Halo, mamy 2022 r., a Apple totalnie nie rozumie, czego potrzebują ludzie
Apple pokazuje najlepsze aplikacje na wszystkie swoje systemy! To powinno być wielkim wydarzeniem, ale w tym roku jedyną reakcją jest wzruszenie ramion. Nie mam żadnej z tych aplikacji i do tego nie mam chęci sięgnięcia po nie.
Pamiętam, gdy listy najlepszych aplikacji roku wywoływały ekscytację i były kopalnią perełek. Co roku czekałem na zestawienia Apple’a i Google’a, by zobaczyć, czy nie omija mnie jakiś trend i czy nie przegapiłem czegoś wartościowego.
Nie raz i nie dwa zdarzało się, że odkrywałem genialne aplikacje. Oczywiście sporo było takich, które na dłuższą metę okazywały się nieprzydatne, ale instalowałem większość aplikacji z list "the best of", by sprawdzić najlepsze pomysły, nietypowe rozwiązania i ciekawe interfejsy użytkownika.
W 2022 r. zrobiło się nudno. A nie powinno, bo Apple świętuje 10 lat swoich nagród.
Tegoroczna edycja App Store Awards jest okrągłym jubileuszem. Apple przyznał nagrody 10. raz, co jeszcze bardziej podnosi rangę wydarzenia. A przecież nawet bez jubileuszu jest o czym mówić, bo przecież App Store jest jedynym sklepem z aplikacjami na iPhone’a. Korzysta z niego 1,2 mld ludzi, a rocznie sklep generuje 85 mld dol. zysku na czysto. A kto wie, może w 2022 r. pęknie pełne 100 mld, bo ta kwota z roku na rok bardzo znacząco rośnie.
Mamy więc gigantyczny biznes skupiający z jednej strony przegigantyczną bazę użytkowników, a z drugiej najzdolniejszych programistów i designerów. I co dostajemy? Pełną listę najlepszych aplikacji na systemy Apple przedstawiła Malwina.
Aplikacja roku na iPhone'a to raczkująca społecznościówka.
Najlepsza aplikacja na iPhone’a to społecznościówka BeReal. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym wyborze, bo choć z perspektywy użytkownika jest to mało interesujące, to z perspektywy obserwatora rynku widzę tu arcyciekawe zagranie.
Wiemy, że kondycja social mediów jest coraz słabsza. Nadal są tam setki milionów lub wręcz miliardy użytkowników, ale Facebook/Meta tracą wygar i - po raz pierwszy w historii - tracą również wspomnianych użytkowników. Instagram to telezakupy w wersji 2.0. Twitter pod rządami Muska ma gigantyczne problemy finansowe i wizerunkowe. Na fali wznoszącej jest za to TikTok, który z kolei ma chińskie konotacje.
I na tym rynku Apple "namaszcza" nowego gracza, czyli BeReal. W sytuacji, gdy wiele osób rozgląda się za nową aplikacją społecznościową, taki głos staje się naprawdę istotny. Ma to też wydźwięk biznesowy, bo pamiętajmy, że z jednej strony Facebook/Meta stają się naturalnym konkurentem Apple'a w związku z Metaverse, natomiast w przypadku Twittera można już mówić o otwartej wojnie pomiędzy zarządem Muska a wycofującym reklamy Apple’em.
Tyle uwarunkowań rynkowych. A co z perspektywą zwykłego użytkownika? Osobiście nie mam czasu, chęci, ani siły, by angażować się w kolejnej aplikacji społecznościowej. Póki nie jestem przyparty do muru, korzystam z Twittera, na którym mam świetnie dostrojony feed, a także z Instagrama, na którym podglądam znajomych z prawdziwości. Są to aplikacje, z którymi jestem od ponad dekady. BeReal będę obserwował, ale z doskoku. Kolejne konto w nowym miejscu to po prostu za dużo.
Aplikacją roku na iPada są notatki. Czy na pewno mamy 2022 r.?
Serio, Apple? Robicie z iPada komputer. Pakujecie tam procesor M2 znany z superwydajnych komputerów. Pompujecie ceny, argumentując to rosnącymi możliwościami i mocą. Rozwijacie system multitaskingu i pracy na wielu oknach jednocześnie. Pokazujecie coraz doskonalsze klawiatury do obsługi tych potężnych maszyn.
A aplikacją roku zostaje notatnik, który zdaje się odkrywać znany od lat rysik. Doprawdy, w pełni zrozumiałbym ten wybór 3-4 lata temu, ale dziś? Dziś iPad potrzebuje pełnoprawnego Final Cuta i innych programów klasy desktopowej, a nie piętnastej apki do robienia notatek.
Z kolei aplikację roku na Maca jest drzewo genealogiczne.
MacFamilyTree 10 to aplikacja do tworzenia drzewa genealogicznego. Pomysł jest dobry i warty wspierania, natomiast sama koncepcja programu do drzewa genealogicznego dostępnego wyłącznie na Maca całkowicie mija się z celem.
Znacie serwis My Heritage? Jest to drzewo genealogiczne zrobione w bardzo przemyślany sposób. Całość jest dostępna w przeglądarce, a nasze drzewo może być w pełni bądź częściowo widoczne dla innych użytkowników. Kiedy system znajdzie powiązane osoby, możemy połączyć nasze drzewo z drzewami innych. Dzięki temu wiele osób może tworzyć jedno ogromne drzewo, a do tego możemy poznać członków rodziny, których zupełnie nie znaliśmy.
To wszystko pokazuje mi, że czas wielkich przełomów w kwestii aplikacji jest już raczej za nami.
Używamy tego samego zestawu apek, a jeśli coś nowego na chwilę przykuje naszą uwagę, to po tygodniu jest bez żalu usuwane z pamięci telefonu. Trochę tęsknię za czasami, kiedy rynek mobile był jeszcze ekscytujący.