Kindle Paperwhite 5 Signature Edition - opinie i pierwsze wrażenia
Kindle Paperwhite 5 Signature Edition jest już w naszej redakcji. Sprawdzamy, jak nowy sztandarowy czytnik e-booków od Amazonu wypada na tle swoich poprzedników.
Amazon kazał nam czekać aż dwa lata na nowy czytnik e-booków, ale warto było uzbroić się w cierpliwość. Kindle Paperwhite 5 wprowadza kilka naprawdę ciekawych (i zarazem sporo spóźnionych) nowości, na czele z portem USB-C. W sprzedaży pojawiły się w dodatku tym razem dwa warianty tego urządzenia: Kindle Paperwhite 5 za 689,99 zł oraz Kindle Paperwhite 5 Signature Edition za 869,99 zł. Sam zdecydowałem się na ten drugi model, który zadebiutował ciut później.
Kindle Paperwhite 5 Signature Edition kontra Kindle Paperwhite 5 - za co dopłacamy 180 zł?
Zanim przejdę do omawiania urządzenia, pokrótce nakreślę, za co dokładnie Amazon życzy sobie blisko 200 zł dodatkowo, bo są to tylko trzy drobne rzeczy. Pierwsza z nich to moduł ładowania bezprzewodowego, który pozwoli uzupełniać energię w czytniku dowolną ładowarką Qi. Ze względu na to, że urządzenia z tej kategorii ładuje się raz na kilka tygodni, a do tego producent wreszcie umieścił w nich gniazdo USB-C, więc podchodzę akurat do tej nowości bez emocji.
Oprócz tego Kindle Paperwhite 5 Signature Edition ma 32 GB zamiast 8 GB pojemności, ale ponieważ nie zamierzam słuchać z niego audiobooków (bo od tego mam telefon), to i tak nigdy tych dodatkowych gigabajtów nie wykorzystam. Znacznie bardziej zainteresowany byłem automatyczną zmianą mocy doświetlenia ekranu i Amazonowi należy się bura za to, że tej funkcji nie ma w tańszym modelu i to głównie dla niej zdecydowałem się poczekać i dopłacić do wyższego modelu.
Co trzeba wiedzieć o Kindle Paperwhite 5?
Nowy czytnik to przedstawiciel średniej półki cenowej. Amazon zdecydował się na powiększenie w ramach 5. generacji ekranu i to wyraźnie - dotychczasowe cztery modele miały 6-calowe wyświetlacze, podczas gdy Paperwhite 5 otrzymał aż 6,8-calowy panel (przy czym zagęszczenie pikseli utrzymano przy tym na poziomie 300 ppi, tak jak w przypadku poprzednika). Na szczęście ramki wokół ekranu są teraz nieco węższe, dzięki czemu nowy model nie straszy gabarytami.
Kindle Paperwhite 5 mierzy dokładnie 124,6 x 174,2 x 8,1 mm, podczas gdy jego poprzednik był niższy (167 mm) i węższy (116 mm) przy zachowaniu podobnej grubości (8,18 mm). Zwiększyła się też jego masa czytnika ze 182 gramów do aż 205 gramów, a do tego swoje dokłada oryginalne etui, które waży 115 gramów (co daje łącznie aż 320 gramów!). Dla porównania mój poprzedni Kindle Oasis 1. generacji wyposażony w etui ważył jedynie… 240 gramów. To spora zmiana na minus.
Amazon zdecydował się przy tym na etui wciskane, a nie magnetyczne, które dość trudno się zdejmuje.
Na plus mogę przy tym zaliczyć fakt, że w sprzedawanym osobno etui okładka po przełożeniu na plecki łapana jest przez silny magnes i się nie majta. Niestety case został zaprojektowany tak, że po położeniu otwartego w ten sposób czytnika na stole ekran jest nieco nachylony w prawo. Ma to też wpływ na wygodę chwytu - w prawej dłoni leży znacznie lepiej niż w lewej. Zabrakło tutaj też czujnika ruchu i nie da się obrócić ekranu automatycznie ani na bok, ani do góry nogami.
Tyle dobrego, że rozwiałem przy okazji część swoich obaw o węższe ramki - czytnik jest w stanie wykryć i zignorować przypadkowe dotknięcia krawędzi wyświetlacza. Muszę za to się jeszcze przyzwyczaić się do sporej płetwy pod ekranem, na którą niepotrzebnie naniesiono logo. Brakuje mi też przycisków zmiany strony i wkurza, że muszę smyrać palcem po ekranie. Na szczęście front nie zbiera odcisków palców (no, przynajmniej w obszarze wyświetlającym treść).
Wyświetlacz w Kindle Paperwhite 5 wynagradza jednak wszelkie wspomniane niedogodności
To, co działa na korzyść nowego modelu, to wyświetlacz - jest przede wszystkim większy, a na ekranie mieści się o ok. 30 proc. więcej tekstu przy zachowaniu tej samej wielkości liter. Doświetlenie ma też znacznie więcej diod i jest bardziej równomierne (17 zamiast 5). Pojawiła się też regulacja barwy światła z opcją automatyzacji w zależności od godziny albo pory dnia. Szkoda tylko, że nie jest ona płynna i trzeba po prostu wybrać jeden poziom aktywowany wieczorem.
Ciekaw przy tym jestem, jak na dłuższą metę sprawdzi się automatyczna regulacja doświetlenia ekranu dostępna w Paperwhite 5 Signature Edition, ale przetestowanie jej w różnych warunkach - czyli zarówno po zmroku, jak i w pełnym słońcu - zajmie trochę czasu. Planuję też dać szansę trybowi ciemnemu, ale nie jestem przekonany, czy w przypadku czytnika z e-papierowym wyświetlaczem Dark Mode sprawdzi się on tak samo dobrze, jak w smartfonach.
Co jeszcze warto wiedzieć o Kindle Paperwhite 5?
Przetestowałem już ładowanie bezprzewodowe na zwykłej ładowarce Qi, na którą odkładam przed pójściem spać telefon i energia była uzupełniana nawet po założeniu na czytnik etui. Nie planuje jednak z tego sposobu ładowania korzystać, bo ułożenie czytnika w odpowiednim miejscu na macie ładującej jest… bardziej upierdliwe niż podpięcie kabla. Możliwe, że inaczej byłoby w przypadku ładowarki pionowej, ale Amazon swojej jak na razie do oferty nie wprowadził.
Tyle dobrego, że w urządzeniu jest dioda, która sygnalizuje, że urządzenie zaczęło się ładować nawet po zamknięciu okładki. W dodatku producent obiecuje, że urządzenie może pracować do 10 tygodni na jednym ładowaniu, więc równie dobrze mogę korzystać z kabla, gdy zajdzie konieczność uzupełnienia energii w ogniwie. Dużo bardziej irytuje mnie zresztą fakt, że na dolnej krawędzi obok wspomnianej diody i portu USB-C umieszczono… przycisk blokady.
Guzik blokady powinien znaleźć się albo na bocznej, albo na górnej krawędzi urządzenia.
Teraz za każdym razem, gdy tylko próbuję zablokować czytnik inaczej niż poprzez zamknięcie case'a, mija chwila, zanim sobie przypomnę o tym, gdzie umieścili go projektanci Amazonu. Możliwe oczywiście, że się do tego za jakiś czas przyzwyczaję, poza tym planuję i tak przez większość czasu korzystać z czytnika w etui, które ma funkcję automatycznego usypiania oraz wybudzania urządzenia, ale i tak przypomina to takie wyważanie otwartych drzwi.
Mimo to z urządzenia jestem zadowolony, a na koniec warto jeszcze tylko zaznaczyć, że Amazon zrezygnował z oferowania czytników z modemem zapewniającym bezprzewodową transmisję danych - nawet w przypadku Kindle Paperwhite 5 Signature Edition. Synchronizowanie książek możliwe jest wyłącznie po podpięciu się do Wi-Fi (przy czym obsługiwane są sieci 2,4 GHz oraz 5 GHz). Na szczęście w dobie ogromnych pakietów w smartfonach nie powinno być to zbyt dużym problemem.
Jeśli macie pytania dotyczące Kindle Paperwhite 5, to zadawajcie je w komentarzach. Postaram się udzielić na nie odpowiedzi albo od razu, albo w pełnej recenzji.