Afera Pegasusa. PiS miał śledzić także ludzi związanych ze swoją partią
Niedawno Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem "W Sieci" zaprzeczał, jakoby system Pegasus miał być wykorzystywany do podsłuchiwania opozycji. Nowe ustalenia "Wyborczej" niejako to potwierdzają. Na celowniku władzy znaleźli się także ludzie związani z partią rządzącą – głównie ci, którzy mieli z nią do czynienia już jakiś czas temu, i mogli jej bruździć.

Dotychczas o systemie Pegasus głośno było w kontekście podsłuchów osób kojarzonych z opozycją wobec PiS. Podsłuchiwany był Roman Giertych czy senator Krzysztof Brejza. I to podczas trwania kampanii wyborczej, gdy ten był przewodniczącym sztabu Koalicji Obywatelskiej. Jako że po wyborach ataki ustały, łatwo było snuć teorie, że inwigilacja miała ułatwić PiS-owi przekonanie wyborców.
Te zarzuty odparł Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie z tygodnikiem "W Sieci" przekonywał:
Opowieści opozycji o użyciu Pegasusa w celach politycznych to całkowite bzdury (…) Tu żadną tajemnicą związany nie jestem i mogę zapewnić, że żadnych takich informacji w czasie działalności sztabu nie mieliśmy, z niczego takiego nie korzystaliśmy. Żaden Pegasus, żadne służby, żadne jakieś tajnie pozyskane informacje nie odgrywały w kampanii wyborczej w roku 2019 jakiejkolwiek roli.
Okazuje się, że po części jest to prawda. Nowych informacji na temat szpiegowanych osób dostarcza "Wyborcza". Według informatorów, na których powołuje się dziennik, na dużą skalę podsłuchiwano polityków mających związek z PiS-em.
Byli to m.in. były rzecznik Adam Hoffman, były minister skarbu Dawid Jackiewicz czy Katarzyna Kaczmarek – żona tzw. "agenta Tomka". - Komentowaliśmy w firmie, że w większości "PiS śledzi swoich", a w dalszej kolejności opozycję – mówi rozmówca "Wyborczej", który na przełomie 2017 i 2018 r. współpracował z warszawską spółką MATIC.
To właśnie ona była pośrednikiem transakcji pomiędzy Centralnym Biurem Antykorupcyjnym a izraelską spółką NSO Group. Informatycy spółki mieli też pomagać CBA we wdrożeniu Pegasusa.
Powodem inwigilacji Hoffmana miał być fakt, że jego firma – R4S – miała mieć duże wpływy w rządowych spółkach, co z kolei przeszkadzało niektórym politykom PiS. Według informacji "Wyborczej" podsłuchiwany w ramach rozpracowywania Hoffmana był jego przyjaciel – Mariusz Antoni K. Latem ubiegłego roku prokuratura oskarżyła go o narażenie Polskiej Grupy Zbrojeniowej na stratę w wysokości 1,2 mln zł.
Z kolei Katarzyna Kaczmarek była m.in. współpracowniczką byłego wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego. Podejrzewano, że małżeństwo Kaczmarków może mieć dużą wiedzę również na temat środowiska Mariusza Kamińskiego, szefa MSWiA. "Agent Tomek", czyli Tomasz Kaczmarek, przed laty był jedną z jego najbardziej zaufanych osób.
Nieważne, po co partii rządzącej podsłuchy – cała sprawa jest delikatnie mówiąc mocno niepokojąca
Jak w rozmowie ze Spider's Web+ mówił John Scott-Railton z Citizen Lab:
To, co wyróżnia Pegasusa i czego niestety doświadczyła Polska, to fakt, że używano go w kraju należącym do Unii Europejskiej w sposób, który budzi duże polityczne obawy. Czyli w sprawach, które nie były związane z żadnymi zarzutami karnymi. To jest alarmujące, bo jak wynika z naszych badań, Pegasus ma ogromny potencjał do nadużyć i faktycznie wykorzystywany jest w dyktaturach. Niepokojące jest więc, że dzieje się to także w kraju demokratycznym. To wywołuje spory niepokój, co do rządów prawa w Polsce.
Monitorowanie za jego pomocą "wewnętrznych" spraw partii wcale nie sprawia, że możemy czuć się uspokojeni. Powiedziałbym nawet, że jest wręcz przeciwnie.