Ponury raport na temat stanu środowiska naturalnego. Coraz mniej czasu na działanie
Naukowcy od lat roztaczają przed nami iście apokaliptyczne wizje przedstawiający świat za 20, 30, 50 lat. W swoich prognozach widzą czarne scenariusze, w których skutki ocieplania klimatu stopniowo niszczą życie na Ziemi. Jak wskazuje jednak nowy raport IPCC... owi naukowcy byli przesadnymi optymistami.
Okazuje się, że owe czarne scenariusze były co najwyżej szare, rzeczywistość jest dużo gorsza od nich i niebezpiecznie zbliża się do czerni.
Dobrze, dość z tymi kolorami. O co chodzi? Naukowcy analizujący zmiany zachodzące w środowisku naturalnym na skutek stopniowego ocieplania klimatu wskazują, że nasze okno na działanie, czas, w którym nasze działania mogą jeszcze uchronić nas przed katastrofą, kurczy się znacznie szybciej niż się spodziewano.
Oszacowanie skutków zmian klimatycznych, ale także ich tempa jest niezwykle trudnym zagadnieniem. Nie da się powiedzieć, że np. skoro aktualnie lodowiec topnieje w jakimś tempie, to zniknie za tyle i tyle lat. Topnienie lodowców sprawia, że mniejsza powierzchnia przy biegunie jest biała (biały kolor odbija dużo promieniowania świetlnego), a więcej jest ciemnej wody (która pochłania ciepło). W efekcie proces pochłaniania światła słonecznego przyspiesza, co powoduje przyspieszenie procesu topnienia lodowców. Kiedy jednak do tego dodamy jeszcze czynniki takie jak zmiany Golfsztromu, wypychanie cieplejszej wody w kierunku biegunów i wiele innych procesów, może się okazać, że bez zaawansowanych modeli klimatu nie da się niczego oszacować.
Nowy raport Międzynarodowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych przy ONZ wskazuje, że coraz mniej czasu nam zostało na efektywne działanie. Już teraz znajdujemy się w sytuacji, w której, aby uniknąć katastrofy, musimy jednocześnie drastycznie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych oraz przystosowywać się proaktywnie do zmian zachodzących już teraz.
Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że na początku z najgorszymi skutkami zmian klimatycznych będą borykać się kraje o niskich dochodach i paradoksalnie najmniej odpowiedzialne za emisję gazów cieplarnianych. Już teraz bezpośrednimi skutkami zmian klimatycznych takimi jak ekstremalne zjawiska pogodowe, wzrost poziomu morza, problemy z zapasami wody i pożywienia boryka się ok. 3,5 mld ludzi na całym świecie. Większość z nich mieszka w Afryce, Azji Południowej oraz w Ameryce Środkowej i Południowej.
Opublikowany właśnie raport został stworzony przez zespół 270 naukowców z 67 krajów, który przejrzał i przeanalizował ponad 34 000 różnych artykułów naukowych dotyczących procesów zachodzących obecnie w atmosferze ziemskiej.
Co trzeba zrobić?
Opierając się na naukach fizycznych badacze ustalili, że w celu uchronienia Ziemi przed prawdziwą katastrofą klimatyczną, do 2030 roku ilość emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla musi zostać zmniejszona do 50 proc. poziomu z 2017 roku. W przeciwnym razie temperatura wzrośnie o ponad 1,5 stopnia Celsjusza względem poziomu sprzed ery przemysłowej. Jeżeli tego nie uda się dokonać, zdolność do ograniczania skutków zmian klimatycznych wymknie nam się spod kontroli i zasadniczo nie będziemy w stanie już niczego zatrzymać.
Warto zauważyć pewną zmianę w nastawieniu naukowców. Okazuje się bowiem, że gdybyśmy - czysto hipotetycznie - nagle zaprzestali emisji dwutlenku węgla - średnie temperatury na Ziemi przestałyby wzrastać za około trzy lata. Dotychczas naukowcy przekonani byli o większej inercji tego procesu i przekonywali, że potrzeba by było na to około 30-40 lat.
Jednocześnie, aby nie było zbyt kolorowo, wiele skutków obecnych zmian klimatycznych nadal by trwało. Temperatury być może by nie rosły, ale już przy obecnych lodowce topniałyby przez kolejne dziesięciolecia podnosząc stopniowo poziom morza i zalewając coraz to większe obszary. Malediwy czy Tuvalu, tak czy inaczej za kilkadziesiąt lat, być może jeszcze za naszego życia znalazłyby się pod wodą.
Autorzy raportu zwracają uwagę także na fakt, że zmiany przede wszystkim powinny zachodzić w przestrzeni miejskiej. Jak się szacuje, do 2050 roku dwie trzecie populacji świata będą żyły w miastach i to miasta będą głównie napędzały zmiany klimatyczne. Skutki tych zmian paradoksalnie będą rozlewały się już po całym świecie, powodując pożary lasów, susze, fale gorąca, powodzie, a tym samym ubożenie bioróżnorodności i problemy z uprawami zbóż i produkcją żywności.
Jakby zatem nie patrzeć, wniosek jest jeden. Ludzkość musi natychmiast, w perspektywie nadchodzącej dekady rozpocząć drastyczne ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, przystosowywać się do zmian klimatycznych i jednocześnie reagować na zmiany już zachodzące. W przeciwnym razie mamy przechlapane.