REKLAMA

Te sprzęty elektroniczne przeżyły katastrofy. Niektóre opowiadają dramatyczne historie

Elektronika także potrafi opowiadać historie - jeżeli znajdzie się w złym miejscu o złym czasie. A niejednokrotnie najciekawsze (tudzież najbardziej niepokojące) historie piszą tragedie. Bez zagłębiania się w osobiste dramaty, za to z garścią wątków, o których nie słyszałeś, opowiem o elektronice, która "przeżyła" niemożliwe.

Te sprzęty elektroniczne przeżyły katastrofy. Niektóre opowiadają dramatyczne historie
REKLAMA

Współczesna elektronika to niezwykle potężne, ale i - paradoksalnie - delikatne urządzenia. Twój telefon niezbyt lubi, kiedy ląduje na chodniku, laptop może stać się niezdatny do użytku po obciążeniu go zbyt wieloma przedmiotami, a tablet może nie pozbierać się po kontakcie z wodą.

Z tego powodu (ale nie tylko) ogromne emocje budzą przekazy prasowe, zgodnie z którymi we wrakach lub szczątkach odnajduje się urządzenia elektroniczne. Emocje budzą nawet urządzenia niedziałające, bowiem obecnie elektronika to część naszej codzienności, wręcz przedmioty osobiste. Dlatego opowiem wam kilka historii urządzeń, które przetrwały najgorsze.

REKLAMA

11 września kopalnią artefaktów

Najbardziej oczywistym przykładem tragedii, z której wyciągnięto wiele urządzeń elektronicznych są zamachy 11 września. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to największy zamach terrorystyczny w historii świata, tak więc - niestety - mamy tu do czynienia z licznymi ofiarami, które posiadały taką lub inną elektronikę. Po drugie, elektronika na przełomie wieków była znacznie mniej rozwinięta, ale na swoją korzyść - bardziej masywna. Tęgie, ciężkie konstrukcje pozwoliły na przetrwanie czegoś, po czym wiele obecnych smartfonów po prostu stałoby się puzzlami 3D.

W 2011 roku, w dziesiątą rocznicę zamachów w nieistniejącym już Newseum w Waszyngtonie otwarto ekspozycję różnych eksponatów - przedmiotów wydobytych ze Strefy Zero. Wśród nich odnaleziono m.in. telefony komórkowe i pagery.

Saul Loeb/AFP/Getty Images

Aparat jednorazowy

Inną historią, znacznie mniej ciekawą wizualnie, jednakże mimo to niezwykłą, jest historia pewnego aparatu jednorazowego. Podczas zamachów jedenastego września budynki bliźniaczych wież nie zawaliły się od razu, dając osobom obecnym - zależnie od ich położenia - możliwość ucieczki, wezwania pomocy, zadzwonienia do bliskich czy zarejestrowania tego, co dzieje się wewnątrz budynków. Wiele osób, które nie widziały innej możliwości, skakały z okien wysokich na 110 pięter wieżowców.

Przy ciele jednej z takich osób FBI odnalazło popularny wówczas aparat jednorazowy, na którego kliszy FBI były liczne fotografie zaszokowanych osób w środku budynku, jak i osób, które skakały z okien. Nie zachowały się żadne ślady po aparacie ani fotografiach, a jedynie nieliczne przekazy prasowe, w tym ten z Baltimore Sun. Historię aparatu przybliża John Walczak w swoim podcaście "Missing on 9/11".

Sprzęt z Pentagonu

Jedenasty września to nie tylko bliźniacze wieże, ale także siedziba Pentagonu, w którą wbił się trzeci z porwanych samolotów. Z ruin Pentagonu (a właściwie jego części) również udało odzyskać się różne przedmioty. Jest to m.in. plastikowy zegar ścienny, którego wskazówki zatrzymały się dokładnie w momencie uderzenia (godzina 9:37 rano), telewizor używany przez centrum dowodzenia marynarki wojennej Pentagonu do oglądania komercyjnych kanałów informacyjnych, laptop IBM ThinkPad z procesorem Intel Pentium II (w domyśle: IBM ThinkPad 600) oraz bliżej nieokreślony komputer - a właściwie obudowa. Przed oddaniem na ekspozycję muzealną z urządzenia usunięto jego podzespoły, które także przetrwały atak.

Źródło: history.navy.mil
Źródło: history.navy.mil
Źródło: history.navy.mil

Telefon odnaleziony w szczątkach lotu Germanwings 9525

Pomimo że na pokładzie lotu Germanwings 9525 nie było ani jednego Polaka, to historię tragicznego lotu znamy praktycznie wszyscy, gdyż do tragedii świadomie doprowadził jeden z pilotów, rozbijając samolot w Alpach.

Jak donosił niemiecki Bild i francuski Paris Match, krótko po katastrofie odnaleziono nieokreślony model telefonu, na którym znalazły się nagrania mające przedstawiać ostatnie chwile osób przebywających na pokładzie maszyny. W rozmowie z CNN rzecznik policji przekazał, że informacje przekazane przez niemiecką i francuską prasę były "kompletnie nieprawdziwe". Jednocześnie rzecznik francuskiej żandarmerii przekazał, że na miejscu katastrofy odnaleziono liczne telefony komórkowe, które nie zostały jeszcze poddane analizie.

Laptop w plecaku pasażera lotu Air France 447

Inną całkiem znaną katastrofą jest lot Air France 447 - katastrofa samolotu pasażerskiego Airbus A330-203 linii Air France, lecącego z Rio de Janeiro do Paryża. Samolot rozbił się w oceanie Atlantyckim, nieopodal wybrzeży Brazylii. Choć poszukiwanie szczątków samolotu zajęło ponad dwa lata, to już w pięć dni po katastrofie odnaleziono dwa ciała. Przy jednym z nich odnaleziono plecak z laptopem - również bliżej nieokreślony model.

GameBoy, który przetrwał bombardowanie... a właściwie pożar, w Zatoce Perskiej

Sean Hollister / The Verge

Najbardziej znanym przykładem pojedynczego urządzenia, które "przetrwało niemożliwe" jest jeden z egzemplarzy konsoli GameBoy, który - według relacji samego Nintendo - nadal działał pomimo bycia w rękach jednej z ofiar bombardowania podczas I wojny w Zatoce Perskiej z lat 1990-1991. Unikatowy egzemplarz można było aż do lipca oglądać w sklepie Nintendo w Nowym Jorku.

Aczkolwiek to tylko część prawdy, bowiem faktycznie GameBoy przetrwał wojnę w Zatoce Perskiej. Jednak jego zrujnowana obudowa to wynik pożaru, jaki nawiedził namiot jednego z oddziałów wojsk amerykańskich stacjonujących ówcześnie w Zatoce Perskiej. Potwierdza to zarówno jedno z wydań magazynu Nintendo Power opisujące urządzenie, jak i jego właściciel - Stephan Scoggins, pielęgniarza wysłanego na misję do Zatoki Perskiej, który w '91 roku wysłał GameBoya do redakcji z pytaniem, czy możliwe jest otrzymanie nowej konsoli, pokrótce wyjaśniając okoliczności usmażenia urządzenia.

iPhone 5, który pozwolił namierzyć wrak

Nieco mniej znaną historią, a równie ciekawą jest katastrofa lotu Chilijskich Sił Powietrznych z 2 września 2011 roku, która miała miejsce nieopodal archipelagu Juan Fernandeza. Zginęło w niej wszystkie 21 osób na pokładzie i służby ratunkowe nie miałyby pojęcia, gdzie szukać wraku gdyby nie jeden mały szczegół - iPhone 5. Jeden z pasażerów nie wyłączył swojego iPhone 5, który do samego końca lotu był połączony z siecią i przekazywał informacje do aplikacji Znajdź. Dzięki tym informacjom udało odnaleźć się szczątki statku wraz z ofiarami, a wśród nich również niedziałający iPhone 5.

iPhone, który przetrwał trzęsienie ziemi na Haiti

Ostatnia historia nie tylko wydarzyła się na ziemi, ale i miała happy end. Na Haiti, krótko przed ogromnym trzęsieniem ziemi z 2010 roku przebywał amerykański twórca filmowy Dan Woolley, który kręcił film dokumentujący biedę i problemy społeczne, jakie dotykały mieszkańców Haiti. Trzęsienie ziemi zaskoczyło go przy pracy, a mężczyzna został przysypany gruzami i ciężko ranny. iPhone, który posiadał przy sobie w momencie katastrofy nie tylko przetrwał, ale także nadal działał, pozwalając Woolleyowi skorzystać z aplikacji zawierającej informacje o pierwszej pomocy przedmedycznej. Z niej mężczyzna dowiedział się jak prowizorycznie opatrzyć swoje rany oraz że nie powinien zasypiać, wobec czego ustawił alarm co 20 minut, który budził go aż do przybycia służb ratunkowych.

Znacznie więcej urządzeń przetrwało niemożliwe

W praktyce znacznie więcej urządzeń przetrwało katastrofy, jednak informacje o nich są szczątkowe. Do mediów przedostają się historie - nie bójmy się tego słowa - niezwykłe, wyróżniające je spośród innych, podobnych. Przy każdej katastrofie samolotu czy jakiejkolwiek w ruchu lądowym możemy spodziewać się, że liczba smartfonów w niej uczestniczących równa liczbie pasażerów, plus garść laptopów i tabletów. Inna kwestia jest taka, że współcześnie poza katastrofami naturalnymi, spektakularne, wręcz "niemożliwe" tragedie zdarzają się naprawdę rzadko, nie dając źródła zbyt wielu historiom. No i nie zapominajmy, że obecne smartfony i inne urządzenia są w stanie zebrać sporą garść bezcennych, dla rodziny lub śledczych, informacji, będąc zabieranymi z miejsca wypadku lub tragedii, zanim uchwyci je jakikolwiek aparat.

Wreszcie, przy każdej tragedii, na pierwszym miejscu stoi życie ludzkie, znosząc poszukiwania elektroniki na ostatni plan. Dlatego pisałam ten tekst z pewnym nieodżałowaniem. Bowiem choć są to przypadki niezwykle fascynujące, to kłuje mnie w serce, że w przypadku wielu z tych historii elektronika to ostatnie co zostało z i przy człowieku.

REKLAMA

Może zainteresować cię także:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA