REKLAMA

Robaki z misją specjalną. Dżdżownice ruszają na ratunek drzewom

Pomysł, aby drzewa, którym życie utrudnia wszechobecny beton, uzdrowiły dżdżownice wydaje się dobry. Boli jednak świadomość, że natura musi wkraczać do akcji przez nieodpowiedzialność człowieka. Niestety inni nie uczą się na błędach i pewnie niedługo będą prosić o pomoc pracowite robaki.

Dżdżownice na ratunek drzewom. Robaki mają specjalną misję
REKLAMA
REKLAMA

We Wrocławiu jest jeszcze czas na interwencję. Na ratunek 19 kasztanowcom na pl. Nowy Targ wypuszczono 19 batalionów dżdżownic – poinformował Zarząd Zieleni Miejskiej we Wrocławiu.

Zadanie dżdżownic jest proste: polepszyć życie drzew. A dlaczego rośliny mają problem? Cóż, wystarczy spojrzeć, jak pl. Nowy Targ wygląda:

 class="wp-image-2256474"
zdjęcie: Nadia Shevchenko/shutterstock

Jak widać - wzór betonozy. Nic dziwnego, że kasztanowce, które mają raptem 10 lat, już nie są w najlepszej formie.

Kompostowiec różowy, bo tak fachowo nazywa się sympatyczna dżdżownica, jest wykorzystywany do produkcji biohumusu. Zwiększa on aktywność biologiczną gleby, a także zdolność do samooczyszczania się od skażeń chemicznych. Słowem - to wysoka wartość nawozowa.

Jest w tym jakiś ponury absurd, że człowiek, który wyrządził krzywdy środowisku, teraz zwraca się o pomoc do natury. Dżdżownice będą wykonywać brudną robotę. A wystarczyło pomyśleć wcześniej.

Betonoza w Polsce ma się dobrze

Problem w tym, że nikt o tym nie myślał. Co gorsza, nie myśli do teraz - spójrzcie tylko, jak wygląda niedawno ukończony rynek w Leżajsku. Albo jakie plany ma Cieszyn na rewitalizację swojego placu.

W Łodzi, która niby ma stać się neutralna klimatycznie za unijne pieniądze, oficjalny profil miasta chwali się taką oto przestrzenią. Jak myślicie, będzie używana np. w przyszłym tygodniu, gdzie termometry znowu pokażą powyżej 30-stopni? Już wprost nie mogę doczekać się spacerów.

Pewnym wytłumaczeniem dla władz Wrocławia może być fakt, że pl. Nowy Targ to efekt starych grzechów. Po remoncie plac oddano do użytku mieszkańców w 2013 roku.

Może się wydawać, że dopiero teraz większą uwagę poświęca się betonozie. Jednak jak dowodzi tekst Dominiki Stryjewskiej, już w 2015 roku mieszkańcy Wrocławia narzekali, że plac kojarzy się z betonem i podziemnym parkingiem. Wymieniano wprawdzie leżaki, ale te zostały zaprojektowane tak, że nie da się z nich wygodnie korzystać w większej grupie. Od samego początku nie była to przestrzeń dla ludzi, więc obecne problemy nie mogą być zaskoczeniem.

REKLAMA

Dżdżownice być może i poprawią życie tych paru drzew, ale rodzi się pytanie, czy dla mieszkańców nie byłoby lepiej, gdyby ktoś pomyślał o odbetonowaniu miejsca. Jasne, to duże pieniądze i kolejne utrudnienia, ale nie oszukujmy się: prędzej czy później trzeba będzie podjąć taką decyzję. Im więcej betonowych placów, tym trudniej będzie się funkcjonowało w mieście bez drzew i zieleni.

Wykorzystanie przyrody, które jest oczywiście pro-ekologicznym rozwiązaniem, to robienie dobrej miny do złej gry. Przykleja się plaster na ropiejącą ranę. W tym przypadku: rozgrzaną do czerwoności. I będzie ona odczuwana przez mieszkańców jeszcze przez długi czas.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA