REKLAMA

Sąd podjął decyzję w sprawie Apple'a i Epic Games. Apple świętuje, a Epic udaje, że też świętuje

Spór Apple z Epic Games ciągnie się od 2020 roku. Teraz poznaliśmy werdykt sądu apelacyjnego, który uznał, że racja leży po stronie producenta iPhone'ów.

25.04.2023 09.33
apple
REKLAMA

Apple świętuje, bo sąd apelacyjny uznał 9 z 10 roszczeń na korzyść firmy, potwierdzając tym samym wyrok z 2021 roku. Epic Games nie do końca odchodzi z niczym, bo decyzją sądu twórcy aplikacji publikujący swoje dzieła w App Store mają prawo zamieszczać w programach linki pozwalające przeprowadzać transakcje poza cyfrowym sklepem giganta. Jednak w przypadku najważniejszej kwestii – wykorzystywanie domniemanego monopolu – wydający wyrok uznali, że Apple nie naruszył prawa antymonopolowego.

Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się w sierpniu 2020, kiedy Epic Games, wydawca niezwykle popularnego Fortnite'a, dodał opcję płatności w grze, omijając zasady obowiązujące w App Store. Epic Games po prostu nie chciał dzielić się z Apple'em 30 proc. prowizją. Reakcja była natychmiastowa i stanowcza. Albo płacisz, albo wypadasz – i faktycznie Fortnite wyleciał z App Store'u.

REKLAMA

Apple tłumaczył, że chodzi o bezpieczeństwo użytkowników: wpłacający mają pewność, że transakcja odbywa się na uczciwych, jasnych zasadach. Twórcy aplikacji odpierają: Apple pobiera prowizję, a gdy nie chcesz się dzielić, wypadasz z ogromnego sklepu. To nie fair, bo nie masz jak rywalizować z molochem.

W pozwie przeciwko Apple'owi Epic Games zaznaczał, że:

Apple zmusza deweloperów, aby ci zgodzili się, by nie oferować czegoś takiego jak wybór metod płatności. Apple idzie tak daleko, że nie pozwala nawet wspominać użytkownikom, iż ci mają możliwość zakupu tej samej zawartości alternatywną metodą poza aplikacją, np. poprzez przeglądarkę internetową. Ponieważ Apple ma monopol na dystrybucję w środowisku iOS za pomocą App Store, deweloperzy nie mają innego wyjścia, jak zgodzić się na ten antykonsumencki węzeł. Albo będzie tak jak chce Apple, albo wcale.

REKLAMA

W pozwie zaznaczono także, że Apple stał się "behemotem pożądającym pełnej kontroli nad rynkiem, blokującym konkurencję oraz spowalniającym innowacje". Rzecz jasna Apple nie pozostawał dłużny, odpierając, że "Epic rysuje sam siebie jako współczesnego Robin Hooda, podczas gdy w rzeczywistości to warta miliardy dolarów korporacja, która po prostu nie chce płacić za niesamowitą wartość czerpaną z App Store’u". I po prawdzie było w tym sporo racji, bo przecież Epic Games to nie mały, niezależny twórca, a potężna i bogata firma. Z danych udostępnionych przez Apple'a wynikało, że twórcy głośnego tytułu zarobili na platformach mobilnych firmy z Cupertino 600 mln dol. Na biednego nie trafiło.

To jeszcze nie koniec sprawy. Epic Games zaznacza, że konieczność zostawienia furtki prowadzącej do innych płatności poza App Store to "na szczęście pozytywna decyzja sądu", a firma planuje kolejne kroki. Przynajmniej tak zapowiedział Tim Sweeney, założyciel i CEO Epic Games.  

Dziś Apple świętuje, choć ciągle zasadne wydaje się pytanie, czy wizerunkowo firma na tym dobrze wyszła.

*zdjęcie główne: mundissima, Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA