REKLAMA

Kiedy rzeczywistość jest zbyt blada, telewizory będą ją ubarwiać. Widziałem najnowszy sprzęt Philipsa

Philips wyraźnie nie lubi się nudzić. Jego procesory obrazu P5 już od dawna są uważane jako jedne z najlepszych w branży telewizyjnej. Firma też podzespoły z najwyższej półki, jest jedną z pierwszych która stosuje nowiutkie panele OLED Ex. Czas osiąść na laurach? Wręcz przeciwnie.

02.09.2022 18.22
philips tv dźwięk oferta 2022
REKLAMA

Większość znanych producentów telewizorów ma kilka atutów, z którymi się szczególnie kojarzy. W przypadku Philipsa wskazałbym dwie rzeczy. Po pierwsze: Ambilight, czyli unikalny system doświetlenia przestrzeni za telewizorem. Znajdujący się za panelem zestaw LED-ów rozświetla znajdującą się za odbiornikiem ścianę, redukując zmęczenie oczu podczas długich seansów, zapewniając iluzję większego obrazu czy po prostu stanowiąc efektowną ozdobę.

REKLAMA

Drugim jest chipset P5, chwalony przez licznych ekspertów za sprawną obróbkę obrazu, w szczególności w zakresie reprodukcji i upłynniania ruchu.

Czytaj też:

Telewizory premium Philipsa już od pewnego czasu mogą równać się z najlepszymi konkurentami. Producent wykorzystuje w nich matryce LG Display OLED i zazwyczaj stara się o ich najlepsze odmiany.

W najnowszych telewizorach Philips OLED wykorzystana jest matryca OLED Ex, która po dodatkowych modyfikacjach Philipsa ma osiągać zawrotną - jak na OLED TV - szczytową jasność 1300 nitów. Inne parametry obrazu, jak reprodukcja kolorów i cała reszta, również jest u Philipsa na wysokim poziomie. Czym więc się wyróżnić?

Samsung idzie w styl, rozdzielczość 8K i smart home. Sony udostępnia swoje filmy w niespotykanej w żadnym innym streamingu jakości. LG wygina swoje wyświetlacze.

A Philips? Również zamierza stawiać na swoje mocne strony, czyli Ambilight, pozyskiwanie najlepszych podzespołów i w chipset P5. A także zamierza przy okazji nieco ucywilizować branżę home audio. Ale... skoro P5 i tak już jest słusznie chwalony, to co tu właściwie ulepszać? Miałem okazję o to spytać.

Philips OLED937 i Philips OLED907. Najlepsze w historii telewizory Philipsa, z matrycami OLED EX i systemem dźwięku od B&W.

 class="wp-image-2373975"
Kostas Vouzas, szef TP Vision, na premierze nowych telewizorów Philips OLED.

Na początek informacje ogólne. Wspomniana okazja do rozmów z przedstawicielami Philipsa o przyszłości firmy i branży nadarzyła się przy okazji konferencji prasowej TP Vision (właściciel marki Philips na rynku RTV) z okazji premiery nowych sztandarowych telewizorów firmy. Są to OLED937 i OLED907, które będą dostępne w przekątnych od 48 do 77 cali.

 class="wp-image-2374017"
Philips OLED937, czyli telewizor, na którym z przyjemnością można słuchać muzyki w wysokiej jakości.

Oba telewizory jako jedne z pierwszych na rynku wykorzystują najnowszą i najbardziej zaawansowaną matrycę od LG - OLED Ex (wyłączając modele 48-calowe). Oba też mają zapewniać świetny dźwięk bez konieczności kupowania zewnętrznego systemu audio. Tańszy OLED907 zapewnia 80-watowy dźwięk w systemie 3.1, zaś OLED937 sprzedawany jest z dedykowanym mu soundbarem w systemie 5.1.2 (Dolby Atmos). Oba systemy dźwiękowe powstały przy współpracy z firmą B&W.

Wspomniana matryca OLED Ex została zmodyfikowana przez TP Vision o niestandardowy moduł odprowadzania ciepła. To w połączeniu z autorskim systemem chroniącym matryce OLED przed wypalaniem sprawiło, że oba nowe telewizory mają bez problemu osiągać szczytową jasność 1300 nitów na bielach, co byłoby lepszym wynikiem od tego zapewnianego przez matryce QD-OLED w dowolnym telewizorze. Tę wartość będą jednak musiały zweryfikować niezależne testy.

 class="wp-image-2374158"
Trójstronny Ambilight (OLED907) kontra czterostronny (OLED937)

A właśnie, dlaczego nie QD-OLED? Jak zdradza Danny Tack, Director Product Strategy & Planning w TP Vision, same matryce nie są problemem.

- Prawdę powiedziawszy nie byliśmy dopuszczeni przez Samsung Display do negocjacji, bo ich produkcja jest nadal mało wydajna. Dlatego na razie maja dwóch klientów: Samsung Electronics i Sony. Rozmawiamy z nimi, na przyszły rok będziemy mieli te matryce i będziemy sprawdzać, jak działają z P5 i co możemy w efekcie na nich uzyskać w tym tandemie. QD-OLED są trochę lepsze w kolorach od używanych przez nas WOLED-ów, te z kolei są jaśniejsze i lepiej sobie radzą w jasnych pomieszczeniach. Obie technologie będą ewoluować, nie jestem pewien która w toku dalszej ewolucji okaże się lepsza

- komentuje.
 class="wp-image-2374005"
Sony A95K (po lewej) z matrycą QD-OLED i Philips OLED937 z matrycą WOLED. Po skierowaniu na oba telewizory jasnego źródła światła tylko jeden zachowuje właściwy odcień czerni.

Dodatkowo, w telewizorach pojawi się ulepszony Ambilight o nazwie Ambilight HD (trójstronny w 907, czterostronny w 937) i jeszcze lepszy chipset P5. Co to właściwie oznacza? I tu zaczyna się zabawa.

Analiza obrazu w czasie rzeczywistym. Klatka po klatce, by matryca i elektronika się nie nudziły.

Układ P5 szóstej generacji ma przenosić mechanizm automatycznego mapowania tonów (oraz, opcjonalnie, dodatkowe dane HDR10+/Dolby Vision, jeśli są zawarte w materiale) na zupełnie nowy poziom. Automatyczne mapowanie tonów to mechanizm obecny w niemal każdym telewizorze zgodnym z HDR10. Dzięki niemu treści o parametrach jasności znacznie wykraczających poza możliwości techniczne telewizora są poprawnie wyświetlane, bez przepaleń. Telewizor modyfikuje krzywą jasności na podstawie informacji zawartych w metadanych odtwarzanej treści.

Problemem takiego podejścia są niepożądane skutki uboczne. Materiał masterowany w Hollywood do 10 tys. nitów, następnie upraszczany przez dostawcę treści (np. usługodawcę VOD) do 4000 nitów jest następnie modyfikowany przez telewizor, by jego (powiedzmy) 500-nitowa matryca sobie z nim poradziła. Problem w tym, że jednorazowa modyfikacja krzywej jasności likwiduje przepalenia, ale też sprawia, że ciemniejsze elementy na ekranie mogą być mniej wyraźne i gorzej eksponowane. Za sprawą Dolby Vision bądź HDR10+ krzywa jest modyfikowana za sprawą dynamicznych metadanych, ale i tak to nie rozwiązuje problemu w całości.

Nowa wersja P5 jest w stanie analizować obraz analizując go klatka po klatce, co zapewnia dwojakie korzyści. Po pierwsze, niezależnie od kadru w obrazie mają się nie pojawiać przepalenia, ale też ciemne elementy kadru mają nie tracić na ekspozycji. Po drugie, tak wnikliwa analiza pozwala rozszerzać materiał źródłowy. Tu wkracza sztuczna inteligencja TP Vision, która rozumie treść obrazu i wie, jak powinna się rozkładać jasność w kadrze i jaka powinna być amplituda pomiędzy jasnymi a ciemnymi elementami obrazu w danym kontekście.

To rodzi pewne obawy. Nie bez powodu filmowcy kilka lat temu zorganizowali wspólny protest przeciwko producentom telewizorów, którzy ich zdaniem niszczą sztukę filmową, przekłamując pracę kamerzystów, montażystów i kolorystów. Branża posłuchała tego protestu, czego efektem jest Filmmaker Mode: tryb dostępny w każdym dobrym telewizorze (w tym w Philipsach), który skupia się wyłącznie na wiernym odwzorowaniu obrazu ze źródła, bez żadnych ulepszeń. Tymczasem powyższy (opcjonalny, domyślnie włączony) mechanizm zapewnia iluzję, jakby ten sam materiał był nakręcony niby lepszą kamerą i zakodowany niby lepszym kodekiem. Czy to nie niedopuszczalne przekroczenie pewnej granicy.

„Powiedz mi, podoba ci się obraz w Filmmaker Mode bo tak uważasz, czy bo Tom Cruise powiedział, że ma ci się podobać?”

- Zwracam uwagę, że wyświetlacze telewizorów dawno już swoimi możliwościami przekraczają to, co jest dostępne do oglądania. Większość treści nadal jest masterowana w palecie BT.709, podczas gdy na rynku są już matryce celujące w BT.2020. Ta druga oczywiście jest znacznie szersza, z większą liczbą barw i odcieni.

- mówi Danny Tack w rozmowie ze Spider’s Web.

Stanowisko Danny’ego w TP Vision opisane jest jako Director Product Strategy & Planning. Jest on jednak szeroko w branży szanowanym ekspertem od obrazu, swoistym guru wśród entuzjastów i szanowanym autorytetem. Jednak w przeciwieństwie do większości innych autorytetów, jakich miałem zaszczyt poznać, Danny jest przeciwieństwem purysty. I choć wielokrotnie zapewnia w rozmowie ze mną, że Philips od dawna realizuje Filmmaker Mode wiernie i według założeń, odniosłem wrażenie - które sam zainteresowany później potwierdził - że wręcz nudzi go oglądanie treści w takim czystym trybie. Swojego Philipsa ustawia w tryb HDR Crystal Clear. U konkurencji najczęściej ów tryb nazywany jest Żywy lub Vivid. Co u licha?

- Zapytam przekornie. Czy to pana czytelnicy nie lubią trybu Żywego w telewizorze, czy też nie lubią go, bo Tom Cruise im powiedział, że jest zły? - zwraca się do mnie Danny. - Tak na dobrą sprawę wszystkie dobre telewizory ustawione w Filmmaker Mode wyświetlają taki sam obraz. Przynajmniej tak powinno być. Niektóre pewnie z drobnymi wadami, istotnymi głównie dla entuzjastów. Bo przecież o to chodzi w Filmmaker Mode. Jak pana czytelnik poprosi o włączenie kilku telewizorów i ustawienie ich w Filmmaker Mode, będzie miał problem ze wskazaniem który telewizor zapewnia lepszy obraz

- zauważa.

- Ale niech ten sam czytelnik ustawi najlepszy telewizor, dajmy na to, Sony w Filmmaker Mode i nasz telewizor w trybie HDR Crystal. Jestem niemal pewien, że w duchu przyzna, że na tym drugim, naszym telewizorze obraz będzie mu się bardziej podobał. Zresztą, czy bardziej nam się podobają surowe zdjęcia prosto z aparatu - czy też te same, ale po obróbce przez fotografa w jego cyfrowej ciemni? Wydaje mi się, że te drugie. HDR Crystal Clear to nic innego jak jasność, ostrość i kolor oryginału poddane stosownej obróbce

- ostatecznie pointując swoją myśl.

Ekspert TP Vision przyznaje jednak, że są różne podejścia do ulepszania obrazu i rozumie sceptycyzm. W rozmowie sam wzdychał nad pewnym koreańskim producentem, który w swoim trybie Żywym od razu i z miejsca podbija dwukrotnie kontrast. - Rezultat jest kiepski - komentuje Danny zgadzając się z poglądem, że przekroczenie pewnych parametrów w obrazie całkowicie zmienia wymowę sceny, jej nastrój czy estetykę.

To ostatnie jest zresztą jedną z większych pułapek dla algorytmów sztucznej inteligencji.

Jeden reżyser uwielbia specyfikę błony filmowej, barwi chemicznie swoje firmy osiągając nienaturalną, ale pożądaną kolorystykę. Jeszcze inny winietuje kadry. Jeszcze inny wprowadza zabieg artystyczny w formie filmowego ziarna. To wszystko może być postrzegalne jako potencjalne wady materiału źródłowego, które SI powinna naprawić. Wszak ta jest szkolona setkami milionów obrazów wzorcowych - o tym jak powinno wyglądać drzewo, jak powinno wyglądać niebo, skóra na twarzy i tak dalej.

Danny jednak uspokaja sceptyków. P5 i wiodące układy konkurencji w jego ocenie nie mają już tego problemu przy obróbce obrazu.

- Znaczy się, odpowiadam tylko za nasze algorytmy. Ale jak najbardziej przy ich szkoleniu brane jest to pod uwagę. Nasza SI potrafi odróżnić cyfrowe artefakty obrazu od specyfiki danego nagrania, na przykład intencjonalnie dodaną ziarnistość obrazu

- jak twierdzi.

Co innego odzwierciedlenie ruchu. Danny Tack poza rozmową ze mną prowadził też jedną z prezentacji dla ogółu zaproszonych dziennikarzy. W tym telewizyjny shootout, w którym OLED937 wisiał obok Sony A95K, LG G2 i Samsunga S95B. Wszystkie telewizory na fabrycznych ustawieniach, wszystkie w trybie Żywym. – Mamy 2022 rok, a nadal wiodący producenci sobie z tym nie radzą – zauważa Danny. W istocie, oprócz OLED937 z P5 tylko Samsung nie wyświetlał paskudnych artefaktów starając się konwertować sygnał źródłowy 24 Hz do natywnych 120 Hz. Mój rozmówca nie omieszkał wrócić do tej prezentacji i użyć jej jaki argumentu przeciwko, jego zdaniem, ślepemu trzymaniu się czystego obrazu w ramach Filmmaker Mode.

- Niektórzy też zapominają, że bardzo wiele zależy od technologii matrycy. Telewizory LCD mają dłuższy czas reakcji pikseli, co oznacza, że z uwagi na tę specyfikę same z siebie naturalnie upłynniają ruch, zamieniając swoją słabość w zaletę. Z kolei panele OLED ze swoim błyskawicznym czasem reakcji mocno eksponują fakt, że materiał był rejestrowany w 24 klatkach na sekundę, a więc jest bardzo niepłynny. Jeszcze inaczej działa projektor, domowy czy kinowy. Które wrażenie z odbioru tego samego materiału, gdzie technologia zupełnie inaczej radzi sobie z ruchem, jest tym, które miał na myśl reżyser?

- pyta przekornie.

Philips widzi dla siebie kolejne wyzwanie. Dokładnie to samo, z jakim mierzy się konkurencja. To gry wideo.

Gry wideo to specyficzny rodzaj treści, a owa specyfika wynika z interaktywności. Gdy telewizor przetwarza sygnał z aplikacji VOD, dekodera kablówki czy innego źródła, czas pracy procesora nie jest najistotniejszy. To przecież żaden problem, że telewizor wyświetli obraz i dźwięk pół czy nawet w sekundę później od jego otrzymania. W grach wideo liczy się każda milisekunda. Na przeliczenia związane z obrazem nie ma czasu. Te wszystkie wyszukane algorytmy korekty kolorów, kontrastu czy ruchu są wyłączane. Inaczej gracz zbyt długo by czekał po wciśnięciu przycisku na kontrolerze na stosowną reakcję na ekranie.

- Tak, to prawda. I nadal część mechanizmów nie może działać w Trybie gry. Widzimy jednak graczy i ich potrzeby. Jednym z moich celów na przyszłość jest uwolnienie mocy obliczeniowej procesora P5 w szerszym zakresie to Trybu gry. To jednak faktycznie należy do przyszłości.

– zauważa Danny Tack w rozmowie ze Spider’s Web.

Ale i tu wraz z zespołem inżynierów TP Vision dokonał technicznego przełomu. Związany jest on wyłącznie z matrycami OLED, ale konkurencja powinna zwrócić na niego uwagę.

Owym problemem jest specyfika matryc OLED Ex, których krzywa jasności nie przewiduje zmiennych częstotliwości odświeżania. Dopóki gracz ma ustawiony na sztywno tryb 60 Hz lub 120 Hz nie rodzi to problemu. Nowe konsole wprowadzają jednak zmienną częstotliwość odświeżania (VRR), co sprawia, że piksele nie są poprawnie wygaszane. Chipset P5 rozumie to zjawisko i wprowadza bez żadnego realnie odczuwalnego opóźnienia korekty w obrazie, przez co cały problem jest de facto pominięty.

Philips z misją cywilizowania dźwięku. Firma uważa, że sytuacja na rynku jest chora - i ma rację. Oto, jak chce ją zmienić.

 class="wp-image-2374023"
Philips Fidelio B1. W wersji #NSFW

Podłączanie kina domowego w 2022 r. czy zaawansowanego soundbara czy tak na dobrą sprawę jakiegokolwiek lepszego zewnętrznego audio wymaga nadal wiedzy... no może nie eksperckiej, ale takiej, która dla typowego konsumenta powinna być absolutnie zbędna. ARC, eARC, Atmos, DTS:X, PCM, Pass-through - co to wszystko znaczy? A to tylko część problemów. Philips nie rozwiąże ich wszystkich. Ale ma kilka dobrych pomysłów, które zamierza wcielić do swojej linii soundbarów Fidelio, a także do innych produktów audio.

W kwestii obsługi standardów, tu użytkownik ma się niczym nie przejmować. eARC, Dolby Digital, Dolby Atmos, DTS (w tym DTS Play Fi) to u Philipsa oczywistość. No ale przecież nie tylko u niego. Co wymyślił producent? Dwie i pół rzeczy. A, no i dodał lampki Ambilight do satelitów, co wzmacnia efekt generowany przez sam telewizor.

Zacznijmy od tej połówki, bo pomysł jest niezupełnie autorski. Chodzi o ułożenie poszczególnych głośników w soundbarze. Większość producentów decyduje się na układ TMM, podczas gdy Philips stawia na układ MTM zapewniający szerszą scenę dźwiękową. Nic więcej nie napiszę na ten temat bez testów porównawczych. Dużo ciekawsze wydają się dwie pozostałe nowości.

Pierwszą jest wprowadzenie takiej oczywistości do oprogramowania układowego tych produktów, jak informacje o innych produktach audio Philipsa. Dzięki temu można je relatywnie dowolnie łączyć. Subwoofer będzie wiedział, że w danej chwili współpracuje z kolumnami o takich a takich właściwościach akustycznych lub takim a takim soundbarem - by urządzenia, jako całość, mogły wzajemnie uzupełniać swoje braki i niedoskonałości.

 class="wp-image-2374119"
Samodzielny głośnik Wi-Fi, czy satelita będący częścią kina domowego? Tak.

Drugim dobrym pomysłem jest wprowadzenie do satelitów dodatkowej funkcji, jaką jest głośnik Wi-Fi. Po co kupować Echo czy innego HomePoda, skoro wystarczy wykorzystać to, co stoi już w pokoju dziennym? Satelita może pracować w trybie standalone jako głośnik Wi-Fi lub być częścią zestawu kina domowego, w zależności od potrzeb.

Klient będzie więc mógł kupić soundbar Fidelio B1 (900 euro, 7.1.2), 210-watowy głośnik niskotonowy Fidelio W1 (550 euro) i satelity Fidelio S1 (zgodne z Atmos, 330 euro za sztukę) i dowolnie je łączyć. Dwie kolumny stereo i tyle? Nie ma sprawy. Z czasem dokupienie tylko subwoofera, bez soundbaru? To będzie działać.

I światełka. Dużo światełek. Czyli Ambilight w wersji HD i Ambilight Aurora, czyli rozwinięcie pomysłu Samsunga.

 class="wp-image-2374164"
Ambilight (po lewej) kontra Ambilight HD

W nowych telewizorach Philipsa znany i kochany przez fanów marki Ambilight doczeka się dwóch usprawnień. Pierwsze to zwiększenie precyzji doświetlenia przez zwiększenie liczby LED-ów za telewizorem. Efekt widać na powyższym porównaniu: iluzja jest doskonalsza, jest więcej szczegółów. Choć osoby preferujące stary styl mogą go przywrócić w ustawieniach.

Druga nowość jest ciekawsza. To kopia pomysłu Samsunga (Ambient Mode), czyli wprowadzenie telewizora w stan bardzo niskiego zużycia energii celem wyświetlania na nim czegokolwiek - by był ozdobą salonu nawet gdy nie jest używany, ale też by nie zużywał za dużo energii. W trybie Ambilight Aurora wyłączany jest chipset P5 niemal w całości. Telewizor wówczas wyświetla na ekranie efektowne ruchome grafiki (bogata kolekcja zdjęć do wyboru, ma być uaktualniana na bieżąco, nie można jednak wykorzystać własnych grafik) podkreślane dodatkowo przez Ambilight. Świetne, choć obawiam się, że nie tak energooszczędne, jak samsungowa propozycja, gdzie dodatkowo matryca wprowadzana jest w energooszczędny stan.

Czy to poprawianie rzeczywistości nie okaże się zbyt wielkim problemem?

REKLAMA

Na razie można tylko spekulować. Pytania takie jak powyższe nie mogą być inaczej rozstrzygnięte niż za pomocą niezależnych i własnoręcznych testów. Choć sam jestem wyznawcą Filmmaker Mode trudno nie odmówić logiki w podejściu Philipsa. Skoro najnowsze telewizory są w stanie wyświetlić obraz o szerszym spektrum barwnym, to czemu nie wykorzystać tej możliwości i nie poprawić, na przykład, gradientowych przejść barwnych o szerszą gamę odcieni? Skoro punktowa jasność telewizora może osiągnąć wartość 1300 nitów, to znając strukturę całego obrazu czy nie warto techniką HDR podkreślić jasność elementów, które najpewniej i tak miały być bardzo jasne - ale kodowanie w SDR usuwa akurat tę informację?

Osobiście nadal jestem sceptyczny. Podczas prezentacji Philipsa byłem oczywiście pod dużym wrażeniem tego, co widziałem i słyszałem. To była jednak prezentacja w kontrolowanych warunkach, na materiałach przygotowanych przez producenta. Czy HDR Crystal Clear w układzie P5 najnowszej generacji w najnowszych telewizorach Philipsa faktycznie okaże się lepszym wyborem niż superwierny Filmmaker Mode? Zobaczymy. Na szczęście Philips (i jego konkurencja) nadal zapewniają wybór. I nadal starają się zadowolić widzów o obu podejściach. Dopóki ten wybór nie zniknie, nie pojawi się żaden problem. A nawet bez tej całej sztucznej inteligencji połączenie P5, OLED Ex i Ambilight HD zapowiada się na bardzo kuszącą propozycję.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA