REKLAMA

Rząd szykuje powrót kafejek internetowych. Powstaną kluby dla wykluczonych cyfrowo

Pamiętacie jeszcze kafejki internetowe? Miłościwie nam panująca Zjednoczona Prawica szykuje ich renesans. Kluby cyfrowe mogłyby być świetnym pomysłem, gdyby nie jeden szkopuł.

28.10.2021 16.48
Nadchodzą Kluby Cyfrowe. PiS szykuje renesans kafejek internetowych
REKLAMA

Wiążę bardzo ciepłe wspomnienia z kafejkami internetowymi minionych lat. Młodszym czytelnikom wytłumaczę, że dawno, dawno temu, kiedy sam jeszcze chodziłem do podstawówki, dostęp do internetu nie był dobrem powszechnym, a luksusem dla wybranych. Ci, którzy nie mogli takiego luksusu doświadczyć we własnym domu, chodzili do „kafejek internetowych”, gdzie mogli skorzystać z komputera i dostępu do sieci. To w kafejkach moje pokolenie uczyło się wysyłać pierwsze maile i grać w Quake’a. To w nich narodził się e-sport. Kawał historii, łezka się w oku kręci, ale ja nie o tym.

REKLAMA

Pomysł, który przedstawił Adam Andruszkiewicz, sekretarz stanu ds. cyfryzacji w kancelarii premiera, w swoim zamyśle jest bardzo podobny do oryginalnej koncepcji kawiarenek internetowych. Rząd PiS-u chce, by w każdej gminie powstał Klub Cyfrowy. Miejsce, do którego będą mogły przyjść osoby wykluczone cyfrowo, by albo skorzystać z dostępu do Sieci, albo nauczyć się obsługi komputera i zapoznać z nowymi technologiami.

W przyszłym roku ma powstać 2500 takich klubów, po jednym w każdej gminie.

Kluby Cyfrowe to znakomita inicjatywa. Jest tylko jeden szkopuł.

Według słów Adama Andruszkiewicza, Kluby Cyfrowe mają zostać utworzone w oparciu o istniejące już biblioteki, mediateki, domy kultury i uniwersytety trzeciego wieku. Na terenie całej Polski działać ma też 5000 edukatorów, którzy będą pomagać podnosić wszystkim zainteresowanym ich kompetencje cyfrowe.

Niezależnie od sympatii politycznych, ten pomysł jest dobry. A nawet bardzo dobry. Bo choć jako naród pod wieloma względami mamy powody do dumy z tytułu tempa cyfryzacji, tak w wielu obszarach wciąż niedomagamy. Pandemia i nauczanie zdalne boleśnie obnażyły poziom wykluczenia cyfrowego w Polsce – blisko 2 mln Polaków nie ma dostępu do internetu. Badania Eurostatu pokazują, że w 2019 r. aż aż 53 proc. osób między 65. a 74. rokiem życia nigdy nie miało styczności z internetem.

Jest to pomysł tym bardziej dobry, iż w przyszłym roku kraje Grupy Wyszehradzkiej – w tym Polska – wezmą udział w wielkim teście kompetencji cyfrowych. A wszystko wskazuje na to, że na ten moment możemy taki test wyłącznie oblać, zaś jako naród plasujemy się dopiero na 23. miejscu w Europie, jeśli chodzi o poziom zaawansowania cyfrowego (według Indeksu Gospodarki Cyfrowej i Społeczeństwa Cyfrowego).

Kluby Cyfrowe mają podnieść kompetencje cyfrowe Polaków. class="wp-image-1914881"
Kluby Cyfrowe mają podnieść kompetencje cyfrowe Polaków.

Sęk w tym, że o ile inicjatywa jest słuszna i zasadna tak… sama w sobie jest odrobinę redundantna. Kluby Cyfrowe mają działać w oparciu o istniejące biblioteki i miejsca kultury, ale gdyby Adam Andruszkiewicz w ciągu ostatnich pięciu lat odwiedził taki przybytek, to wiedziałby, że większość placówek już dziś prowadzi zajęcia mające na celu podnoszenie kompetencji cyfrowych. Polskie biblioteki są w tej materii powodem do dumy, bo wiele z nich oferuje nie tylko dostęp do sieci i nowoczesnych narzędzi, a także wykwalifikowaną kadrę, ale również rozszerza swoją ofertę o nośniki cyfrowe i stale się rozwija, by nie dopuścić do sytuacji, w której biblioteka stanie się placówką archaiczną. Wszak po raz pierwszy w historii mamy do czynienia z sytuacją, w której biblioteki – niegdyś archiwa całej ludzkiej wiedzy – nie są już potrzebne, by spełniać swoje pierwotne przeznaczenie. Zastąpił je internet i smartfony, a całą wiedzę tego świata każdy z nas nosi dziś w kieszeni.

W całej inicjatywie cieszy za to fakt, że według słów sekretarza stanu placówki kulturalne mają być odpowiednio dofinansowane i doposażone w niezbędny sprzęt oraz oprogramowanie do prowadzenia Klubów Cyfrowych – i to się chwali. Problem leży gdzie indziej – nie w braku takich miejsc, a w braku zainteresowanych, by z nich korzystać.

Wykluczenie na własne życzenie.

Nie licząc skrajnych i rzadkich przypadków, w których ktoś naprawdę nie ma fizycznych możliwości, by skorzystać z odpowiedniej pomocy, wykluczenie cyfrowe w dzisiejszych czasach jest w niejednokrotnie… wyborem. Czy może raczej następstwem wyborów, podejmowanych na przestrzeni lat. Zaczyna się zwykle od „a komu to potrzebne?”, albo „a po co mi ten telefon/smartfon/laptop/facebook/karta płatnicza”. A po dekadzie człowiek budzi się w rzeczywistości, za którą nie jest już w stanie nadążyć, bo negując jedno rozwiązanie technologiczne neguje i kolejne, a odrzucając rozwój technologii sam skazuje się na wykluczenie. Współczesny świat pędzi w tempie, za którym nawet „technicznym” osobom coraz trudniej nadążyć. Wystarczy chwila nieuwagi i już przechodzimy ze statusu eksperta do pytania „a co to jest ten TikTok?”.

Nie jest jednak tak, że tego wszystkie nie da się nauczyć. Oczywiście, nie każdy może sobie pozwolić na kupno komputera czy nawet smartfona do domu, zwłaszcza jeśli mówimy o osobach starszych. Każdy jednak może skorzystać z pomocy lokalnej biblioteki, do której dostęp jest przecież darmowy. Każdy może wziąć udział w kursie kompetencji cyfrowych, jakie organizują placówki kulturalne. Każdy może przyjść do biblioteki i skorzystać z komputera. A mimo to wciąż borykamy się z ogromną rzeszą ludzi wykluczonych cyfrowo.

Wyzwaniem stojącym przed ekipą Adama Andruszkiewicza nie jest więc samo utworzenie placówek, choć bez wątpienia skorzystają na tym najuboższe gminy, gdzie biblioteki dziś nie są tak dobrze wyposażone, jak w miastach czy bogatszych rejonach. Wyzwaniem będzie przekonanie ludzi, żeby z Klubu Cyfrowego skorzystać. Wyrwanie ich z marazmu, ściągnięcie z kanapy i przekonanie, że zdobycze współczesnej technologii naprawdę są im potrzebne do funkcjonowania w społeczeństwie.

REKLAMA

Mam więc nadzieję, że w parze z utworzeniem Klubów Cyfrowych będzie szła szeroko zakrojona kampania informacyjna, skierowana nie tylko do seniorów, ale też do tych, których „kompetencje cyfrowe” sprowadzają się do bezmyślnego scrollowania Facebooka i podawania dalej niesprawdzonych informacji udostępnianych przez średnio rozgarniętych znajomych.

Pomysł wskrzeszenia kafejek cyfrowych jest rewelacyjny, a biblioteki i domy kultury, które już dziś podnoszą kompetencje cyfrowe lokalnych społeczności, są najlepszym dla nich miejscem. Sęk w tym, że pomysł to nie wszystko.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA