Drastyczne przestawienie gospodarki na zeroemisyjną jest najtańszym wyjściem. Jak nic nie zrobimy, zapłacimy więcej
Przestawienie gospodarki całego świata na taką, która pozwoli na ograniczenie zmian klimatycznych do poziomu ustalonego w Porozumieniu Paryskim oraz drastyczne ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery będzie oznaczało kolosalne koszty, których nikt za bardzo nie chce ponieść. Jest tylko jeden problem.
W najnowszym raporcie opublikowanym przez Europejski Bank Centralny alternatywa dla takich zmian wydaje się być dużo droższa.
EBC bardzo dobrze trafił z datą publikacji raportu. Tuż po zakończeniu długiego lata wszyscy jeszcze doskonale pamiętają jego skutki: rozległe pożary lasów w Kalifornii, Włoszech i Grecji, huragan Ida, tornada w Czechach, powodzie w Niemczech. Wszystkie te zjawiska to koszt, jaki już teraz ponosimy na skutek wywołanych przez człowieka zmian klimatycznych. Usuwanie strat po takich kataklizmach to w skali globalnej monstrualne koszty, a przecież to dopiero początek. Wszystko wskazuje, że indolencja rządów i przemysłu we wprowadzaniu zmian, które mogłyby to zatrzymać niemal gwarantuje, że w kolejnych latach będzie jedynie gorzej.
Co więcej, naukowcy przekonują, że nie wiemy tak naprawdę jak będzie się rozwijała sytuacja. Wiele procesów zachodzących wskutek zmian klimatycznych wzajemnie się napędza. Topnienie wiecznej zmarzliny w Rosji powoduje uwalnianie do atmosfery węgla dotychczas uwięzionego w zamrożonej glebie. Więcej węgla w atmosferze to z kolei wyższe temperatury. Wyższe temperatury to szybsze tempo topnienia wiecznej zmarzliny. Procesy te stopniowo będą przyspieszać, a wraz z nimi co roku będziemy zmagali się z coraz większymi kataklizmami naturalnymi.
W związku z tym pora sobie zadać podstawowe pytanie:
Co będzie droższe: drastyczne zmiany, czy sprzątanie po kataklizmach naturalnych?
W raporcie EBC opisano wyniki pierwszego klimatycznego stress testu banków i instytucji finansowych. Wyniki nie są optymistyczne. Wszystko wskazuje na to, że jeżeli na terenie Europy nie wprowadzi się szybko nowych regulacji mających na celu zatrzymanie zmian klimatycznych, to do końca wieku gospodarka całego regionu skurczy się o 10 procent.
Co ciekawe, koszt wprowadzenia niezbędnych zmian oznacza skurczenie PKB o niecałe 2 proc. Problem w tym, że aby uniknąć pięciokrotnie większej straty za dwie, trzy dekady, trzeba ponieść mniejszą teraz.
W ramach stress testu przeanalizowano trzy różne scenariusze:
- wprowadzamy natychmiastowe zmiany, przedsiębiorstwa ponoszą ich koszty, zmieniają technologie na zeroemisyjne,
- nic nie robimy do 2030 r., a następnie podejmujemy drastyczne działania mające zahamować galopujące już zmiany klimatyczne,
- w ogóle nic nie robimy, zmiany klimatyczne to bzdura.
W pierwszym przypadku przeciętna firma działająca w Unii Europejskiej będzie musiała liczyć się z niższą zyskownością i wyższym ryzykiem niewypłacalności na przestrzeni kolejnych 4-5 lat, bowiem w tym czasie będzie musiała się dostosować się do nowych przepisów prawa i zmienić wykorzystywane technologie. W drugim przypadku początek byłby łatwiejszy, ale w latach 2030-2050 zyski firm spadną już o ponad 20 proc. W trzecim przypadku trzeba się liczyć ze spadkiem zysków o 40 proc.
Wnioski z raportu są jasne: wstępne koszty, które trzeba ponieść na przestawienie gospodarki na zeroemisyjną w nadchodzących latach są niczym w porównaniu z kosztami, które będziemy musieli ponieść jeżeli zabierzemy się za to „za jakiś czas” albo nigdy.
Wprowadzenie drastycznych zmian mających na celu zahamowanie zmian klimatycznych jest po prostu opłacalne finansowo.