W karetkach brakuje lekarzy, więc ci w Zielonej Górze będą łączyć się zdalnie
"Pod tym względem Polsce coraz bliżej do Japonii" – ale chyba nie o to chodziło w wypowiedzi, która przeszła do historii. Lekarstwem na brak lekarzy ma być technologia. Zielona Góra wyda milion złotych na innowacyjny w skali kraju system.
Zarząd Województwa Lubuskiego przeznaczy blisko milion złotych na zakup pilotażowego Systemu Wspomagania Ratownictwa Medycznego dla zespołów karetek w Zielonej Górze – informuje serwis lubuskie.pl.
Nie jest to pierwsze rozwiązanie w kraju, bo podobny system już ma Gorzów Wielkopolski, ale wciąż mówimy o zupełnie świeżym podejściu. Niestety koniecznym, bo jak zwracał uwagę jeden z ratowników, ostatnie lata to wielki exodus pracowników służby zdrowia z karetek. Pandemia tylko pogorszyła sytuację, bo praca stała się jeszcze trudniejsza i wymagająca.
Ratownik zaznacza, że w ciągu ostatnich dwóch lat ubyło 2 tys. jego kolegów po fachu. Zostało 11 tys. Żeby system działał wydolnie, potrzeba 16 tys. ratowników. Wówczas karetki mogą jeździć w dwuosobowym składzie. A do tego trzeba doliczyć lekarzy, których również brakuje.
Lekarstwem mogą być lekarze online
Skoro wszyscy przechodzą na pracę zdalną, to takie rozwiązania szuka się też w karetkach. System, który chce wdrożyć Zielona Góra, polega na tym, że poprzez konsolę operatorską i łączność satelitarną lekarz ma obraz prawie taki, jakby był na miejscu. Dzięki temu jest w bezpośrednim kontakcie z zespołami ratownictwa medycznego i może im pomagać.
– Na szczęście nie będzie to tak, że system zastąpi lekarza. Lekarz dostanie do ręki narzędzia cyfrowe. Województwo lubuskie już dawno zweryfikowało sytuację, uruchamiając w Lubuskiem kierunek lekarski. Niestety, mamy najmniejszą ilość lekarzy w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców, największą ilość lekarzy emerytów i mamy największą ilość emerytów, którzy nie kontynuują swojej działalności. Trzeba z bólem przyjąć do wiadomości, że zespoły ratownictwa w dużej mierze pozostaną bez lekarza. Pandemia też to pokazała. Lekarze będą raczej w jednostkach szpitalnych. Trzeba zatem zrobić tak, by jeden starczał na więcej – mówił Andrzej Szmit, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wlkp. i wieloletni konsultant wojewódzki w dziedzinie ratownictwa medycznego.
Z podobnymi problemami zmaga się Japonia. Starzejące się społeczeństwo to olbrzymi problem właśnie dla służby zdrowia. Rozwiązaniem ma być wykorzystanie technologii na niespotykaną dotąd skalę:
W małych miejscowościach, ze względu na wspomniany wcześniej kryzys demograficzny, brakuje lekarzy. Starsi pacjenci nie mają więc kontaktu z opieką medyczną. Ale dzięki szybkiemu dostępowi do sieci można za pomocą tabletu zamówić wideokonferencję. Co ważne, zaczęto powszechnie taką telemedycynę wdrażać już przed wybuchem pandemii. W projekt zaangażowane są największe japońskie firmy, w tym Hitachi, Toyota, Mitsubishi czy Toshiba. Inne branże, w których realizowane ma być Społeczeństwo 5.0, to m.in. rolnictwo (autonomiczne pojazdy) czy transport (dostarczanie zakupów dronami).
I my w tę stronę zmierzamy
Jeden lekarz zdalnie może połączyć się z kilkoma karetkami. Pewnie w przyszłości jednocześnie będzie mógł mieć też obraz z kamery zamontowanej w robocie-pielęgniarzu, który podaje tabletki pacjentowi i sprawdza, co u niego.
A to dopiero początek rewolucji. Już przecież możliwe są operacje zdalne, na odległość. Niebawem zresztą to roboty będą wykonywały trudne, skomplikowane zabiegi.
Z jednej strony to imponujące, z drugiej – chyba nie do końca to efekt postępu. Sięgamy tak szybko po technologię, bo nie mamy wyjścia, a nie dlatego, że jako ludzkość po prostu jesteśmy na to gotowi i chcemy wejść na wyższy poziom.