REKLAMA

Wiem już, dlaczego Twitter jest taki do bani. Elon Musk pokazał algorytm

Bawię się świetnie od momentu przejęcie Twittera przez Elona Muska. Gdybym miał pieniądze takie jak on, to też kupiłbym ten śmieszny, a jednocześnie niesłychanie nadęty serwis i uczynił go kompletnie nieużywalnym. Po tweetach właściciela widzę, że ten bawi się w najlepsze, a teraz zgodnie ze swoimi zapowiedziami upublicznił algorytm stojący za najgorszą zakładką w historii - Dla Ciebie.

Twitter
REKLAMA

Jak się okazało wraz z przejęciem władzy nad Twitterem nie nastąpił koniec wolności słowa, nie doszło do wojny o informację. Dziennikarze, politycy i inne osoby, które deklarowały, że opuszczą to złe miejsce nadal w najlepsze wyrażają swoje opinie, licząc na to, że ktoś je weźmie na poważnie lub chociaż wda się w polemikę, co zawsze podbija zasięgi.

Co więcej - okazało się, że wiele osób pomimo wstrętu do Elona Muska ochoczo otworzyło portfele, żeby zapłacić mu za możliwość wyrażania swojego zdania w więcej niż 280 znakach. A gdy zbawiciel ludzkości ogłosił, że osoby, które opłacą Twittera Blue będą miały większą widoczność tweetów, to mało sobie rąk nie połamali od szybkiego zatwierdzania przelewu.

REKLAMA

Ciągle nie mogę wyjść z podziwu, jak Elonowi udało się w kilka miesięcy zmniejszyć wycenę firmy o połowę i jednocześnie zachowywać się jakby go to w ogóle nie obeszło. Nadal w najlepsze wrzuca śmieszne memy, pisze kontrowersyjne opinie, sprawia wrażenie, że bardzo dobrze się bawi. Jakiś czas temu ogłosił, że pokaże światu algorytmy stojące za nielubianą przez nikogo zakładkę Dla Ciebie. I słowa dotrzymał.

Jak działa Twitter? W teorii wspaniale, w praktyce niekoniecznie

Według ujawnionych dokumentów podstawą działania algorytmu ma być odpowiedź na pytanie: jak często dany użytkownik będzie w przyszłości wchodził w interakcje z innym użytkownikiem oraz jakie są obecnie popularne tweety. Algorytm najpierw wybiera najlepsze wpisy z różnych źródeł, a następnie dzięki uczeniu maszynowemu grupuje je i filtruje, żeby np. nie pokazywać tweetów od osób, które użytkownik zablokował. Działanie ma opisywać ta grafika:

W pierwszym etapie wybiera 1500 tweetów, które później segreguje w podany wyżej sposób. W efekcie użytkownik ma na osi Dla Ciebie znaleźć 50 proc. tweetów od osób, które obserwuje, a druga połowę mają stanowić osoby spoza jego sieci. Pod uwagę brane jest również zaangażowanie w tweeta, czyli polubienia, retweety i odpowiedzi.

Co ciekawe - w teorii nie powinieneś widzieć zbyt wielu wpisów od jednej osoby. No, chyba że sam Elon Musk poczuje się dotknięty tym, że ktoś ma więcej obserwujących niż on, to wtedy algorytm można delikatnie nagiąć w celu zaspokojenia jego ego. Jak wynika z udostępnionych plików - wpisy Elona Muska są oznaczone specjalną etykietą, więc możesz widzieć je częściej. Podobnie gdy autorem jest Republikanin, Demokrata oraz użytkownik premium.

I jeszcze jedna ciekawostka - konta Baracka Obamy, Kate Perry, Jacka Dorseya i Stephena Curry'ego są oznaczone jako testowe, więc tylko część ich wpisów jest pokazywana obserwującym. Niektórzy mówią, że to dlatego, że powiadamianie kilkuset milionów ludzi o tym, że ich idol coś opublikował to niepotrzebne zapychanie łączy, ale inny mówią, że to dlatego, żeby ich popularność nie przyćmiła popularności właściciela.

Wybory znajomych mają znaczenie

Przy postach spoza sieci pod uwagę brane są różne czynniki, w tym to, z jakimi kontami wchodziły w interakcję osoby, które obserwujemy oraz kto lubi podobne tweety do naszych. Użytkownicy są dzieleni na pewne zbiory pod względem preferencji, treści tweetów, polubień itd. Głównymi zbiorami jest 145 000 społeczności, skupionych wokół jednego wspólnego elementu łączącego ich, np. ulubionej stacji telewizyjnej, drużyny sportowej itd.

Im bardziej użytkownicy w danym zbiorze polubią jakiegoś tweeta, tym częściej będzie on wyświetlany pozostałym członkom tej minispołeczności.

Same tweety poddawane są dalszemu filtrowaniu. Usuwane są te, które pochodzą od osób, które blokuje użytkownik. Podobnie ma się sprawa z tweetami, które mają duży współczynnik negatywnych opinii. Samych kryteriów jest kilkanaście, np. różnorodność, czy równowaga treści i autorów. Gdy algorytm się już odpowiednio nakarmił i przetrawił zdobyte informacje, to następuje pomieszanie tweetów z reklamami, a następnie wynik pokazywany jest na urządzeniu użytkownika.

Sporo zachodu, a i tak na końcu widzę wpisy, których nie chciałem zobaczyć. Liczę na to, że w ciągu najbliższych dni kod zostanie przeanalizowany w najmniejszym detalu i wyjdą jeszcze jakieś smaczki. Nie wierzę, że Elon Musk nie poukrywał w treści kilku ciekawych wersów.

REKLAMA

PS Jeżeli myślicie, że upublicznienie algorytmów nastąpiło z dobroci serca, to muszę wyjaśnić, że nie. Po postu od momentu, gdy amerykańscy politycy zainteresowali się działaniem algorytmów TikToka stało się jasne, że w końcu przyjdą z takim pytaniem do Twittera. To ruch wyprzedzający, który ma pokazać, że platforma ma czyste ręce i jest w pełni przejrzysta.

Zdjęcie główne: Sergei Elagin/Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA