REKLAMA

Gates uderza w Muska. Zamiast Marsem, powinien się zająć Ziemią

Zdaniem Billa Gatesa olbrzymie pieniądze, które idą na spełnienie kosmicznych aspiracji miliarderów, np. Elona Muska, mogłyby zostać lepiej spożytkowane tu, na Ziemi.

Bill Gates i szczepionki
REKLAMA

W rozmowie z BBC, Bill Gates odpowiedział, że jego zdaniem pieniądze pompowane w to, aby można było snuć wizje o kolonizacji Marsa, są zbyt duże. Zamiast tego, mówi współzałożyciel Microsoftu, można byłoby kupić szczepionki i uratować wiele ludzkich istnień. To wystarczający powód, aby nie lecieć póki co na Marsa - uważa filantrop.

Pewnie nie zabraknie osób, które zgodzą się z Gatesem. Teoretycznie jest w tym sporo racji. Na Ziemi jest sporo nieszczęścia, zagraża nam katastrofa klimatyczna, więc zamiast coś z tym zrobić, planuje się podbój kolejnej planety. Priorytet powinien być chyba inny.

REKLAMA

Wypowiedź Gatesa jest jednak bardzo populistyczna

Owszem, można zarzucać Muskowi, że często nie dowozi swoich projektów, a jego obietnice sprzed lat ciągle nie zostały zrealizowane. Mówienie, że zamiast tego powinno przeznaczyć się pieniądze na cele charytatywne czy filantropijne, rodzi inne pytania: czy jakąkolwiek działalność miliarderów bylibyśmy w stanie usprawiedliwić i zracjonalizować, zestawiając ją z alternatywą w postaci kupna szczepionek?

Jakby się tak zastanowić, inwestycja Marka Zuckerberga w Metaverse z tego punktu widzenia jest tak samo szokująca, jak marsjańskie plany Muska. 4,28 mld dol. - tyle wyniosła strata w czwartym kwartale ubiegłego roku działu Reality Labs, którym bezpośrednio zarządza szef Facebooka. Łącznie w całym roku dział ten zanotował stratę - uwaga - 13,7 mld dol.! Pewnie dałoby się kupić za to sporo szczepionek.

Wcale nie stoję na stanowisku, że miliarderzy mogą rozrzucać pieniądze na prawo i lewo, a reszta planety nie ma prawa tego krytykować. Zastanawiam się jednak, czy kolejni miliarderzy zostający filantropami to jest coś, czego nam w tej chwili brakuje. Gates sądzi np., że Elon Musk w końcu będzie wolał się dzielić majątkiem, by zrobić coś pożytecznego dla wielu.

Bill Gates realizuje tzw. filantrokapitalizm. Matthew Bishop, autor tego określenia, stwierdził, że "nowi filantropi są zafiksowani na punkcie zdefiniowanych rezultatów, targetów, efektywności i rygorystycznych metod pomiaru postępów". Naprawienie świata to po prostu kolejny cel, wyzwanie, które trzeba odhaczyć. To jednak bardzo ryzykowna droga.

Przykładem na to była m.in. szczepionka na malarię, w którą fundacja Gatesów dużo zainwestowała

REKLAMA

Naukowcy zwracali jednak uwagę, że ze względu na niską skuteczność - 40 proc. - i stosunkowo krótki czas ochrony, wydanie tak dużych środków okazało się po prostu bez sensu. Lepiej by było, gdyby przeznaczyć pieniądze na poprawę warunków życiowych tam, gdzie malaria grasuje - bo jest najpowszechniejsza wśród ludzi biednych, mieszkających w trudnych warunkach, na podmokłych terenach.

Inny zarzut to fakt, że fundacje miliarderów działają praktycznie bez kontroli. Świętochowska cytowała np. jednego z zagranicznych publicystów, który słusznie zauważał: "może z perspektywy społeczeństwa to nie jest świetny pomysł, by osoby bez mandatu demokratycznego podejmowały dalekie w skutkach decyzje dotyczące dobrobytu ludzi na całym świecie". Teraz wyobraźcie sobie szalonego Elona Muska, odkrywcę transportu publicznego, który w swoim stylu bierze się za wynalezienie leku na raka. Strach się bać.

Bill Gates zaprasza kolejnych do klubu "dobrych filantropów", ale my raczej powinniśmy na takie zaproszenia patrzeć nieufnie, a nawet krytycznie. Potrzebujemy raczej współpracy globalnej, a nie pojedynczych super-bohaterów zakładających fundację i ratujących świat tak, jak im się wydaje, że powinno się to czynić. Ja Muska-filantropa po prostu bym się bał.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA