Test Logitech Wave Keys. Czy powrót do brzydszej klawiatury jest możliwy?
Kiedy zobaczyłem Logitech Wave Keys zacząłem zastanawiać się, dlaczego nikt nie zwraca uwagi na wygląd klawiatur ergonomicznych. Kiedy zacząłem pisać na Logitech Wave Keys, znalazłem odpowiedź na swoje pytanie. Brzmi ona: po co się nad tym głowić, skoro liczy się wygoda?
Zanim zaczniecie pukać się w głowę, że zwracam uwagę na tak nieistotne dla klawiatury detale jak wygląd, pozwólcie, że się wytłumaczę. Wave Keys to w końcu klawiatura od Logitecha, który w ostatnim czasie stawia na estetykę swoich produktów i bardzo dobrze mu to wychodzi. I nie chodzi nawet o tak dalekie produkty jak słuchawki. Spójrzcie na tę klawiaturę do Maków. Zerknijcie na moją ukochaną serię Pop Keys, z której na co dzień korzystam. Najlepszym przykładem, czym dla Logi jest dziś design, jest podstawka pod laptopa – urocza, praktyczna, prześliczna. Wyobraziłem sobie, że zespół projektantów Wave Keys chodził po biurze ze świadomością, że koledzy z tamtych działów podśmiewają się za ich plecami. A jeśli to ci sami, to cóż, pewnie coś musiało ich w środku kłuć.
I nawet nie chodzi o to, że Wave Keys jest wyjątkowo brzydkie, do czego zresztą klawiatury ergonomiczne zdążyły nas przyzwyczaić. Powiedziałbym nawet, że jak na ten „gatunek” to schludna, estetyczna klawiatura. Sympatyczna, ale jednak trochę zbyt biurowa i korporacyjna, z czającą się za nią perspektywą owocowych czwartków. Zamieniając ją na swoim biurku z Pop Keys, którą używam na co dzień, wiedziałem, że przez jakiś czas moje życie będzie mniej kolorowe. Trochę jak w sytuacji, kiedy pierwszy raz od dawna trzeba przywdziać cieplejszą kurtkę – wiesz, że coś bezpowrotnie minęło i trzeba przygotować się na szare dni.
Nostalgia szybko minęła, bo na Wave Keys zacząłem po prostu pisać
Falowany układ klawiszy to strzał w dziesiątkę. Logitech tłumaczy, że dzięki temu utrzymuje się dłonie, nadgarstki i przedramiona w naturalnej pozycji. I trudno to wyjaśnić, bo to jeden z tych sprzętów, z którego najlepiej skorzystać, żeby zrozumieć, ale tak jest. Chociaż mam wrażenie, że ja i naturalna pozycja to dwa oddalone od siebie bieguny, to z Wave Keys błyskawicznie się zaprzyjaźniłem.
„Q” znajduje się na górze fali wraz z przyciskiem Tab. „W” i E” lekko schodzi, by na szczycie mogło znaleźć się „T”, „Y”, „G”, „H”, „B”, „N”. Ostatnia fala jest już mniejsza, ale docierając na brzeg „Enter” i bardzo długi prawy „Shift” i tak robią lekkie plusk.
Ten dość nietypowy – ale nie do końca, o czym za chwilę – układ podkreśla właśnie bardzo długi prawy „Shift” przy malutkim lewym. Różnica jednak jest naturalna. Zwykle ten znajdujący się w prawej części obsługuje się prawą ręką, która musi poruszać się po większej powierzchni niż lewa dłoń – i dlatego zresztą lewa strona klawiatury Wave Keys jest bardziej ściśnięta, wręcz ścięta. Ale ma to sens, bo ucięcie takich przycisków jak „Ctrl”, „Shift” czy „Caps lock” sprawiło, że mały palec prawej ręki trafia w nie bez pudła. Z kolei długi "Shift" po prawej stronie powoduje, że nawet kiedy wskazujący palec jest nad "Y" to i tak można z zamkniętymi oczami trafić w wyciągniętego jak strzała "Shifta".
