REKLAMA

Tak, Apple powinien sprzedawać iPhone’a bez ładowarki. Tak, klient powinien dostać ładowarkę. Czekaj, co?

Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że Apple przymierza się do wyrzucenia z pudełek ładowarek od iPhone’ów. To genialny pomysł, ale trzeba go wdrożyć po ludzku, a nie po apple’owemu.

iPhone powinie być sprzedawany bez ładowarki. Klient może sobie zamówić
REKLAMA

Kilka tygodni temu Ming-Chi Kuo - taki pan, który dużo mówi o Apple’u i często mu się sprawdza, to co mówi - powiedział, że iPhone ma być sprzedawany bez słuchawek w pudełku. To bez wątpienia dobry pomysł, bo po co komu dzisiaj kolejne byle jakie słuchawki na kabelku.

REKLAMA

Po pierwsze ja tych wszystkich słuchawek mam tyle, że regularnie wyrzucam połowę zalegającą w szufladzie. A to jakiś prezent, a to dodawali do iPhone’a, a to kupiłem coś do biegania zapominając, że nie biegam, itd.

Po drugie… przecież są słuchawki bezprzewodowe. Takie AirPodsy, których wyniki sprzedaży zadziwiły konkurencję produkującą słuchawki od lat, to zdecydowanie wygodniejsze rozwiązanie niż jakaś tania kabelkowa alternatywa. Powiedzmy sobie to wprost: życie jest za krótkie, żeby bujać się z rozplątywaniem kabla od słuchawek.

No i po trzecie, ta cała ekologia. Skoro istnieje podejrzenie graniczące z pewnością, że wielu użytkowników iPhone’ów nie będzie korzystało z lichych słuchawek z kablem, to po kiego diabła je produkować. Mało to elektrośmieci zalega na naszej Matce Ziemi? Odpowiem: niemało, a 2019 r. był wręcz rekordowy pod względem produkcji tego badziewia. Brawo my.

Ok. To mamy jasność. Słuchawki kablowe won z pudełka.

Ładowarka w pudełku - potrzebna czy nie? Oczywiście niepotrzebna

Ming-Chi Kuo powiedział ostatnio, że wraz ze słuchawkami z pudełka może zniknąć ładowarka. Teraz Apple zaczął wysyłać ankiety, w których pyta wybranych klientów, jak korzystali do tej pory z ładowarek i co robili z tą, którą znaleźli w pudełku.

Po co produkować sporo ładowarek i rozdawać je na prawo i lewo skoro złącze ładowania iPhone’ów nie zmieniło się od wielu lat i w każdym szanującym się domu jest przynajmniej kilka ładowarek z kabelkiem Lightning?

Kiedyś słyszałem takie stwierdzenie, że X metrów od każdego człowieka znajduje się Y pająków - słyszałem to dawno i nie pamiętam już tych cyferek, a jedyny Pająk, jakiego znam, jest w Sosnowcu (skasuj to, słaby żart (przyp. redaktorki: Nie). Podobne stwierdzenie można napisać o posiadaczach iPhone’ów, iPadów i takich tam. Będzie brzmiało następująco: w odległości 15 m od każdego ajfoniarza jest przynajmniej 8 ładowarek pasujących do iPhone’a. Przynajmniej tak mi wyszło, gdy policzyłem ładowarki otaczające moje home office’owe biurko.

 class="wp-image-1426841"

Ładowarki szybkie, ładowarki wolne, ładowarki przewodowe i bezprzewodowe. Co zabawne mając ładowarki applowskie, te, o które teraz jest aferka, że mają zniknąć z pudełek, kupowałem kolejne. A to szybsze, a to takie, do których można na raz wepchnąć kilka kabelków USB, bo mi brakowało już miejsca w listwach.

Konkludując, Apple może wywalić te ładowarki i uratować świat. Ja kitowe ładowarki trzymam w szufladzie, bo korzystam z lepszych zamienników. Niepotrzebnie wygenerowano elektrośmieci dodając ładowarki do moich ajfonów i ajpadów.

A jeszcze zostając przy tematyce eko-bio-etc., według poważnych wyliczeń i podsumowanych wyników kwartalnych Apple co roku sprzedaje sporo pierdyliardów iPhone’ów. Pudełko z takim iPhone’em swoją bryłą przypomina cegłę. Zastanówmy się, jak płaskie mogłoby być, gdyby wyrzucono z niego ładowarkę. Tylko iPhone, papierologia, kabelek Lightning oraz naklejki. Ekologia ekologią, ale z naklejek rezygnować nie można. Wiadomo.

Na transporcie takich płaskich jak naleśniczek pudełek można sporo zaoszczędzić. Do kontenera wejdzie o wiele więcej sztuk. Na etapie produkcji i transportu można zmniejszyć ślad węglowy iPhone’a o kilka pieldyriardów ton. Znowu poważne wyliczenia i szacunki.

Sprzedawać iPhone’a bez ładowarki, ale klient powinien dostać ładowarkę. Jeśli zechce

Rozumiem, że ktoś może mieć w domu mniej sprzętów Apple’a niż jakiś Grabiec albo Nowak. Każdy ma prawo do kupienia swojego pierwszego w życiu iPhone’a. Nie każdy musi wiedzieć lub odczuwać, że ładowarka, która jest/była za darmo w pudełku, ładuje wolno i może warto ją zastąpić czymś wygodniejszym. Nie każdy ma na biurku ładowarkę bezprzewodową.

Dla takich osób ładowarka w pudełku ma sens. I da się pogodzić tę całą moją pisaninę o ekologii z potrzebami tych klientów. Wystarczy tylko, żeby w pudełku z iPhone’em i kabelkiem gdzieś między papierologią a naklejkami (nie, nie zamiast nich) znalazło się zaproszenie po odbiór darmowej ładowarki w sklepach wskazanych przez Apple’a.

 class="wp-image-1426844"

Można to rozwiązać tak, że po zarejestrowaniu iPhone’a (czyli właściwie po jego pierwszym uruchomieniu) na każdy numer seryjny smartfona można w ciągu pierwszego miesiąca zamówić jedną taką ładowarkę. Może nawet nie trzeba dodawać papierka do pudełka, tylko wystarczy wyskakujący komunikat na ekranie urządzenia, który przekieruje do sklepu internetowego Apple'a po dobór darmowej ładowarki.

Win-win situation. Apple oszczędza kasę i nie produkuje góry elektrośmieci, ślad węglowy leci w dół jak przychody FB z reklam, a klienci mogą otrzymać niezbędne dla nich akcesorium.

Nowak jesteś zaślepiony, tylko firma kierowana przez księgowego mogła wpaść na taki pazerny pomysł!

Gdy pojawiły się pierwsze plotki o iPhone’owych pudełkach wolnych od ładowarek, to bojówka Androida mocno obśmiała ten problem. Pojawiły się zarzuty o pazerność Apple’a i przytyki, że tylko pod rządami Tima Cooka firma mogła wpaść na pomysł będący bezczelnym skokiem na kasę klientów.

Tyle że nie.

Już w 2012 r. (to było 8 lat temu, czujecie?) HTC próbowało wyrzucić ładowarki z pudełek. Robiono to pilotażowo we współpracy z brytyjską siecią O2. W pudełkach ze smartfonadmi HTC była tylko papierologia i kabelek. Powód? Ekologia.

Zanim HTC wpadło na ten pomysł, zbadano, że 70 proc. klientów kupujących nowy smartfon posiada już kompatybilną ładowarkę. Mówimy o roku 2012, a wtedy smartfony ładowaliśmy przez microUSB.

Słuch po tym eksperymencie zaginął, co wynika zapewne z tego, że zaledwie dwa lata później zaczęły pojawiać się głosy o tzw. symetrycznym i obustronnym USB-C. Wiadomym było, że microUSB będzie w odwrocie i lada moment wszyscy będą musieli wymieniać ładowarki lub kabelki.

 class="wp-image-1426838"

Dodatkowo HTC ani w 2012 r., ani wcześniej, ani w ogóle nigdy nie miało pozycji Apple’a i nie było w stanie stymulować tak odważnych rynkowych trendów, jak rezygnacja z akcesorium pozornie niezbędnego do korzystania ze smartfona.

Wiecie już, że Apple nie jest pierwszą firmą, która rozważa zrezygnowanie z ładowarek w pudełkach. Wiecie, że wcześniej było HTC. To wiedzcie jeszcze, że wcześniej zrobiła to Nokia.

W 2009 r. (jak ten czas za… suwa) Nokia wypuściła działającego na Symbianie smartfona N79 w wersji Eco. Pudełko było małe, bo nie było w nim ładowarki, bo ekologia. Dodatkowo 4 funty ze sprzedaży każdego urządzenia firma dawała na WWF.

REKLAMA

To było jednak 11 lat temu, czyli w czasach, gdy Nokia miała już spore problemy z odpowiadaniem na ruchy konkurencji. W 2008 r. firma pokazała Nokię 5800 - swój pierwszy smartfon z Symbianem S60 i dotykowym ekranem. Z perspektywy czasu wiemy już, że była to nieudolna odpowiedź na iPhone’a 3G, a firma potem zjeżdżała po równi pochyłej aż do momentu, w którym roztrzaskała się o Microsoft.

Podsumowując, tylko Apple może wyrzucić ładowarkę z pudełka. Oby zrobił to po ludzku, a nie po Apple’owemu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA