REKLAMA

Nieistniejący autor zrobił nieistniejący wywiad. W USA przyszłość mediów mają już dziś

Za Wielką Wodą mają wielkie idee, ale też właściwy sobie kult ciężkiej pracy i wydajności. Czasem doprowadza to do absurdu. Wydawcy regionalnych gazetek postanowili stworzyć magazyn niemal w całości skomponowany przez sztuczną inteligencję. Wyszło jak tego mogliśmy się spodziewać.

Nieistniejący autor zrobił nieistniejący wywiad. W USA przyszłość mediów mają już dziś
REKLAMA

To mówicie, że programiści sami sobie wykopali grób tworząc sztuczną inteligencję, która koduje? A co powiedzieć o mediach. Na śniadaniu AI w Katowicach dawałem przykłady złego i dobrego użycia AI w mediach. Tutaj przykład fatalnego. Tak (niektórzy) dziennikarze i wydawcy kopią sobie grób.

"The Atlantic" piórem Damona Beresa i Charliego Warzela opisuje historie letniego dodatku "Heat Index" w regionalnych gazetach "Chicago Sun-Times" i "The Philadelphia Inquirer". Dodatek "napisany" przez ChatGPT, w którym podpisani są "nieistniejący" autorzy. To nie jest największy problem. 

REKLAMA

Gorsze niż kłamstwo, bo ono jest oczywiste, jaskrawe, jest to całe pomieszanie prawdy i kłamstwa, realnego i wymyślonego. Tak więc w jednym tekście jest rozmowa z pracownikiem Parku Narodowego. Prawdą jest, że pracownik istnieje i naprawdę nazywa się Mark Ellison i pracuje w regionie Wielkich Gór Dymnych. Kłamstwem zaś jest rozmowa z nim. Została ona w całości wymyślona. 

To nie tylko jednak opowieść o cwaniakach z lokalnych gazetek. To historia upadku – wielowarstwowy portret degradacji lokalnych mediów, który trudno czytać bez gniewu.

Samo istnienie produktu takiego jak "Heat Index" to – jak zauważają Damon Beres i Charlie Warzel – "efekt brutalnej demolki regionalnego dziennikarstwa przez cyfrową rewolucję, odpływ reklam, pazerność funduszy private equity i kompletny brak wizji ze strony wydawców".

Cyfrowe lorem ipsum

Ale powiedzmy sobie jasno, otwarcie i wprost: aby ten "gówniany content" mógł trafić do druku, musiał przejść przez ludzkiego autora, ludzkich redaktorów w "Chicago Sun-Times i The Philadelphia Inquirer. Nikt tego nie powstrzymał.

Przemysł medialny, który niegdyś pełnił funkcję strażnika lokalnych spraw, dziś dogorywa – pustoszony cięciami, tanią siłą roboczą i obsesją na punkcie zysków. W tym toksycznym klimacie garstka przepracowanych, nisko opłacanych redaktorów, balansujących nad przepaścią, nie ma wyboru: muszą iść na skróty. Dla wielu wydawców liczy się tylko to, żeby cokolwiek się klikało – jakość, etyka, sens schodzą na dalszy plan. A skoro sztuczna inteligencja potrafi wypluć coś na kształt tekstu szybciej i taniej niż człowiek – to po co jeszcze płacić za rzetelne dziennikarstwo? Tak właśnie wygląda medialny darwinizm naszych czasów: przetrwa ten, kto potrafi szybko kopiować, kleić i generować – bez pytań, bez refleksji, bez wstydu.

A może jednak będzie inaczej. Bo jednak o "Heat Index" zrobiło się głośno nie dlatego, że zamieszone tam polecajki były tak świetne, ale dlatego, że internautów oburzyły błędy, manipulacje i zmyślenia. To co łączy biznes i polityków to "brak wiary w rozum". W rozum innych ludzi. A odbiorcy coraz częściej wkurzają się na farmazony, które chce im się wciskać. Ludzi na serio nie kręci wyłącznie ten wypełniacz, to całe cyfrowe lorem ipsum.

Rewolucja na pół gwizdka

A na koniec, z racji, że to serwis technologiczny, to nieodzowny wątek o sztucznej inteligencji. Na pierwszy rzut oka "Heat Index" to tylko drobna awaria w utrzymywanym na respiratorze ekosystemie mediów cyfrowych. Ale w rzeczywistości to przedsmak przyszłości zdominowanej przez wszechobecną sztuczną inteligencję — przyszłości, w której obietnica "uwolnienia ludzkiego potencjału" zamienia się w bezduszną spiralę optymalizacji, wyścig ku dnu, gdzie człowiek staje się zbędnym ogniwem.

Debata o AI niemal zawsze grzęźnie w monotonnej, technofilskiej mantrze o przechodzeniu testów, zbliżaniu się do "prawdziwej" inteligencji, albo fetyszyzowaniu jej roli jako cudownego wsparcia dla edukacji czy produktywności. Tymczasem rzeczywistość jest znacznie bardziej przyziemna — i bardziej niepokojąca. Prawdziwi ludzie korzystają z tych narzędzi w sposób, którego żaden marketingowy slogan nie przewidział i którego PR-owe narracje nie są w stanie objąć. Bo to nie są już tylko "pomocnicy" — to mechanizmy, które wypierają, upraszczają, a często też wypaczają samą ideę ludzkiej twórczości i pracy. Przyszłość już tu jest — tylko, jak zwykle, działa na pół gwizdka i krzyczy, że to "innowacja".

Nie wszystko złoto co się świeci, to wiemy, a dopowiedzmy sobie: ze sztucznej inteligencji trzeba korzystać, ale z RiGCz-em, inaczej skończymy jak ci od tego indeksu. Może nie zakazani, ale wyśmiani.

REKLAMA

Zdjęcie okładkowe wygenerowane przez sztuczną inteligencję, tekst napisany przez białkowy interfejs redaktora.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T10:08:34+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T08:27:28+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T06:30:11+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T21:20:12+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T19:18:15+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T18:51:26+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T17:56:06+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T17:29:16+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T17:07:35+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T15:27:51+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:35:53+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T13:03:26+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T12:35:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T11:37:45+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T11:19:33+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:44:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T08:53:47+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T07:38:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T07:29:16+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T07:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T07:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T05:15:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA