Kwartał z iRobotem sprzątającym Roomba Combo j9+. Jak się sprawdza odkurzacz z mopem na wysięgniku?
Z robotem sprzątająco-mopującym Roomba Combo j9+ spędziłem ostatni kwartał. W tym czasie nauczył się mojego mieszkania, a ja nauczyłem się jego. Jak nam się dzisiaj wspólnie żyje? I czy faktycznie dzięki stacji dokującej jest niemalże bezobsługowy? Recenzja po ponad trzech miesiącach.
Najnowsze odkurzacze automatyczne marki iRobot z serii Roomba j9 zostały zaprezentowane pod koniec ubiegłorocznych wakacji, a do sprzedaży trafiły we wrześniu 2023 r. Od tego czasu testuję jeden z nich, którym jest Roomba Combo j9+. To robot odkurzający z funkcją mopowania, który wyposażono w całkiem sporą i przemyślaną stację dokującą - taką z workiem na brud i pojemnikiem na wodę.
Na nowego iRobota przesiadłem się z kilkuletniej Roomby i7+ bez funkcji mopowania, w której stacja dokująca nie była aż tak fajna i ładna jak w nowym zestawie, a jeszcze wcześniej używałem na co dzień Roomby e5, którą trzeba było opróżniać ręcznie do kosza na śmieci co kilka kursów. Roomba Combo j9+ wyprzedza te poprzednio używane przez mnie iRoboty o kilka długości.
iRobot Roomba Combo j9+ - recenzja
Dodanie robota Roomba Combo j9+ do apki iRobot Home zajęło jedynie kilka minut i po drodze nie trafiłem na żadne błędy. Dałem mu dostęp do domowej sieci Wi-Fi i postanowiłem skonfigurować od zera, bo nie chciałem importować starej mapy, którą wykonał mniej zaawansowany robot. Spotkało mnie tu pierwsze miłe zaskoczenie, bo wstępny rekonesans trwał krócej, niż się spodziewałem.
Mapa wykonana przez robota od początku była w porządku - dodałem jedynie samodzielnie dla porządku nazwy pomieszczeń, ustawiłem ręcznie harmonogram na konkretne dni oraz godziny i to w zasadzie na tyle, jeśli chodzi o mój wkład. Poeksperymentowałem potem też chwilę z wirtualnymi ścianami i strefami bez dostępu, ale większość przeszkód robot i tak wykrywa sam.
Jeśli chodzi o mapowanie mieszkanie, warto jednak zaznaczyć, że iRoboty z serii j9 nie zostały wyposażone w czujnik radarowy do trójwymiarowego skanowania otoczenia ułatwiający sprzątanie po ciemku - dlatego posiłkuje się diodą doświetlającą. Wiele osób uznaje to za wadę, skoro LiDAR można znaleźć w znacznie tańszych modelach konkurencji, ale sam mam tutaj mieszane uczucia.
Z jednej strony jasne, fajniej coś mieć, niż nie mieć, ale z drugiej wiem z doświadczenia, że LiDAR potrafi głupieć przy… odbiciach. Na korytarzu mam szafę z lustrzanymi drzwiami, a niektóre roboty sprzątające z tym modułem potrafiły uznawać ją za magiczny dodatkowy pokój, do którego nie da się wjechać. W przypadku Roomby Combo j9+ takiego problemu nie ma.
Roomba Combo j9+ jest (niemal) bezobsługowa
Robot najpierw odkurza mieszkanie, a dopiero potem je mopuje - a robi to mopem umieszczanym na wysięgniku, dzięki czemu nie moczy dywanów. Podczas usuwania kurzu z podłóż i dywanów nie ma też ryzyka, że mokra wkładka mopująca dotknie powierzchni, której nie powinna i sama zbierze kurz, zanim zagarną go szczotki. Mopowanie jest przy tym dokładne, zwłaszcza po włączeniu funkcji Smart Scrub.
Od kwartału robot jeździ sobie po moim mieszkaniu zgodnie z harmonogramem dzień w dzień i radzi sobie bardzo dobrze - przez większość czasu. Raz na tydzień albo dwa potrafi się jednak przyblokować na dywanie z grubym włosiem i trzeba go przestawić w inne miejsce. Dzieje się to też czasem w sytuacji, gdy wjedzie pod nisko zawieszony stolik kawowy stojący na tym dywanie i tam się zaklinuje.