Z ciekawości sprawdziłem, jak to jest na laptopowej klawiaturze i wręcz byłem zaskoczony, jak wiele miejsca marnuje się na lewy „Shift” czy właśnie „Ctrl”. Mając lewą dłoń ułożoną na „QWERTY” dotykałem krawędzi „Shifta”, a nie środka. Żeby to zrobić, musiałbym wygiąć nadgarstek w bardzo nienaturalny sposób. Projektanci Wave Keys doskonale zdali sobie z tego sprawę i pozbyli się zbędnego balastu. Im dłużej piszę na tej klawiaturze, tym bardziej mam wrażenie, że mnóstwo tęgich głów sprawdzało, jak palce ludzi fruwają nad klawiszami i zastanawiało się, co z tym zrobić.
To najlepiej pokazuje, że filozofia stojąca za tym układem jest doskonale przemyślana
Lewa ręka pracuje w bardziej gęstym środowisku, podczas gdy prawa ma więcej luzu. Obie strony godzi „spacja”, do której kciuki mają sprawiedliwy, równy, wygodny dystans.
Wygląd Wave Keys może wydać się znajomy, jeśli pamiętacie Logitech K860 Ergo. Z dzisiejszej perspektywy tamten model jawi się jako prototyp, wstęp przed tym, czym miało być Wave Keys. Tam falowany kształt nie wyszedł. Testujący sprzęt Łukasz pisał wówczas, że nie może wcisnąć klawisza „Y” lewą dłonią, tak jak zwykle pisze. „Y” znalazło się po niewłaściwej stronie. W Wave Keys jest na szczycie fali, w tym kulminacyjnym punkcie. Logitech doskonale odrobił prace domową z ergonomii.
Aż zaskakujące było to, jak szybko przyzwyczaiłem się do pisania na Wave Keys
Owszem, pierwsze pięć minut było niepewne, zdarzył się błąd czy dwa, ale potem poszło z górki. Być może to też zasługa tego, że sama klawiatura jest dość zwarta, wąska, by nie powiedzieć – mała. A ja mam wprawę z Pop Keys. Coś mi jednak podpowiada, że to faktycznie zasługa falistego układu klawiatury.
Wave Keys nie jest klawiaturą mechaniczną. Klawisze stawiają lekki opór, mimo że sprawiają wrażanie miękkich, kiedy się je dotyka. Są dosyć ciche, stukot kilku takich nie powodowałby dyskomfortu. Trudno się tu do czegoś przyczepić, choć tęsknota za „mechanikiem” w moim przypadku była duża. Nie traktujcie tego jednak jako wady, to po prostu moje preferencje.
Ok. 1/3 klawiatury zajmuje podpórka pod nadgarstki wykonana z trzech warstw pianki, która zapamiętuje kształt naszych rąk. Nie jest to może taniocha, ale też nie powiedziałbym, że każdy kontakt skóry z tym materiałem to nagroda dla ciała. Jest po prostu w porządku – podpórka tylko i aż spełnia swoje zadanie, bo faktycznie pracując na Wave Keys nie miałem poczucia, że coś mnie boli lub doskwiera. Pytanie, jak materiał będzie sobie radził w gorące letnie dni.
Klawiatura współpracuje z aplikacją Logi Options+ pozwalającą spersonalizować klawisze pod własne potrzeby. Wave Keys może być jednocześnie podłączone do trzech innych urządzeń (zapewniono zgodność z ChromeOS, Linux, iPadOS, iOS i Android), pomiędzy którymi łatwo się przełączać. Czas pracy na dołączonych bateriach to według deklaracji producenta aż trzy lata, więc sami rozumiecie, że póki co nie byłem w stanie tego zweryfikować. Po ok. dwóch tygodniach jakby co wszystko działa.
Przyznaję: testy Wave Keys potraktowałem jako swego rodzaju wyzwanie
„Czy jestem w stanie pracować na brzydszej klawiaturze niż moja? Czy będzie mi to przeszkadzało?”. I Wave Keys udowodniło mi, że bez kolorów życie może i jest smutniejsze, ale nadal może być zaskakująco komfortowe. 349 zł za wygodną, naprawdę zaskakująco przemyślaną klawiaturę wydaje się być dobrą okazją. A powiedziałbym nawet, że przeceną.