Jak nic oblejemy. Nadchodzi wielki test kompetencji cyfrowych dla Polaków
Myślisz, że potrafisz korzystać z komputera i dobrodziejstw internetu? W przyszłym roku będzie okazja, żeby to zweryfikować – nadchodzi test kompetencji cyfrowych dla Polaków.
Rzeczpospolita donosi, iż kraje Grupy Wyszehradzkiej czeka wielki test kompetencji cyfrowych. Mieszkańcy Polski, Czech, Słowacji i Węgier już w przyszłym roku zostaną poddani ocenie umiejętności poruszania się po sieci i korzystania z narzędzi. Czy jesteśmy na to gotowi?
Wielki test kompetencji cyfrowych dla Polaków.
Testem, któremu mamy zostać poddani, jest projekt IT Fitness Test, utworzony w 2009 r. na Słowacji z inicjatywy Komisji Europejskiej. Jego zadaniem jest ocena umiejętności niezbędnych na dynamicznie zmieniającym się rynku pracy, ale też ocena ogólnych cyfrowych kompetencji społeczeństwa.
Jak podaje Rzeczpospolita, Polacy mieliby zostać poddani temu testowi już w 2022 r. Będzie on oceniał uczestników w pięciu kategoriach:
- Internet
- Bezpieczeństwo
- Narzędzia do współpracy
- Sieci społecznościowe
- Aplikacje Biurowe
Test będzie zupełnie darmowy. Uczestnicy będą mogli sprawdzić m.in., jak radzą sobie z obsługą popularnych programów, ale też jak biegli są w wyszukiwaniu informacji. Test jest skierowany głównie do uczniów szkół podstawowych i liceów, ale nie ma tu restrykcji wiekowych – może go wykonać każdy, kto chce dokonać rzetelnej oceny umiejętności poruszania się po nowoczesnym świecie. Wynik testu będzie wyrażony w procentach, zaś każdy, kto przejdzie ów test otrzyma certyfikat potwierdzający poziom cyfrowych kompetencji.
W rozmowie z Rzeczpospolitą prezes Związku Cyfrowa Polska, Michał Kanownik, powiedział, iż „potrzebujemy dziś szczegółowych danych na temat aktualnego stanu kompetencji cyfrowych obywateli, aby móc je skutecznie rozwijać. Musimy się dowiedzieć, z czym, jeśli chodzi o cyfryzację, młodzi Polacy mają największy problem, gdzie są luki i gdzie potrzebne są zmiany w kształceniu”.
Osobiście obawiam się, że jako naród możemy ten test tylko oblać.
Jeśli chodzi o kompetencje cyfrowe, Polska cierpi na rozdwojenie jaźni.
Z jednej strony mamy w Polsce wspaniałych specjalistów IT i coraz prężniej rozwijający się przemysł cyfrowy, zarówno w obszarach gospodarczych, usługowych, jak i rozrywkowych (zwłaszcza w gamingu). Mamy też wspaniale rozwiniętą infrastrukturę sieciową i telekomunikacyjną. Przodujemy w płatnościach cyfrowych i możemy słusznie chwalić się poziomem cyfryzacji urzędów, nie mówiąc np. o tym, że jako jedni z pierwszych w Europie wprowadziliśmy cyfrowe dokumenty na smartfonie. Nawet jeśli wiele z tych rozwiązań jest lepionych na ślinę i taśmę klejącą, są to powody do dumy na arenie międzynarodowej.
Z drugiej jednak strony, jeśli chodzi o twarde dane, jesteśmy dopiero na 23. Miejscu w Europie, jeśli chodzi o poziom zaawansowania cyfrowego (według Indeksu Gospodarki Cyfrowej i Społeczeństwa Cyfrowego).
Mogę się domyślać, że większość czytelników Spider’s Web widzi przyczyny tak niskiego wyniku na co dzień, zapewne służąc całej rodzinie i bliskim znajomym za kombinację supportu IT i doradcy handlowego. Po własnych obserwacjach oceniam, że w tekście kompetencji cyfrowej mogą wypłynąć dwa grzechy główne Polaków:
- Niechęć starszego pokolenia do rozwoju (co skutkuje stosowaniem przestarzałych rozwiązań i podatnością na dezinformację)
- Nieumiejętność młodego pokolenia w wyszukiwaniu i ocenie informacji, oraz korzystaniu z aplikacji innych niż społecznościowe.
Rzeczpospolita przytacza dane, z których wynika, iż pomimo wysokiego odsetka korzystających ze smartfonów (91 proc.) czy oprogramowania w chmurze (71 proc.), członkowie generacji Z są niepewni swoich umiejętności cyfrowych. Sam obserwuję w najbliższej rodzinie osoby z tej generacji i młodsze, i widzę, że pomimo obcowania z telefonem i siecią niemal bez przerwy, młode pokolenie ma ogromne problemy z wyszukiwaniem informacji i wyciąganiem z nich wniosków.
I wcale nie jest to ich wina – mówimy bowiem o ludziach, którzy nie znają już świata bez Google’a i błyskawicznego dostępu do informacji. Osobach, które są nauczone, że od zadania pytania do uzyskania odpowiedzi dzieli ich tylko kilka sekund spędzonych w wyszukiwarce. Niestety odpowiedzi, które daje wyszukiwarka, są zazwyczaj niekompletne i powierzchowne, a znalezienie rzetelnych informacji nadal wymaga samodzielnego zagłębienia się w temat. Co niestety wymaga skupienia, czyli umiejętności, z której młode pokolenie zostało ograbione za sprawą popularności social mediów i oferowanej przez nie natychmiastowej gratyfikacji.
Sytuacja może byłaby do uratowania, gdyby system szkolnictwa w jakikolwiek sposób kompensował negatywny wpływ tych bodźców na młodzież, ale tak się nie dzieje. Lekcje „technologii informacyjnych” to skansen; nie znam obeznanego cyfrowo rodzica, który nie łapałby się za głowę widząc poziom nauczania informatyki w szkołach. Młodzież nie jest uczona obsługi nowoczesnych narzędzi i tylko sporadycznie zdarzają się nauczyciele, którzy realnie pomagają młodym ludziom nauczyć poruszania się po meandrach sieci.
Mamy więc do czynienia z bardzo niepokojącym rozstrzałem. Ludzi w wieku 30-50 lat, którzy dojrzewali wraz z internetem i samodzielnie musieli się wszystkiego nauczyć, i… udało im się to, albo nie. Ludzi starszych niż 50 lat, dla których w większości przemiany odbywały się za szybko i przestali nadążać i ludzi młodszych niż 25 lat, którzy dorastali w świecie przesiąkniętym cyfryzacją, ale ich kompetencje cyfrowe często są płytkie i powierzchowne.
Może to myślenie życzeniowe, ale mam nadzieję, że jeśli wielki test kompetencji cyfrowych rzeczywiście nadejdzie, da on do myślenia włodarzom naszego kraju, zwłaszcza w Ministerstwie Edukacji Narodowej. I zamiast wciskania encyklik do podstaw przedsiębiorczości czy innych HiT-ów, dostrzeże ono potrzebę nauczania o bezpieczeństwie cyfrowym, dezinformacji i zdrowych nawykach korzystania z elektroniki użytkowej. Nawet jeśli nie da się tego zrobić w oparciu o nauki zmarłych papieży.