Apple jest 10 lat za Samsungiem i to na własne życzenie. Co gryzie Tima Cooka i resztę?
Składane smartfony to najlepsze, co zostało pokazane w ciągu ostatnich kilku lat, ale w tym segmencie wciaż nie ma najważniejszego gracza. Co robisz Apple i dokąd zmierzasz?
Jestem na tyle stary, że pamiętam wojny pomiędzy użytkownikami iPhone’ów i Samsungów na to, kto pierwszy wykorzystał daną technologię. Zazwyczaj to koreański producent dzierżył palmę pierwszeństwa, a amerykański musiał tłumaczyć, że może wprowadził coś kilka lat po konkurencji, ale za dodał od siebie szczyptę amazingu i tym samym oferuje lepszy projekt. Serio, nawet w 2024 r. są ludzie, którzy kłócą się, że 8 GB RAM w MacBook’u jest lepsze niż 8 GB RAM w dowolnym laptopie z Windowsem. Jest trochę śmiesznie, trochę strasznie, ale to swoisty folklor świata technologii. Jest jednak jeden segment, który wydaje się, że Apple odpuścił całkowicie i to na własne życzenie.
Składany iPhone to pieśń odległej przyszłości
Apple nigdy nie był liderem innowacji. Nie wymyślił żadnego urządzenia, które sprzedaje, tylko udoskonalał istniejące technologie, ale robił to na tyle dobrze, że do dzisiaj kilka jego produktów jest wzorcem z Sevres dla danej kategorii elektroniki. Nie da się zrobić tabletu bez skojarzeń i nawiązań do iPada. Smartfon będzie zawsze porównywany do iPhone’a, a laptop do MacBook’a.
Składane smartfony to natomiast powiew świeżości na skostniałym rynku mobilnym. Jeżeli spojrzycie z dystansem na najważniejsze premiery danego producenta rok do roku, to zobaczycie, że od kilku lat zmiany w modelach są kosmetyczne. Producenci osiągnęli swój szczyt możliwości i teraz zajmują się wyłącznie odcinaniem kuponów. To nie jest coś złego, bo po prostu współczesne telefony są na takim etapie rozwoju, że trudno coś im zarzucić. Kiedyś trzeba było kupić drogiego flagowca, żeby cieszyć się komfortowym korzystaniem z urządzenia przez okres dłuższy niż rok. Teraz porządne smartfony kupimy już za 1000 - 1500 zł i nie będziemy mieć żadnych powodów do narzekań.
I wtedy na rynek wkroczyły składane smartfony, które dodatkowo umiejętnie grały na nostalgii użytkowników, dla których był to powrót do kultowych telefonów z klapką. Być może tego nie pamiętacie, ale był taki okres w rozwoju technologii, chwilę przed premierą iPhone’a, gdzie prawie wszyscy posiadali składany lub rozsuwany telefon. Jednak klasyczne konstrukcje były znacznie prostsze w budowie, a nowe składane duże ekrany współczesnych smartfonów miały na początku mnóstwo wad. Bruzda powstała po rozłożeniu smartfona była widziana z kosmosu, ekrany nie miały wysokiej wytrzymałości, a zawiasy łamały się od samego patrzenia. Jednak producenci widząc potencjał drzemiący w tych smartfonach postanowili kontynuować ich rozwój. I tym sposobem mamy na rynku wiele pięknych i potężnych urządzeń, które nie dość, że wyglądają jak z filmu sci-fi, to oferują zabójczą wydajność. Mamy 2024 r., a ja przyciągam uwagę przechodni, gdy rozkładam telefon w całkiem sporym Lublinie. Piszę te słowa w pociągu, co jakiś czas odpowiadając na pytania dotyczące testowego smartfona, który leży obok mnie. Budzi on podziw, ale i lekkie obawy, bo główne pytania dotyczą wytrzymałości i tego czy taki smartfon ma jakikolwiek sens.
Jestem psychofanem składanych smartfonów, pochłaniam informacje o nich, ale przy całym swoim uwielbieniu do tego typu produktów jestem w stanie dostrzec mnóstwo wad, które trapią takie telefony. Producenci pracują nad ich wyeliminowaniem, ale nadal zawiasy są najsłabszym punktem urządzenia, a bruzda powstająca w miejscu złożenia jest dobrze widoczna i wyczuwalna pod palcem. Najgorzej jest w przypadku smartfonów typu Fold, które z racji większej składanej powierzchni są bardziej narażone na potencjalne problemy związane z ich użytkowaniem. Owszem, producenci zapewniają, że ich rozwiązania są w stanie wytrzymać dziesiątki jak nie setki tysięcy złożeń i rozłożeń, ale da się przeczytać opinie użytkowników, którzy skarżą się na luźno działające zawiasy, na coraz większe odstawanie ekranu w miejscu złożenia, a sam wyświetlacz nie jest tak odporny na uszkodzenia mechaniczne jak w tradycyjnych smartfonach. Jednak z roku na rok producenci starają się wyeliminować te bolączki, a tegoroczne premiery po złożeniu nie będą grubsze niż tradycyjny smartfon.
Jednak w tym segmencie brakuje mi Apple, który dopracowałby proces składania, wytrzymałość zawiasów i ekranu, a przede wszystkim sprawiłby, że składane smartfony stałyby się najbardziej pożądanym gadżetem technologicznym.
Najgorsze jest to, że wszyscy potrzebujemy składanego iPhone’a
Można się naśmiewać z Apple i jego podejściu do innowacji, można podnosić ich nieudane projekty, ale nie można odmówić mu ogromnego wpływu na elektronikę konsumencką. Zobaczmy ostatnie osiągnięcie giganta - gogle rozszerzonej rzeczywistości Vision Pro. Apple nie był pierwszy, nie wymyślił niczego nowego, ba! recenzenci wręcz twierdzą, że długotrwałe korzystanie z tych gogli to męka, a produkty konkurencji są bardziej przyjazne dla użytkownika. Tylko co z tego? Czy widzieliście kiedyś na ulicy kogoś, kto korzysta z Meta Quest? Wasze social media były zaspamowane filmami z PlayStation VR? Wpadlibyście na pomysł, żeby założyć gogle rozszerzonej rzeczywistości i udać się w miasto lub na spacer? Tak myślałem.
@spiderswebpl Chodzenie po dworze w goglach AR/VR. Tak, przechodnie patrzyli się na mnie głupio #ar #vr #metaquest3 #metaquest
♬ original sound - Spider’s Web
Tymczasem od momentu premiery Apple Vision Pro widzimy tłumy cyfrowych zombie, którzy posuwają się do tego, że prowadzą w nich samochód. Świat oszalał na punkcie produktu, który jest niebotycznie drogi, nie rozwiązuje żadnych problemów, a wręcz tworzy nowe. I dokładnie dlatego potrzebujemy Apple. Co najgorsze - firma wcale nie potrzebuje składanego iPhone’a, ma z nim same problemy, ale to rynek składanych smartfonów potrzebuje Apple. Inaczej będzie tylko ciekawostką dla największych geeków i nigdy nie zdobędzie sensownego udziału w globalnej sprzedaży smartfonów. Potrzebujemy Apple, żeby pokazał magię składanych smartfonów i zaszczepił chęć posiadania ich u zwykłych konsumentów.
Według najnowszego raportu DSCC w 2023 r. na rynku było 23 składane smartfony. Ile z nich jesteście w stanie wymienić? Sam miałem problem po 10, a przy 15. się poddałem. Tak naprawdę liczy się dwóch graczy - Huawei i Samsung. Aktualnie w pierwszym kwartale 2024 r. na prowadzenie wysuwa się Huawei, ale to Samsung dzierży tytuł lidera rynku od 2019 r. i zapewne utrzyma ten tytuł po wakacyjnej premierze Galaxy Z Flip 6 i Galaxy Z Fold 6. Reszta producentów musi gonić te dwie firmy, ale ciekawą sprawą jest również kwestia składanych ekranów OLED. Obecnie produkuje je Samsung Display, BOE, LG Display, Royole i kilka mniejszych. To właśnie pierwsza trójka jest dostawcą ekranów OLED do produktów Apple i to o nich rynek od lat mówi, że prowadzą prace nad rozwojem wyświetlaczy, które trafią do smartfonów Apple.
Jednak ostatnie wieści nie nastrajają optymizmem. Niektórzy mówią, że Apple całkowicie porzucił koncepcję składanego iPhone’a, inni, że zobaczymy go dopiero w 2027 r. A dlaczego akurat wtedy? Bo będzie to 20 rocznica wprowadzenia na rynek iPhone’a i 10 rocznica wprowadzenia ekranów OLED w smartfonach Apple. Składany telefon byłby pięknym nowym otwarciem.
Klienci również chcą składanych iPhone’ów
Apple zdominował segment telefonów premium, a przecież do takich należą składane telefony. Według Motoroli 20 proc. nabywców wspaniałej i niesamowicie pięknej razr 40 Ultra przyszło z sadu Apple, bo chciało zaznać innowacji, a tej próżno szukać w smartfonach z USA. Od kilku lat widzimy rozwijanie dobrze znanych pomysłów i lekkie poprawki do nich. przecież nie można nazwać innowacją Dynamicznej Wyspy lub przycisku akcji. To po prostu dodatki.
Tymczasem Apple zdaje się oddawać pole Samsungowi i reszcie producentów, co może mieć fatalny wpływ na ewentualną przyszłą premierę składanego iPhone’a. Przez kilka lat nieobecności giganta w tym segmencie klienci zdążą wyrobić sobie przywiązanie do ekosystemu i rozwiązań innych marek i nie będą chętni do zmiany systemu. Jeżeli Apple nie wprowadzi szybko składanego iPhone’a, to jedynymi klientami, którzy go kupią będą obecni klienci Apple, a to nie spodoba się akcjonariuszom, dla których liczy się pozyskiwanie nowych klientów, a nie utrzymywanie obecnych. To podstawa w biznesie - firma musi się rozwijać, a nie trwać w miejscu.
Oczywiście ktoś może podnieść, że cała sprzedaż składanych smartfonów wszystkich marek w 2023 r. jest mniejsza niż dowolnego iPhone’a. Chociaż rynek składanych smartfonów to już ponad 20 milionów sztuk rocznie, to blednie przy 226 mln sprzedanych iPhone’ów w samym tylko 2023 r.
Więcej o składanych smartfonach przeczytasz w:
Potrzebuję składanego iPhone’a, żeby ktoś zrobił porządek z oprogramowaniem
Oprócz pięknego designu Apple wyróżnia się oprogramowaniem. Obecnie największą bolączką składanych smartfonów jest działanie i skalowanie różnych aplikacji. Wiele z nich nie jest w stanie zmienić proporcji, wypełnić całego ekranu. Używanie firmowego komunikatora Slack na rozłożonym ekranie sprawia mi przykrość, bo aplikacja nie wypełnia ekranu, tylko zostawia ciemne paski po bokach. A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Im więcej korzystam z telefonu typu Fold, tym więcej widzę takich problemów. I tutaj widzę miejsce dla Apple, który wziąłby deweloperów za różne części ciała i przycisnął do zrobienia ładnych i poprawnie działających aplikacji. Konieczność ich skalowania do różnych przekątnych i proporcji sprawia, że końcowemu użytkownikowi gorzknieje cała słodycz z ich korzystania, jak pięknie zauważył pan Piotr Rogucki. Tymczasem Apple już przy iPadzie pokazał, że da się zrobić dobrze działające oprogramowanie. Malkontenci powiedzą, że to efekt ograniczonej liczby urządzeń, a co za tym idzie małej fragmentacji systemu operacyjnego, bo przecież Android u każdego producenta wygląda i działa inaczej, ale to tylko wymówki. Oprogramowanie iPada działa tak dobrze, że do dzisiaj na pytanie jaki tablet kupić odpowiadam - iPada, a model to już w zależności od budżetu.
Tylko im więcej czytam, tym mam coraz większe obawy, że Apple kiedykolwiek wyda składany smartfon
Smartfony trafiły na dalszy plan, bo rzekomo firma nie jest w stanie zrobić urządzenia, które po złożeniu nie będzie grubsze niż tradycyjny smartfon, będzie miało pojemny akumulator, a przy tym będzie odporne na uszkodzenia. Jeżeli wierzyć pogłoskom inżynierowie Apple nie są w stanie pogodzić tych cech w małym smartfonie, a sama filozofia firmy nie pozwala na wypuszczenie bubla. Podobno ekrany pękają podczas składania, co samo w sobie jest zastanawiające, bo przecież nie słychać, żeby konkurencyjne firmy miały z tym problem. Być może Apple naprawdę chciał zrobić składany telefon, który zaskoczyłby wszystkich swoją grubością i to w pozytywnym sensie.
Na razie na tapet trafił MacBook z rozkładanym ekranem o imponującej przekątnej 20,3 cala, który ma pojawić się na rynku w 2027 r. Jeżeli wierzyć pogłoskom wszystkie siły zostały przerzucone na ten front, co jest smutną wiadomością. Nie jestem fanem Apple, ale jesienią testowałem iPhone’a 14 Pro w duecie z MacBook’iem Air i do dzisiaj trochę tęsknię za działaniem tych urządzeń. Nie wiem, czy w najbliższej przyszłości kupię dla siebie tradycyjnego iPhone’a, ale wiem, że po składanego ustawiłbym się w kolejkę pod salonem, jak za dawnych czasów. Tim, nie wygłupiaj się, potrzebujemy składanego iPhone’a.
Zdjęcie główne: Bhubeth Bhajanavorakul/Shutterstock