REKLAMA

Jeśli TAKI aparat ma mały Samsung Galaxy S22, to ja nie potrzebuję wersji Ultra

Myślałem, że największym zaskoczeniem w najmniejszym Samsungu Galaxy S22 będzie rozmiar i wygląd, ale w praktyce jest to aparat. Skoro mały Galaxy S22 robi TAKIE zdjęcia, to dlaczego mamy męczyć się z wielkim modelem Ultra?

Samsung Galaxy S22 - test aparatu
REKLAMA

W ubiegłych latach testowałem głównie największe i topowe modele Samsunga. Po Note’ach przyszła pora na S20 Ultra, a później S21 w wersji Ultra. Za każdym razem doceniałem niezwykłe możliwości foto tych smartfonów, ale jednocześnie nie byłem fanem wielkiego rozmiaru. A raczej: przestałem być fanem.

REKLAMA

Wielkim ekranem można się szybko zachłysnąć w pierwszych dniach czy tygodniach używania telefonu. Zdjęcia wyglądają na takim wyświetlaczu wprost przepięknie. YouTube i Netflix aż się proszą o oglądanie. Gry wciągają jeszcze bardziej. Do tego dochodzi większa powierzchnia wyświetlania treści w aplikacjach. Niestety z czasem coraz częściej duży smartfon zaczyna irytować w codziennych czynnościach. Nie da się go obsłużyć jedną dłonią. Nie sposób trzymać go w kieszeni w aucie, bo sprzęt bardzo uwiera. Na spacerach z dziećmi nie ma jak zrobić zdjęcia, bo przecież jedną ręką trzeba trzymać wózek czy biegającego malucha. Nawet sprawdzanie listy zakupów w sklepie bywa problematyczne.

 class="wp-image-2055011"

Dlatego tak wielkim odświeżeniem był dla mnie iPhone 13 mini, którego wręcz pokochałem. Tymczasem w tym roku trafił do mnie na testy najmniejszy Samsung Galaxy S22 i uważam, że jest to najbardziej praktyczny Samsung od lat. To taki iPhone świata Androida w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu.

Samsung Galaxy S22 ma wszystko: rozmiar, wygląd i aparat.

Tym bardziej cieszy mnie fakt, że malutki (i na marginesie, naprawdę urodziwy) smartfon nie jest wyposażony w kompromisowy aparat. Niestety producenci bardzo często ucinają pewne funkcje w mniejszych modelach smartfonów, by zachęcić więcej klientów do zakupu większego i tym samym droższego smartfona. Tymczasem Galaxy S22 pod względem foto nie różni się zupełnie od S22 Plus, a do tego jest w tym roku niesłychanie blisko serii Ultra.

 class="wp-image-2046683"

Oczywiście nie pod kątem cyferek i czystej specyfikacji technicznej, bo Ultra nadal ma przewagi w postaci dwóch obiektywów telefoto, matrycy 108 MP, czy technologii Space Zoom z krotnością do 100x, ale powiedzmy sobie wprost: nawet jeśli jesteś naprawdę zaawansowanym użytkownikiem, to rozdzielczość 108 MP i zoom cyfrowy 100x traktujesz w formie ciekawostki.

Na co dzień liczą się zupełnie inne rzeczy, a mianowicie równy poziom zdjęć z obiektywów ultraszerokiego, głównego i tele, dobre zdjęcia nocne i użyteczny zoom z powiększeniami w granicach rozsądku. I w tym wszystkim Samsung Galaxy S22 błyszczy.

Samsung Galaxy S22: aparat taki, że klękajcie narody. A to przecież najmniejszy model w serii.

Samsung poprawił każdy, dosłownie każdy aspekt aparatu w nowej serii S22. Nadal mamy trzy główne moduły aparatu, ale zmieniły się rozdzielczości. Główny aparat ma teraz 50 MP (matryca formatu 1/1,56", jasność obiektywu f/1.8, OIS), teleobiektyw ma 10 MP (matryca 1/3,94", jasność obiektywu f/2.4, powiększenie optyczne 3x, OIS), a ultraszeroki kąt ma 12 MP (matryca 1/2,55", jasność obiektywu f/2.2).

Przejdźmy zatem do konkretów, czyli jakości zdjęć. Każdy obiektyw wypada świetnie, zapewniając szczegółowy obraz o bardzo dużej rozpiętości tonalnej, która jest efektem bardzo skutecznych mechanizmów automatycznego HDR i sklejania wielu klatek w jedną. Największe wrażenie - obok głównego obiektywu - zrobił na mnie kapitalny i bardzo solidny teleobiektyw. Na tle tej dwójki ultraszeroki kąt wypada słabiej, choć nie ma tu żadnej wielkiej przepaści. Zdjęcia z ultraszerokokątnego obiektywu mogłyby być ostrzejsze, szczególnie kiedy brakuje światła.

Jeśli miałbym jechać z tym aparatem w podróż dookoła świata, naprawdę nie miałbym czego żałować. Samsung wraca na top i robi to w bardzo dobrym stylu.

Są trzy aspekty, nad którymi warto pochylić się dłużej.

Pierwszym jest zoom. Samsung bardzo znacząco poprawił jakość zoomu w podstawowym modelu Galaxy S. Teleobiektyw z powiększeniem optycznym 3x jest naprawdę świetny, ale to dopiero początek, bo zoom cyfrowy 10x jest tak dobry, że trudno byłoby go odróżnić od optycznego. Dobra jakość jest zachowana mniej więcej do poziomu 20x, co jest imponującym osiągnięciem. Maksymalne powiększenie 30x jest użyteczne w rozmiarze internetowym czy na ekranie smartfona, ale na komputerze w pełnym rozmiarze czar pryska.

Kolejno: obiektyw x0,6, x1, x3 i powiększenia cyfrowe: x10, x20 i x30.

Spójrzmy teraz na iPhone’a 13 Pro, w którym jakość 10x wypada przeciętnie, a na maksymalnej 15x obraz jest już dość żenujący. Na tym tle Samsung gra w zupełnie innej lidze.

Druga ważna cecha to tryb portretowy dostępny dla obiektywu 1x i 3x. Wykrywanie krawędzi jest bardzo dokładne (i to nie tylko w przypadku ludzi, ale też zwierząt czy przedmiotów), a rozmycie wygląda wiarygodnie. Tutaj nie ma aż takiej rewolucji jak w przypadku zoomu, ale widać poprawę. Z roku na rok cyfrowe tryby portretowe stają się coraz doskonalsze, a w Galaxy S22 jesteśmy już dokładnie na progu niemal idealnej iluzji fotografii z dedykowanego aparatu.

Trzecia to tryb nocny i zdjęcia w słabym świetle. Tutaj błyszczy głównie podstawowy obiektyw, który działa niczym noktowizor. W warunkach, w których własnymi oczami nie widzę już żadnych szczegółów, Samsung Galaxy S22 jest w stanie nie tylko wydobyć kształty i ich szczegóły, ale też zachować naprawdę wierny kolor. Tuż po zrobieniu zdjęcia widać przez chwilkę, że w kiepskich warunkach zdjęcie jest bardzo zaszumione i po prostu brzydkie, ale po sekundce widzimy przetworzony obraz o bardzo dobrej jakości. Obiektywy ultraszerokokątny są o kroczek z tyłu, ale nadal zapewniają naprawdę dobrą jakość. Noc nie jest problemem dla Galaxy S22.

A jak wypada wideo w Samsungu Galaxy S22?

Podczas nagrywania mamy dostępną jakość 4K w 60 kl./s na wszystkich trzech obiektywach, ale dodatkowo główny obiektyw potrafi nagrywać w 8K przy 24 kl./s. Obraz w takim trybie jest odrobinkę węższy niż w 4K, ale nie ma aż tak dużego ucięcia kadru jak w Galaxy S22 Ultra, który nagrywa wycinkiem ok. 33 megapikseli ze środka matrycy mającej 108 MP.

Filmy 4K mają dobrą jakość i trudno im zarzucić w kwestii ogólnej jakości czy stabilizacji, ale jednocześnie nie widać w nich wielkiej poprawy względem ubiegłego roku. Co innego w trybie 8K, który nareszcie przestał wyglądać jak eksperyment. 8K jest w pełni użyteczne i o wiele bardziej szczegółowe od 4K, choć ograniczeniem są 24 kl./s i naprawdę duży rozmiar plików (2 minuty to 1 GB). Jakość i sposób przetwarzania filmów 8K są jednak tak dobre, że naprawdę rozważyłbym filmowanie właśnie w tym trybie.

Stabilizacja jest bardzo dobra, ale aplikacja pozwala też włączyć tryb Dużej stabilności, w której obraz rzeczywiście jest płynny jak z najlepszego gimbala, ale kosztem dwóch cech: rozdzielczość spada do 1080p, a kąt widzenia drastycznie się zmniejsza. Aparat zgrabnie to maskuje, bo automatycznie przełącza się z obiektywu 1x na 0,6x, ale ręczne przełączenie się na 1x zdradza, jak dużo kadru tracimy na elektronicznej stabilizacji. Nie jest to tryb, który polecałbym do używania na co dzień.

Filmy w nocy wypadają słabiej pod kątem stabilizacji, ale jakość pozostaje wysoka.

REKLAMA

Mały Samsung Galaxy S22 potrafi wyleczyć z modelu Ultra.

Obecność tak dobrego aparatu w Galaxy S22 to świetna wiadomość dla osób, które są już zmęczone wielkimi smartfonami. Nie ukrywam, że sam należę do tego grona. Aparat nie ma rekordowej specyfikacji, ale czy bicie rekordów przyczynia się do lepszych zdjęć? Galaxy S22 udowadnia, że niekoniecznie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA