Co daje przesiadka na lepszego iRobota? Czy warto dopłacić do stacji dokującej? Roomba e5 vs i7+
Czy przesiadka na robota sprzątającego z wyższej półki ma sens? Czy stacja dokująca z workiem na kurz sprawdza się w praktyce? Co właściwie daje zapisywanie mapy w pamięci odkurzacza automatycznego z perspektywy właściciela dwóch kotów? Sprawdziłem to: zmieniłem podstawową Roombę e5 na bardziej zaawansowaną Roombę i7+.
Roomba e5, czyli jeden z podstawowych odkurzacz automatyczny firmy iRobot, służyła mi wiernie dwa lata. Ten model nie został jednak wyposażony ani w stację dokującą z workiem na kurz, ani w opcję zapisywania w pamięci mapy domu. Samojezdny robot za każdym razem udawał się tam, gdzie tylko był w stanie się dostać, a do tego trzeba było ręcznie opróżniać mu zbiornik na brud. Mimo to doceniłem fakt, iż wyeliminował konieczność sięgania po odkurzacz co dwa dni.
Czytaj też:
Długo się przy tym zastanawiałem się, czy w przypadku naszego 40-metrowego mieszkania wymiana robota sprzątającego na bardziej zaawansowany model ma w ogóle sens (w myśl zasady: jak działa, to nie rusz). W końcu jednak skusiłem się przesiadkę z Roomby e5 na Roombę i7+. Po kwartale spędzonym z nowszym iRobotem nie mam zaś już żadnych wątpliwości, że ta zmiana była bardzo dobrym pomysłem i to nie tylko w takich aspektach, których się spodziewałem.
Roomba e5 kontra Roomba i7+
Na pierwszy rzut oka Roomba e5 i Roomba i7+ się od siebie w zasadzie nie różnią - w obu przypadkach mamy do czynienia z grubym czarnym dyskiem, co jest standardem wśród robotów sprzątających. Do ich obsługi służy ta sama aplikacja i mają podobne guziki do wydawania podstawowych poleceń bez sięgania po telefon. Do tego dochodzi wyjmowalny zbiornik na kurz i ten sam zestaw rolek i szczotek - można stosować je zamiennie. Diabeł jednak tkwi w szczegółach.
Roomba i7+ tak jak jej starszy brat dysponuje dwoma kółkami napędowymi i jednym pomocniczym. Oprócz tego ma potrójną szczotką boczną, która zgarnia kurz pod spód obudowy. Dwie rolki umieszczone na dole robota zagarniają brud do środka. Niestety tak jak w poprzednim modelu, tak i tutaj sierść zwierzaków oraz włosy potrafią się wkręcić zarówno w rolki, jak i szczotki - ale za to dużo łatwiej się je wyciąga, bo zatrzask po otwarciu nie opada, co jest miłym udogodnieniem.
Roomba kontra dywan
Tak jak dywanik w sypialni nawet dla bazowej Roomby e5 nie był wyzwaniem, tak niestety dywan w dużym pokoju z dużym włosiem - już tak. Byłem mile zaskoczony, że Roomba i7+ sobie z nim radzi bez problemu i nie blokuje się podczas pracy. Warto jednak pokusić się tutaj o jedną małą dygresję - dotyczy to wyłącznie... oryginalnych rolek. Po zamontowaniu znacznie twardszych zamienników robot potrafił odmówić współpracy zaraz po wjeździe na dywan.
Stacja dokująca z workiem na kurz - czy warto?
iRoboty z wyższej półki występują w dwóch wersjach: podstawowej oraz z plusem w nazwie. Obecność tego plusika oznacza, że w zestawie z robotem znaleźć można znacznie większa stacja dokująca. W jej środku umieszczono pojemnik na kurz, który jest odsysany automatycznie, gdy tylko robot zakończy sprzątanie. Z początku byłem sceptyczny co do tego rozwiązania, gdyż wymaga to dopłaty aż 1000 zł względem bazowej ceny, ale jestem nim zachwycony.
W przypadku poprzedniej Roomby pojemnik zapychał się w połowie drugiego cyklu sprzątania, więc tak naprawdę za każdym razem, gdy robot wrócił do stacji dokującej, trzeba było go podnosić i przenosić do kuchni, by zutylizować zebrany kurz i kocie kłaki. Nowy robot sprząta z kolei cały dom codziennie, a ze stacji dokującej podnoszę go tylko raz w tygodniu, aby wyciągnąć włosy i sierść z kółek (liczę na to, że kolejne wersje i ten problem rozwiążą!).
A co daje mapowanie mieszkania w iRobocie?
W przypadku 40-metrowego mieszkania nigdy nie widziałem potrzeby, by wysyłać odkurzacz automatyczny na sprzątanie tylko jednego pomieszczenia - akumulator wystarczał z górką do tego, by sprzątnąć całe mieszkanie za jednym zamachem. Po przesiadce na Roombę i7+ i wygenerowaniu mapy mieszkania podzieliłem ją na pokoje i wpadłem na pomysł, żeby nieco zmienić harmonogram pracy robota. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Mniej przeszkadza mi... hałas.
Dzięki temu, że Roomba i7+ ma mapę i sama opróżnia pojemnik na kurz, uruchamiam ją nie raz na dwa dni, a dwa razy dziennie. Pierwszy kurs to sprzątanie dużego pokoju, zanim rozpocznę w nim pracę. W chwili, gdy siadam do biurka, robot rusza zaś do wszystkich pozostałych pomieszczeń (a jeśli bym nie pracował zdalnie, to skonfigurowałbym robota tak, by sprzątał nie o określonych godzinach, tylko wtedy, gdy nikogo nie ma w domu - bo jest również i taka opcja).
A jakie wady ma Roomba i7+ względem Roomby e5?
W niemal każdym aspekcie nowy robot sprawdza się lepiej, ale na przestrzeni kwartału znalazłem jego jeden minus. Tak jak Roomba e5 z mniej zaawansowanymi czujnikami i bez funkcji mapowania domu wyjeżdżała z dużego pokoju na korytarz bez problemu, tak Roomba i7+ potrafi się okazjonalnie zablokować. Na szczęście problem udało się niemalże wyeliminować, przesuwając nieco stację dokującą o kilka centymetrów w prawo i dosuwając znajdujący się obok fotel do biurka.
Bonus: Roomba kontra miski z karmą dla zwierzaków
Do końca życia nie zapomnę chwili, gdy wszedłem do kuchni po tym, gdy Roomba e5 ruszyła sprzątać dom w dniu, gdy zapomniałem sprzątnąć z podłogi kocie miski. Zastały mnie potem w kuchni iście dantejskie sceny: robot rozsmarował karmę po całej podłodze, tworząc scenerię rodem z Dextera. Kilka godzin wyskubywałem potem kawałki mięsa z kółek...
Naturalnie obiecałem sobie wtedy, że już nigdy więcej podobnego błędu nie popełnię, ale już po trzech miesiącach od kiedy do domu wjechała Roomba i7+ znowu się zapomniałem. Na szczęście nowy robot, który ruszył do kuchni, gdy siedziałem przed komputerem w innym pokoju, jedynie poprzesuwał miski z kocią karmą i na żadną z nich nie wjechał!