REKLAMA

Zmiany klimatyczne zamieniły święto w stypę. Światowy Dzień Ziemi to przypomnienie o katastrofie

Zmiany klimatyczne odciskają na nas swoje piętno. "Możemy być jednymi z ostatnich na ziemi" – rapuje na swojej płycie "Manifest" Asthma. Dużo w tym pesymizmu, a może i przesady, ale w takie dni, jak teoretycznie radosny Światowy Dzień Ziemi zmuszają do zastanowienia: ile jeszcze nam takich dni ziemi pozostało?

ziemia 2500
REKLAMA

Jako pierwszy z ideą obchodzonego na całym świecie Dnia Ziemi wystąpił John McConnell na konferencji UNESCO, dotyczącej środowiska naturalnego w 1969 r. Pierwszy raz Dzień Ziemi został ogłoszony 21 marca 1970 r. przez burmistrza San Francisco, Josepha Alioto. To właśnie były początki uświadamiania sobie, że mamy problem. Położone fundamenty zaowocowały niesamowitą z perspektywy czasu dekadą, kiedy najwięksi na świecie obiecywali zająć się dobrem planety.

REKLAMA

I nie były to obietnice takie same jak teraz – czyli bez pokrycia. Przynajmniej na początku. Ta szalona dekada pomiędzy latami 80. a 90. zaowocowała zwalczeniem dziury ozonowej. Zamiast jednak pójść za ciosem i zgnieść zmiany klimatyczne, świat uznał, że dalszy niepohamowany rozwój i konsumpcja są ważniejsze. Skoro wyszliśmy obronną ręką teraz, to za jakiś czas znowu się to uda. A poza tym to na pewno nie będzie nasz problem – mogli myśleć politycy w latach 80.

Światowy Dzień Ziemi strywializowano tak bardzo jak się tylko dało

Podobno chodzi o "promowanie postaw proekologicznych w społeczeństwie". W praktyce odbębniało się to wydarzenie chodząc ze szkołą do lasu i sprzątając butelki, często zresztą pozostawiane przez starszych kolegów. Moja lista zażaleń pod adresem szkoły nie ma końca, ale na jej szczycie jest zarzut pod tytułem: "szkoła nie zwróciła uwagi na problem środowiska". A potem się dziwić, że powstało pełno wydmuszek w stylu Godziny dla Ziemi – pustych gestów, a nie czegoś, co faktycznie przemówi do rozsądku i zachęci do zmiany nawyków.

Teraz to jednak powoli się zmienia. Z prostego powodu – widzimy, że zmiany klimatyczne to nie melodia przyszłości, a coś, co dotyka nas tu i teraz. Upalne lato, coraz cieplejsze zimy, ciągła susza, częstsze huragany i trąby powietrzne, burze śnieżne. Moglibyśmy tak wymieniać i wymieniać, a przecież celowo skupiłem się na ekstremalnych zjawiskach, które występują w Polsce. Wszystkiego najlepszego, Ziemio.

Z okazji "święta" w Google wita nas nie uśmiechnięta planeta z zielonymi drzewkami. Zamiast tego mamy mocnego GIF-a pokazującego zmiany, jakie zaszły na planecie. Zmiany to w sumie niepotrzebny eufemizm, powiedzmy sobie wprost: nowe Google Doodle pokazuje dewastację planety.

Google dostarczył więcej ciekawych danych. Na blogu czytamy, że coraz więcej osób na świecie chce się dowiedzieć czegoś o zmianach klimatycznych i postępującej katastrofie. Także w Polsce: najczęściej Polacy wyszukują kwestie związane z weganizmem, energią słoneczną, wiatrową czy zanieczyszczeniem powietrza.

Najszybciej zyskuje na popularności hasło "konsumpcja zrównoważona" – później znajdziemy takie tematy jak np. ekologiczne miasta, zrównoważona energia czy gospodarowanie odpadami. Już teraz próbujemy odnaleźć się w nieciekawej rzeczywistości. Podobno Stefan Kisielewski nazwał to urządzaniem się wiadomo gdzie.

Nie ma wątpliwości, że nasza rzeczywistość jest paskudna i wręcz niemożliwe jest już niezauważanie tego

Na przykład w Niemczech, jak donosi Google, wygrało hasło "lęk ekologiczny". Pojęcie "depresja klimatyczna" nie jest zresztą nowe. Termin ukuto w 2011 roku. Chociaż w Polsce nie mówi się o tym wprost, to jednak patrząc na zestawienie Google można śmiało założyć, że problem też nas dotyka.

Jak mówiła dr Marzena Cypryańska-Nezlek, psycholożka społeczna z Uniwersytetu SWPS:

Z naszych badań przeprowadzonych na ogólnopolskiej próbie wynika, że osoby, które lokują przyczyny zmiany klimatu w aktywności człowieka, mają wyższe wskaźniki niepokoju, lęku i obaw związanych ze zmianą klimatu, niż osoby lokujące przyczyny w naturze. Dodam, że w badaniu tym te dwie grupy nie różniły się istotnie w zakresie ogólnych wskaźników depresji i niepokoju. Różnice w zakresie niepokoju związanego ze zmianą klimatu mogą wiązać się z tym, że osoby z pierwszej grupy częściej niż w drugiej poszukują informacji na temat zmiany klimatu, są też bardziej świadome jej negatywnych konsekwencji, zdecydowanie wyżej oceniają wagę problemu. Te dane są spójne z innymi danymi prezentowanymi w literaturze naukowej.

Trudno poczuć się lepiej dostając w twarz kolejnymi informacjami na temat wymierających gatunków, wysychających obszarach, nadchodzących niszczycielskich huraganach, śmierci rafy koralowej, topniejącej pokrywie lodu czy zatonięciu lądolodu dwukrotnie większego od powierzchni Warszawy.

Światowy Dzień Ziemi jest więc jak urodziny starej, schorowanej babinki, która nie dość, że swoje przeżyła, to jeszcze ma raka z przerzutami. Śpiewamy 200 lat – bo 100 lat zbyt blisko i by głupio zabrzmiało – pocieszamy, że babcia nas jeszcze wszystkich przeżyje, ale wszyscy wiemy, do czego to zmierza.

Choć w tym przeżyciu to przesady nie ma. Pewnie Ziemia akurat da sobie radę. My będziemy mieć trochę gorzej. Według danych Banku Światowego aż 216 mln ludzi opuści swoje domy do 2050 roku ze względu na zmiany klimatu. Tym samym naukowcy przyznali się, że popełnili błąd, bo wcześniej szacowali, że nowego miejsca do życia szukać będzie "tylko" 143 mln osób.

Nie pierwszy raz byli nadmiernymi optymistami. Niedawno raport Międzynarodowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych przy ONZ wykazał, że wcześniejsze czarne scenariusze były co najwyżej szare, rzeczywistość jest dużo gorsza od nich i niebezpiecznie zbliża się do czerni.

Nadchodzą więc problemy, o jakich nam się nie śniło

Eksperci radzą, żeby działać. To jedyny sposób, aby przezwyciężyć lęk klimatyczny, poczuć sprawczość. Z rozmów z innymi i własnych przemyśleń dochodzę do wniosku, że ludzkość wywiesiła białą flagę, licząc, że jakoś to będzie. Pewnie tak, bo jak mówił wojak Szwejk, jeszcze nigdy nie było tak, żeby jakoś nie było.

REKLAMA

Co nam zostało? Korzystać z tego, co jest. Na większe rzeczy nie mamy wpływu. Chodźmy więc do lasu, jedźmy nad jeziora, oglądajmy rzeki, które jeszcze nie wyschły. Przykro mi, Ziemio, że w twoje święto nie stać mnie na nic bardziej optymistycznego, ale hej – na swój sposób to jeszcze całkiem pogodne nastawienie zakładające, że mamy wciąż co oglądać i podziwiać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA