REKLAMA

Dokąd zmierza Xbox Game Pass? Miałem logikę na studiach, ale nadal nie rozumiem działań Microsoftu

Nawet semestr logiki nie przygotował mnie na rzeczy, z jakimi muszę się mierzyć przez Microsoft. Czym właściwie jest Xbox Game Pass?

Dokąd zmierza Xbox Game Pass? Miałem logikę na studiach, ale nadal nie rozumiem działań Microsoftu
REKLAMA

W jednym z najlepszych filmów akcji ostatnich 50. lat pada zdanie, które doskonale pasuje do obecnej sytuacji, jaką obserwuję w sprawie Xbox Game Pass. Albo zginiesz jako bohater, albo dożyjesz dnia, kiedy staniesz się złoczyńcą. I coś czuję w kościach, że najlepsza usługa, z jakiej przyszło mi korzystać, właśnie staje się złoczyńcą.

REKLAMA

Rok temu z dumą czytałem słowa dochodzące z samego serca centrali Microsoftu, które obiecywały mi, że ceny abonamentu nie wzrosną po przejęcie studia Activision Blizzard. Czułem wtedy przywiązanie do marki, bo potwierdziło to tylko mój wybór podstawowej konsoli do grania. I faktycznie tak było, Microsoft wydał równowartość budżetu niewielkiego państwa, ale twardo trzymał ceny na akceptowalnym poziomie.

Później przyszły premiery i zapowiedzi premier wielkich tytułów w usłudze Xbox Game Pass od dnia ukazania się gry. Nie powiem, poczułem ciepło w środku, gdy dowiedziałem się, że już niedługo zagram w najnowszą odsłonę Call of Duty w ramach opłacanej przeze mnie subskrypcji. Wiedziałem już, że nie mogłem wybrać lepiej, a kolejne zapowiedzi decyzyjnych osób w Microsofcie, utwierdzały mnie, że dostałem nową jakość. Zagrałem w Star Wars Jedi: Ocalały, w Diablo IV, a przede mną przecież premiera Indiany Jonesa, na którą czekam bardziej niż na gwiazdkę.

Owszem, nie zawsze było idealnie

Trochę zaniepokoiły mnie ruchy Microsoftu, które zwiastowały odejście od konsoli i posiadania fizycznych kopii gier. Dowiedziałem się, że w planach jest wyrzucenie z Xboxa Series X fizycznego napędu, co ma oczywiście plusy i minusy, ale im dłużej się zastanawiam, tym więcej widzę negatywnych aspektów tej decyzji. Później dowiedziałem się, że w ogóle przyszłość konsoli stoi pod znakiem zapytania, bo Microsoft usilnie reklamuje Xbox Game Pass na różnych urządzeniach, np. telewizorach, przystawkach telewizyjnych i innych. Ciągle czekam na pokazanie grania na najnowszych lodówkach z ekranem, ale to zapewne dopiero w przyszłym roku. Traktowałem to jako niewinne ekscesy, szukanie nowej drogi w życiu, bo Microsoft nie jest instytucją charytatywną i musi rosnąć i zarabiać. Przez chwilę było mi smutno, że gigant zamknął cztery studia gier, które dostarczyły naprawdę dobre produkcje do Game Passa, na czele z fenomenalnym Hi-Fi Rushu, ale kto teraz nie zwalnia? Pogodziłem się już z tym, że lepsze jutro było wczoraj, gdy nieoczekiwanie dostałem cios między oczy.

Xbox Game Pass zdrożał i to mocno

Podwyżka jest naprawdę gruba, tak bardzo, że przez chwilę poważnie zacząłem się zastanawiać nad podróżą do Indii czy innej Argentyny, tak jak to robią ludzie szukających taniego abonamentu, ale zobaczyłem, że mam jeszcze opłaconą subskrypcję na kilka miesięcy do przodu, więc na razie poczekam. Same pieniądze to jednak drobny wycinek, bo najnowszym komunikatem Microsoft złamał swoje zapewnienia, że cena nie wzrośnie po przejęcie Activision Blizzard oraz to, że największe premiery będą dostępne od razu. I to mnie boli.

W najnowszym komunikacie wprowadzono dwa nowe abonamenty, częściowo okrojone z niektórych funkcji. Xbox Game Pass Standard o nieustalonej polskiej cenie nie będzie oferował gier na premierę, a to do tej pory było wyróżnikiem subskrypcji Microsoftu, bo nawet w najbardziej podstawowej i najtańszej wersji gry na premierę były.

Niektóre gry dostępne w ramach subskrypcji Xbox Game Pass Ultimate w dniu premiery nie będą od razu dostępne w ramach subskrypcji Xbox Game Pass Standard i mogą zostać dodane do biblioteki w przyszłości

Tako rzecze support

Ale to nie wszystko - Xbox Game Pass to również dostęp do bogatego katalogu gier EA w ramach usług EA Play. Tego też zabraknie w podstawowej wersji. Nie da się bardziej powiedzieć klientowi płacącemu mniej, że jest biedakiem.

Dałem się nabrać na to, że korporacja chce dla mnie dobrze

Byłem o krok od powieszenia plakatu z Philem Spencerem w pokoju, ale dostałem brutalną lekcję kapitalizmu. Za 4 miesiące zadebiutuje nowe Call of Duty, więc ktoś użył Excela i przeliczył, że skuszeni gracze zapłacą najwyższą wersję abonamentu, po to, żeby zagrać w nadchodzący hit. Nie ma tutaj żadnej miękkiej gry, jest bezwzględne wyciskanie graczy jak cytryny. Zalety Xbox Game Passa, które przyciągały klientów, zostały tylko w najwyższych wersjach abonamentu, w pozostałych możecie się poczuć jakbyście lizali cukierka przez papierek, a to nie jest miłe uczucie.

Kilka miesięcy temu kłóciłem się o wyższość subskrypcji nad fizycznymi egzemplarzami gier. Dzisiaj już nie mam wątpliwości, że subskrypcja jest fajna, dopóki podmiot, który ją oferuje wabi klientów. Później do głosu dochodzą pierwotne instynkty każdej korporacji, które można zaspokoić tylko strumieniem pieniędzy. Najgorsze jest to, że i tak kupię subskrypcje, bo jest zbyt dużo dobrych gier, w które ciągle chcę zagrać, a które są oferowane w ramach Xbox Game Pass Ultimate. Microsoft dał mi pierwszą działkę za darmo, teraz będę musiał płacić, a moja logika nadal nie będzie mogła pojąć, w którą stronę to wszystko zmierza i gdzie jest granica, której nie gigant nie przekroczy.

REKLAMA

Więcej o Xbox Game Pass przeczytacie w:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA