, że nie zamierza ustąpić. - Nowy system będzie stopniowo implementowany w kolejnych miastach – zapowiada Glovo. 

Aktualizacja: Po publikacji artykułu biuro prasowe Glovo wycofało personalia przedstawiciela firmy, który udzielał nam informacji.