Każda taka sytuacja oczywiście mocno irytuje, zwłaszcza jeśli sprzątanie realizowane jest w momencie, gdy mnie ani małżonki nie ma w domu i nie ma kto robota przenieść w inne miejsce. To samo zdarzało się jednak co jakiś czas w przypadku innych używanych przeze mnie robotów sprzątających poprzednich robotów, więc chyba już taki urok tego dywanu.
Mam przy tym wrażenie, że takich sytuacji jest ostatnio jakby mniej. Być może to zasługa aktualizacji oprogramowania - w aplikacji iRobot Home widzę, że ostatnia odbyła się w połowie grudnia. Mimo to rozważam wymianę dywanu na inny, bo to jedyne słabe ogniwo w całym procesie, a ten jest uproszczony do granic możliwości dzięki wspomnianej stacji dokującej.
Co potrafi stacja dokująca Clean Base AutoFill?
Dzięki niej robot odkurzająco-mopujący nie wymaga ani usuwania kurzu, ani dolewania wody ręcznie. Obie te czynności realizuje baza, w której znalazło się miejsce i na worek przypominający ten ze zwykłego odkurzacza, i na zbiornik z wodą. Po wjeździe do stacji brud jest zasysany do worka, a jeśli wody jest już zbyt mało, to ta jest pompowana do odpowiedniego pojemnika.
Dzieje się to automatycznie i stacja nie zaliczyła jak dotąd żadnej wpadki. Wisienką na torcie jest fakt, iż w stacji znalazły się przegródki na zapasowe akcesoria, więc nie muszę ich już upychać gdzieś w szafie i zawsze są pod ręką. Clean Base AutoFill wygląda elegancko - zrezygnowałem z pomysłu chowania jej w szafce za drzwiczkami z wycięciem pozwalającym robotowi parkować.
Do tego stację dokującą można wykorzystać jako dodatkową półkę na kwiatek, parę książek czy cokolwiek innego, co przyjdzie nam do głowy - bo otwiera się ją od frontu, a nie od góry, jak to zwykle bywa w przypadku robotów tego typu. Jej powierzchnia nieco się co prawda ugina i nie robi wrażenia solidnej, ale w praktyce wytrzymuje bez problemu wskakującego na nią kota ważącego 9 kg.
Jedyne, czego tutaj brakuje, to mechanizmu piorącego wkładkę mopującą, która z czasem się brudzi. Na szczęście w zestawie są od razu dwie i w czasie, gdy jedna idzie do prania, można korzystać z drugiej. Zakłada się je przy tym bardzo wygodnie, bo najpierw trzeba zaczepić ją o klips, a dopiero potem zamocować jej oba końce z użyciem rzepów, więc zawsze przytwierdza się równo.
Niestety to nigdy nie będzie tak, że wstawimy robota do domu raz i zapomnimy o nim na lata.
Raz na tydzień albo dwa podnoszę Roombę, żeby usunąć włosy i kocią sierść ze szczotek, wokół których się takowe zapętliły. Części takie jak wkładka mopująca montowana na wysięgniku oraz boczne i główne szczotki trzeba co jakiś czas czyścić i wymieniać - tak jak i filtr HEPA. Trzeba też usuwać ze stacji pełny worek na kurz oraz dolewać ręcznie wody do zamontowanego w niej zbiornika.
Te czynności wykonuje się jednak nie co parę dni, tylko raczej raz na kilka tygodni, jeśli nie miesięcy, więc nie jest to jakimś większym problemem. W dodatku robot sam informuje o tym, że przyszła kolej na wymianę któregoś z elementu poprzez powiadomienie w aplikacji iRobot Home. Jedyne, o co musimy zadbać, to zaopatrzenie się w części zamienne zawczasu.
Na szczęście możemy sprawdzić szacunkowy czas pozostały do wymiany konkretnych elementów eksploatacyjnego w apce, co pozwala zaplanować sobie ich zakup z wyprzedzeniem, żeby nie zaskoczyła nas konieczność wymiany na nowe. Aplikacja w dodatku ma sekcję sklepu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wyposażyć się w szczotki, wkładki, worki i całą resztę we własnym zakresie.
A jak starzeje się sam robot? Trzeba pogodzić się z tym, że po tym, jak ruszy do pracy, nigdy nie będzie wyglądał tak, jak po wyjęciu z pudełka. Już pierwszego dnia nabawił się sporej rysy po tym, jak zaklinował się pod wspomnianym stolikiem, a plastik na zderzakach też zbiera ślady podczas odbijania się od mebli. Warto też czasem podnieść wysięgnik na mopa - zbiera się pod nim brud.
Co jeszcze potrafi iRobot Home?
Z samej aplikacji jestem zadowolony, bo ma wszystko, czego od niej oczekuję i jest prawidłowo przetłumaczona (w wielu tanich robotach apki potraktowano translatorem i można znaleźć kwiatki). Ma też masę funkcji, z których sam nie mam potrzeby korzystać, takich jak np. obsługa głosem z użyciem któregoś z asystentów: tego od Google, Alexy albo Siri.
W praktyce nie korzystam też samodzielnie z systemu Dirt Detective, który ma za zadanie wykrywać, które z pomieszczeń są obecnie najbrudniejsze. Możemy ręcznie skierować Roombę Combo j9+, żeby zaczęła sprzątać dom właśnie od nich, ale po to ustawiłem robotowi harmonogram, by codziennie sprzątał z grubsza mieszkanie, a w piątki z największą intensywnością, żeby działał sam.
To samo tyczy się stref sprzątania (co miłe, są wykrywane automatycznie), takich jak kanapa, kuchenka czy stół. Może w ogromnym domu skonfigurowałbym je precyzyjnie, ale w małym mieszkaniu wolę puścić robota na całe pomieszczenie, a nie tylko dookoła stołu - i tak jego sprzątanie nie trwa zbyt długo. Zastanawiam się też nad wyłączeniem powiadomień o każdej akcji, którą podejmuje robot.
Jeśli przy powiadomieniach jednak jesteśmy, to trzyma mnie przy nich jedna rzecz - chodzi o funkcję wykrywania i fotografowania przeszkód. Mam w domu dwa koty i co parę dni jestem proszony o to, by wyjaśnić robotowi, czy jeden albo drugi zwierzak to „przeszkoda tymczasowa” czy „stała”. Za każdym razem jak widzę tego typu nowe ujęcie, uśmiecham się pod nosem.
Robot zaprogramowany został w dodatku tak, by rozpoznawać buty, przewody, plecaki, ubrania oraz… nieczystości po zwierzakach. Tych ostatnich w praktyce nie sprawdzałem, ale już wiem, że robot omija sprawnie miski z kocim jedzeniem - i całe szczęście, bo nigdy nie zapomnę, jak wyglądała moja kuchnia po tym, jak starszy odkurzacz ruszył w trasę, a ja zapomniałem posprzątać kocią karmę. Brrr.
Ile kosztuje iRobot Roomba Combo j9+ i czy jest wart swojej ceny?
Roomba Combo j9+ faktycznie dobrze odkurza i mopuje. Radzi sobie nie tylko z kurzem, ale też z sierścią oraz zaschniętymi śladami po kociej karmie, którą moje futrzaki czasem wynoszą z michy i konsumują wprost z podłogi, ale czy mogę zarekomendować jej zakup? Niestety nie do końca ze względu na bardzo wysoką cenę tego zestawu - katalogowo na premierę było to aż 6449 zł.
W ofercie iRobota są jeszcze dwa nieco tańsze odkurzacze z tej serii, ale nie mają funkcji mocowania. Roomba j9+ wyceniony na 4599 zł ma stację dokującą z workiem, podczas gdy Roomba j9 za 3699 zł wymaga ręcznego usuwania kurzu z pojemnika. Biorąc pod uwagę fakt, że całkiem niezłe roboty konkurencji można kupić za znacznie mniejsze kwoty, te powyższe można uznać za ciut wygórowane.
Czytaj inne nasze teksty na temat robotów sprzątających:
Nie da się jednak ukryć, że Roomba Combo j9+ wyróżnia się na tle konkurencji za sprawą stacji dokującej - jest nie tylko ładna, ale i praktyczna ze względu na drzwiczki. Jeśli nie widzicie u siebie miejsca na tańszego robota z bardziej, hm, utylitarną bazą, to można przemyśleć zakup iRobota nie jedynie dla jego możliwości z zakresu sprzątania, ale właśnie ze względu na design.
No i tyle dobrego, że od premiery iRobotów z serii j9 minęło kilka miesięcy i ceny już nieco spadły w sklepach do poziomu odpowiednio 6000 zł (Roomba Combo j9+), 4200 zł (Roomba j9+) i 3300 zł (Roomba j9). Jeśli jednak myślicie o zakupie któregoś z tych modeli, ale nie potrzebujecie odkurzacza na wczoraj, to wstrzymałbym się i poczekał na jeszcze większą obniżkę cen.