REKLAMA

Szef NASA nadal boi się Chin. "Zabiorą nam Księżyc"

Wychodzisz wieczorem na spacer. Niebo jest bezchmurne, na wschodzie widać już delikatną poświatę na horyzoncie. Za chwilę wzejdzie Księżyc. Poświata jednak jest czerwonawa, a nie biaława. Kiedy pojawia się Srebrny Glob okazuje się, że jest czerwony, a nie biały. Jego powierzchnię zaanektowały Chiny. Stany Zjednoczone nie mają tam wstępu. Takie koszmary muszą się śnić Billowi Nelsonowi, obecnemu administratorowi NASA.

czerwony ksiezyc
REKLAMA

Do takich wniosków prowadzi bowiem lektura wywiadu udzielonego przez Nelsona portalowi Politico. 80-letni administrator NASA, były astronauta nie pierwszy raz w wywiadzie ostrzega przed Chinami, które obecnie są największym rywalem Stanów Zjednoczonych w przestrzeni kosmicznej. W trakcie swojej kadencji Nelson wielokrotnie zwracał uwagę na konieczność intensyfikacji działań i wysiłków na rzecz utrzymania przewagi w przestrzeni kosmicznej.

Mimo tego, że pod koniec 2022 roku udało się w końcu wystrzelić rakietę SLS ze statkiem Orion w przestrzeń kosmiczną i zrealizować całą misję Artemis I, do amerykańskiego załogowego lądowania na Księżycu jeszcze daleka droga. Misja Artemis III, w ramach której ludzie mieli wrócić na Księżyc początkowo planowana na 2024 rok, aktualnie planowana jest realnie na 2027 rok, przy czym wszystko wskazuje na to, że i ten termin ulegnie przesunięciu.

REKLAMA
 class="wp-image-1716519"
Administrator NASA "straszący" chińskim łazikiem marsjańskim Zhurong

Nelson wie jednak, że nie tylko on patrzy w stronę Księżyca. Chiny, które jeszcze kilkanaście lat temu praktycznie nie istniały w sektorze kosmicznym, teraz realizują kolejne coraz bardziej skomplikowane misje, regularnie wysyłają lądowniki i łaziki na Księżyc, a w ostatnim czasie nawet zbudowali własną stację kosmiczną. Wiadomo zatem, do czego to prowadzi. W 2022 roku przedstawiciele chińskiej agencji kosmicznej potwierdzili, że w planach jest już pierwsza załogowa misja na Księżyc. Co więcej, owe plany wskazują na pierwsze lądowanie załogowe w 2028 roku.

Tej ostatniej informacji Nelson obawia się najbardziej. Daty realizacji misji kosmicznych NASA podaje zazwyczaj ambicjonalnie. Efekt jest taki, że niemal żadna misja nie jest realizowana na czas. Możliwe zatem, że gdy teraz specjaliści z NASA mówią o lądowaniu w 2027 roku, to mówią w rzeczywistości „chcielibyśmy/mamy nadzieję/staramy się wylądować tam w 2027 roku”. To z kolei oznacza, że rzeczywisty termin może ulec przesunięciu. W Chinach jednak jest inaczej. Wszystkie misje kosmiczne w ostatnich latach realizowane są we wcześniej ogłaszanym terminie.

Istnieje zatem spora szansa lub - jak kto woli - spore ryzyko tego, że Chiny wylądują na Księżycu przed Stanami Zjednoczonymi. Nie trzeba tutaj mówić, jak ogromnym osiągnięciem propagandowym byłoby to dla Chin i jak dużą porażkę byłoby to dla NASA i Stanów Zjednoczonych. Chiny mogłyby ogłosić, że doszło do potężnej zmiany na pozycji lidera w przestrzeni kosmicznej, a w Stanach Zjednoczonych mit NASA, jako agencji, która może dokonać wszystkiego ("bo przecież postawiła człowieka na Księżycu") ległby w gruzach.

Chiński Księżyc

W swoich obawach Nelson jednak idzie jeszcze o krok dalej. Dziennikarzowi Politico mówi bowiem, że Stany Zjednoczone są już uczestnikami prawdziwego wyścigu kosmicznego, w którym pozycja lidera jest zagrożona.

REKLAMA

Według Nelsona Chiny mogą nie tylko dotrzeć na Księżyc przed Stanami Zjednoczonymi, ale też mogą ogrodzić sobie kawałek jego powierzchni, uznać go za swój i zakazać lądowania na nim. Sceptycznie nastawiony do Chin administrator NASA przekonuje, że Chiny mogą tego dokonać "pod pozorem prowadzenia tam badań naukowych".

Choć twierdzenia o wyścigu kosmicznym nie można podważyć, bo jest on widoczny dla każdego, kto śledzi doniesienia z przestrzeni kosmicznej, to jednak twierdzenia o chęci przejęcia części powierzchni Księżyca nie da się obronić.

Przede wszystkim nie ma żadnych dowodów, które by świadczyły o takich planach. Po drugie od lądowania na Księżycu jest bardzo daleka droga do stworzenia na nim stałej bazy załogowej (w USA ta droga trwa już 50 lat i nadal jej końca nie widać). Po trzecie, utrzymanie takiej bazy byłoby astronomicznie drogie i nie wiadomo czy komukolwiek - niezależnie czy Chinom, czy Stanom Zjednoczonym - faktycznie by zależało na utrzymywanie takiego przedsięwzięcia.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA