Chiny spadają z tronu. Teraz to Indie są najludniejszym krajem świata. Co z tym zrobi świat technologii?
Zmiana może mieć swoje konsekwencje także w świecie technologii. Już od lat giganci wiedzą, gdzie teraz trzeba sprzedawać swoje sprzęty. I gdzie zacząć je produkować.
Na Ziemi już żyje 8 miliardów ludzi. Z tego 1,4286 mld w Indiach, co czyni ten kraj największy pod względem populacji. Na drugie miejsce spadają więc Chiny z liczbą mieszkańców wynoszącą 1,4257 mld. Dodajmy jednak, że opieramy się na szacunkach Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych, a podanie dokładnego terminu "wyprzedzenia" jest praktycznie niemożliwe. Można jednak przyjąć, że najpóźniej do połowy tego roku rzecz stanie się oficjalnie przyklepana.
Chińczycy spokojnie przyjęli stratę pierwszego miejsca. Na razie?
Jak pisze Bussines Insider, na Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera mieszkańcy nie wydają się być zmartwieni porażką. Jeden z nich zauważył, że im więcej ludzi jest w danym kraju, tym większa odpowiedzialność spoczywa na współmieszkańcach. Wang Wenbin, rzecznik chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, stwierdził z kolei, że nie liczy się liczba, a jakość mieszkańców.
Faktycznie Chińczycy mogą spać spokojnie. Jak podkreśla Ignacy Morawski na łamach Pulsu Biznesu, Indie mają PKB na głowę mieszkańca aż o około 60 proc. niższe niż Chiny. Z kolei tempo wzrostu jest takie samo, 4-5 proc. rocznie w ciągu dekady, więc Chińczycy będą w stanie zachować bezpieczny dystans. Mimo wszystko w dalszej perspektywie spodziewane są przetasowania, choćby dlatego, że wraz z postępującym spadkiem dzietności – w styczniu przyznano, że w ubiegłym roku liczba mieszkańców Chin zaczęła się zmniejszać i to o dziesięć lat wcześniej niż zakładano – hamować będą także możliwości produkcyjne. "Jeśli jakiś kraj zdetronizuje USA jako największą gospodarkę świata, będą to Indie, a nie Chiny"- przewidywał na łamach "Krytyki Politycznej" Yi Fuxian.
Eksperci wskazują, że kluczem do sukcesu Chin była przez lata wielka industrializacja. W Indiach nie postępuje ona tak gwałtownie, a ludność wiejska wciąż stanowi przewagę. Mimo tego coraz więcej przenosi swoją produkcję do Indii, w tym Apple. W ich przypadku: z różnymi skutkami. Na początku roku media informowały o tym, że obudowy do iPhone'ów produkowane w tamtejszych fabrykach były kiepskiej jakości i aż co druga nadawała się do wyrzucenia.
Jak donosił Financial Times, w Indiach pracuje się trochę inaczej niż w Chinach. Dla Chińczyków realizacja umowy dla zagranicznego partnera była wręcz świętością, stąd fabryki pracowały z nieprawdopodobną szybkością, oddając produkty przed czasem. W Indiach aż takiej pilności nie ma.
Indie stały się ważną alternatywą wobec Chin, po tym jak kraj stał się bardzo niepewnym partnerem. Kwestie covidowe, protesty, a przede wszystkim relacje na linii USA-Chiny sprawiają, że dostawa podzespołów czy części prędzej czy później może stanąć pod znakiem zapytania. Jednak jak widać, przeniesienie się do innych rejonów nie jest tak prostą sprawą. Wiele firm się na to decyduje, Samsung zrobił to np. już dwa lata temu.
Od dawna Indie to jeden z najważniejszych rynków dla producentów smartfonów. Z oczywistych powodów: baza potencjalnych klientów jest ogromna. W tym tygodniu Apple otworzył swoje dwa sklepy, pierwsze w Indiach. Rynek jest trudny, bo póki co Android stanowi tam 95 proc. całości. Według szacunków średnia cena kupowanego smartfonu w tym kraju wynosi 224 dol. Eksperci mówią, że indyjski rynek przypomina pod tym względem Chiny sprzed 15-20 lat. Potencjał jest ogromny, skoro w samym fiskalnym 2022 roku Apple zarobił w Chinach 74 mld dol. ze sprzedaży, co stanowiło 18 proc. całkowitych przychodów.
Rozwój Indii a ekologia
Na razie pod tym względem postęp wygląda co najmniej niepokojąco. Gospodarka tego państwa odpowiada za trzecią najwyższą emisję gazów cieplarnianych na świecie. I chociaż nie tak dawno zapowiedziano, że do 2070 roku Indie osiągną neutralność klimatyczną, a do 2030 roku połowa zapotrzebowania na energię ma pochodzić ze źródeł odnawialnych, dziś obietnice wyglądają nieco blado. Tym bardziej że Indie obecnie zamawiają węgiel w rekordowych ilościach, na dodatek od Rosji.
W Indiach już dochodziło do poważnych problemów związanych z brakiem wody – ludzie dosłownie o nią walczyli na ulicach.
Niedawne badania naukowców nieco uspokajają. Chociaż na świecie do 2050 będzie nas już 8,8 mld, to potem populacja będzie gwałtownie spadać. Pesymistyczny scenariusz zakłada, że w 2100 roku liczba ludzi na Ziemi wyniesie 7,3 mld, zaś optymistyczny – że 6 mld. Według autorów publikacji, grupy Earth4All, spadek będzie konsekwencją podnoszenia się poziomu wykształcenia, szczególnie wśród kobiet, a także wzrostem dochodów. Od dawna powtarza się, że bogatsze społeczeństwa po prostu nie chcą mieć dzieci. Co ciekawe, przykład Chin czy właśnie Indii to poniekąd potwierdza, bo populacja w tym ostatnim kraju także spada – choć nie aż tak szybko jak w Chinach.
zdjęcie główne: Sumit Saraswat, Shutterstock