Kto zyskał na braku ładowarki w pudełku iPhone’a? Ja, ty, wszyscy
Apple zaoszczędził sporo kasy na kontrowersyjnej decyzji o usunięciu ładowarek i słuchawek z pudełek z iPhone'ami. Trudno jednak wieszać na nim psy, skoro przy okazji firma zmniejszyła swój ślad węglowy, na czym zyskał cały świat.
Po odebraniu tegorocznego iPhone'a SE zdziwiły mnie niewielkie rozmiary oraz niska waga opakowania. W pierwszej chwili pomyślałem nawet, że dostałem pusty karton, bo nowy telefon Apple'a jest malutki i ma takie same gabaryty, co iPhone 6 z 2014 r. Nowe pudełko jest przy tym dużo mniejsze i lżejsze od tego, które odbierałem z Apple Store'a w niemieckim Dreźnie blisko osiem lat temu.
Apple'owi ta sztuka, czyli zmniejszenie gabarytów opakowania urządzenia o tych samych wymiarach, co wcześniej, udała się ze względu na to, że producent od 2020 r. nie dorzuca do swoich produktów ładowarek oraz słuchawek. Firma oczywiście liczy na to, że sprzeda takowe później osobno, ale jeśli ktoś już ładowarkę albo słuchawki ma, to jego zakup nie wygeneruje kolejnych elektrośmieci.
Ile właściwie Apple zarabia na tym, że nie dorzuca do telefonów ładowarek i słuchawek?
Decyzja o usunięciu akcesoriów z pudełek z telefonami od samego początku budziła kontrowersje. Szybko pojawiły się głosy, iż Apple na tym ruchu sporo zarobi, a wedle szacunków firma z Cupertino zyskała na tym ruchu do 6,5 miliarda dolarów w niecałe dwa lata. Mimo to nie mam zamiaru wieszać na producencie psów, skoro firmie udało się przy okazji zrealizować cel.
Analizując ruch Apple'a warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, iż Apple oszczędza teraz sporo na... dostawach telefonów. To akurat czysta matematyka: mniejsze i lżejsze pudełka pozwalają do kontenera o tej samej objętości zapakować więcej produktów. To wraz z faktem, iż teraz nie każdy klient kupujący iPhone'a kupuje nową ładowarkę, przekłada się na mniejszy ślad węglowy firmy.
Apple dzięki podjęciu decyzji o usunięciu ładowarek i słuchawek w pudełkach z iPhone'ami emituje teraz rocznie o 2 miliony ton dwutlenku węgla mniej.
W tym kontekście fakt, iż o słuchawki i ładowarki muszę zadbać sam, wcale mi nie doskwiera i mam nadzieję, że na podobny ruch zdecydują się inni producenci. Jeśli ktoś naprawdę potrzebuje kostki wkładanej do gniazdka, to może dokupić ją we własnym zakresie i wcale nie musi za to płacić Apple'owi, ale w praktyce wiele osób zamiast tego użyje ładowarki, którą i tak ma już w domu.
Otwartym pozostaje też pytanie, czy próby oszacowania zysków z decyzji o zmianie zawartości pudełek mają w ogóle sens. Grupy kontrolnej nie mamy, ale nietrudno wyobrazić sobie linię czasu, w której Apple dalej dorzuca ładowarki i słuchawki do pudełek, ale... sprzedaje telefony o kilka dolców drożej - do tej pory i tak za nie płaciliśmy, a ich cena była po prostu wliczona w cenę telefonu...