REKLAMA

Zignorowali ostrzeżenie o wycieku danych. Chwilę później dostali SMS-y od szantażystów

Wiele osób z niepokojącą lekkością ducha podchodzi do prywatności i bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni. Przecież nie mają nic do ukrycia i nie robią drogich zakupów w internecie. Tymczasem utrata kontroli nad danymi może doprowadzić do poważnych konsekwencji.

10.10.2022 08.39
sms komornik pge oszustwo
REKLAMA

Można odnieść wrażenie, że ogólne społeczeństwo nie zostało odpowiednio wykształcone do posługiwania się nowoczesną elektroniką. W bardzo krótkim czasie, dosłownie na przestrzeni kilkunastu lat, internet z technicznej ciekawostki stał się ogólnodostępnym i powszechnym i bardzo przydatnym medium. Korzysta z niego znacząca większość obywateli rozwiniętego świata. Nie zawsze rozumiejąc jak działa i czym grozi.

REKLAMA

Czytaj też:

Edukacja z podstaw cyberbezpieczeństwa niemalże nie istnieje. Nic więc dziwnego, że każdego dnia na skutek cyberwłamań tysiące złotych trafia w ręce cyberzłodziei. Część z tych przestępstw byłaby łatwa do uniknięcia, gdyby internauci rozumieli znaczenie cyfrowych danych. Ignorowanie problemu może mieć fatalne konsekwencje. Pewien świeży przypadek z Australii doskonale to ilustruje.

Klienci sieci komórkowej zignorowali ostrzeżenie o włamaniu. Jakiś czas później zaczęli otrzymywać SMS-y z groźbami i szantażem.

Australijska sieć komórkowa Optus pod koniec minionego miesiąca padła ofiarą cyberataku, w wyniku którego z jej bazy danych skradziono 10 tys. wpisów z bazy danych o klientach. Owe wpisy obejmowały imiona i nazwiska, adresy korespondencyjne i numery dowodów tożsamości. Sieć miała wpłacić milion dolarów okupu w zamian za nieujawnienie tych danych.

Nie wiadomo, jak sprawa została rozwiązana, ale wystosowana przez hakerów groźba zniknęła z internetu. Być może opłacono okup, być może sprawców ujęto. Sieć Optus milczy na ten temat, powiadomiła jednak wszystkich 10 tys. klientów o incydencie. Część lekkoduchów ostrzeżenie zignorowała, decydując się na niepodejmowanie żadnych kroków. A po co jakiemuś hakerowi mój adres i numer prawa jazdy, niech mi przyśle pocztówkę.

Jakiś czas po incydencie 93 klientów Optusa otrzymało z nieznanego numeru groźnie brzmiące wiadomości. Informowały, że nadawca jest w posiadaniu danych osobowych klienta. Daje mu wybór: depozyt 2000 dol. na wskazane konto w banku lub wykorzysta skradzioną tożsamość do nabrania pożyczek, gdzie się da i innej przestępczej aktywności.

Szantażysta nie przemyślał za dobrze swojego planu. Szantażowane osoby zgłosiły się na policję. Ta ustaliła w jakim banku zostało założone konto, w efekcie ustalając tożsamość sprawcy (tu wedle relacji Guardiana). Okazał się nim 19-latek, który znalazł fragment skradzionej bazy na jednym z for internetowych. Jak widać, niezbyt rozgarnięty.

REKLAMA

Byle dzieciak może dokonać kradzieży i wymuszenia online.

Jednak wyłącznie pod warunkiem lekkomyślności osoby okradanej. Dopóki internauta pilnuje swoich danych i stosuje zasadą ograniczonego zaufania względem kogokolwiek i czegokolwiek, internet niezmiennie pozostaje dla niego pożytecznym miejscem. Nie wolno jednak lekceważyć zagrożeń związanych z cyberbezpieczeństwem. A wszelkie próby włamania na konto i kradzieży tożsamości należy traktować bardzo poważnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA