REKLAMA

Planetoida Bennu to istny pluszak. Sonda o mało się w niej nie utopiła

Pod koniec 2020 roku amerykańska sonda OSIRIS-REx zbliżyła się do powierzchni niewielkiej planetoidy (101955) Bennu, dotknęła jej, pobrała próbkę materii z powierzchni i natychmiast się od niej oddaliła. Teraz okazuje się, że tak naprawdę nie było tam na czym stanąć.

Planetoida Bennu to istny pluszak. Sonda o mało się w niej nie utopiła
REKLAMA

Dawno, dawno temu kiedy ludzkość przygotowywała się do pierwszego załogowego lądowania na Księżycu naukowcy nie byli pewni tak naprawdę jak będzie wyglądało lądowanie oraz pierwszy krok na powierzchni Księżyca. Naukowcy zastanawiali się podówczas jak głęboko zanurzą się wsporniki lądownika i jak głęboko będą sięgały buty astronautów, którzy zdecydują się wyjść na powierzchnię. Okazało się, że wcale źle nie było. Księżyc okazał się mieć stabilną powierzchnię, po której astronauci mogli poruszać się zarówno o własnych siłach, jak i jeżdżąc po powierzchni specjalnym łazikiem załogowym. Jak się jednak okazuje nie wszystkie obiekty w Układzie Słonecznym są aż tak zwarte.

REKLAMA

Planetoida Bennu, która okrąża Słońce w ciągu 437 dni to obiekt o średnicy zaledwie 492 metrów. Obliczenia trajektorii jej lotu wskazują, że pod koniec XXII wieku, w latach 2169-2199 zbliży się ona do naszej planety i to kilkukrotnie. Nawet jeżeli szansa na uderzenie w Ziemię wynosi 1 na 3000 to zważając na rozmiary Bennu powinniśmy się o niej dowiedzieć jak najwięcej. Z pewnością za 3-4 pokolenia przyszli naukowcy nam za to podziękują.

Aby dokładniej zbadać Bennu, NASA wysłała w jej kierunku sondę ORISIS-REx. Jej zadaniem było dokładne zbadanie planetoidy, ale przede wszystkim pobranie próbek gruntu z jej powierzchni i wysłanie ich na Ziemię. Sonda dotarła do Bennu w 2018 roku. Po niemal dwóch latach na orbicie sonda zbliżyła się do planetoidy, aby pobrać próbkę gruntu, która miała trafić na Ziemię.

Wtem niespodzianka!

Zgodnie z planem OSIRIS-REx miał na krótko wylądować na powierzchni planetoidy, pobrać niewielką próbkę gruntu i ponownie wystartować na orbitę, aby później odlecieć w kierunku Ziemi. Misja co do zasady przebiegała bez problemu aż do momentu lądowania.

Po dotknięciu powierzchni planetoidy sonda się nie zatrzymała. Zamiast tego zaczęła się zapadać w powierzchnię planetoidy niczym w ruchomych piaskach. Inżynierowie z misji Bennu przyrównują powierzchnię planetoidy do basenu z plastikowymi piłeczkami, ulubionego miejsca dzieci w licznych małpich gajach.

REKLAMA

W najnowszym artykule naukowym analizującym tę część misji naukowcy przyznają, że spodziewali się lądowania na stosunkowo twardej powierzchni i oczekiwali co najwyżej odrobiny uniesionego pyłu. Zamiast tego okazało się, że powierzchnia praktycznie nie stawiała sondzie oporu i zaczęła otaczać ją niczym ciecz.

To właśnie z tego powodu naukowcy postanowili dotknąć planetoidy jeszcze raz kilka miesięcy później. Także i to lądowanie potwierdziło przypuszczenia: Bennu nie jest 500-metrową skałą, a jedynie lekko związanym ze sobą zbiorem gruzu, skał i pyłu, między którymi jest stosunkowo dużo pustych przestrzeni. To z kolei znaczy, że gdyby za 180 lat Bennu trafił w atmosferę Ziemi to natychmiast by się w niej rozleciał na tysiące mniejszych odłamków. Ale na rozwiązanie tego problemu jest jeszcze mnóstwo czasu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA