Za lepsze samopoczucie warto zapłacić. Sprawdziłem oczyszczacz powietrza Sharp UA-KIL80E-W
Nie sądziłem, że go potrzebuję, dopóki nie stanął w moim mieszkaniu. Oczyszczacz i nawilżacz powietrza Sharp Plasmacluster UA-KIL80E-W może zmienić życie na lepsze.

Przyznam szczerze, że dotąd nie czułem potrzeby postawienia takiego sprzętu w mieszkaniu, bo… w sumie po co? W przeciwieństwie do większości kolegów z redakcji nie mieszkam w Warszawie lub na Śląsku, gdzie powietrzem raczej się gryzie, niż oddycha.
Słupsk to jedna z ostatnich miejskich „zielonych plam” na europejskich mapach czystości powietrza, więc smog znam tylko z opowieści i okazjonalnych wizyt w Stolicy. Mam co prawda w domu dwa koty i wielkiego psa, ale regularne wietrzenie mieszkania załatwia kwestię zapachu i alergenów. Innymi słowy, nie sądziłem, że oczyszczacz powietrza może cokolwiek w moim życiu zmienić, a jeśli już, to raczej przyglądałem się niedrogim, niewielkim modelom, żeby okazjonalnie odfiltrować zapach smażonego jedzenia.
A potem przyjechał do mnie na testy sprzęt z bardzo wysokiej półki, kosztujący znacznie więcej, niż byłem skłonny wydać na oczyszczacz powietrza. I zmieniłem zdanie, bo Sharp Plasmacluster UA-KIL80E wart jest każdej z niemal 4500 złotówek, które trzeba za niego zapłacić.
Co potrafi Sharp Plasmacluster UA-KIL80E-W?
Zacznijmy od tego, że ma nieco zbyt zawiłą nazwę, więc w dalszej części tego tekstu będę o nim mówił per „oczyszczacz powietrza Sharp” lub „UA-KIL80E-W”. Bardziej złożone od nazwy produktu są tylko jego możliwości, które nawet na papierze prezentują się nader imponująco.

Ten sprzęt został zaprojektowany do działania w pomieszczeniach o powierzchni do 62m2 i potrafi generować przepływ powietrza na poziomie 498 m³/h. Wyposażono go również w nawilżacz powietrza, który działa z wydajnością około 17l na dobę i autorską technologię jonizowania powietrza Plasmacluster, tutaj w wersji HD25000, co w praktyce oznacza, że ten UA-KIL80E-W szybciej od tańszych modeli usuwa nieprzyjemne zapachy. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Urządzenie jest banalnie proste w obsłudze: wszystkimi funkcjami sterujemy z poziomu prostego panelu dotykowego na obudowie, a niezbędne informacje przekazuje trzycyfrowy wyświetlacz na froncie urządzenia. I dzięki bogom technologii, że pomimo takiego zaawansowania nie trzeba żadnej aplikacji mobilnej, żeby z urządzenia skorzystać. Do czego jak do czego, ale do filtrowania powietrza nie jest mi potrzebny dodatkowy program zaśmiecający telefon.

Jeśli chodzi o samo filtrowanie powietrza, oczyszczacz Sharp wykorzystuje w tym celu zestaw trzech filtrów:
- Filtr wstępny zatrzymuje kurz, sierść, włosy, etc. Największe zanieczyszczenia. Osadzają się one na specjalnym wkładzie na rolce, która czyści się automatycznie co 48 godzin i wyrzuca zanieczyszczenia do pojemnika. Według producenta pojemnik powinniśmy opróżnić raz na pół roku, ale oczywiście nie miałem tego sprzętu u siebie na tyle długo, by to potwierdzić.
- Filtr węglowy z dodatkiem żelu krzemionkowego wychwytuje nieprzyjemne zapachy i szkodliwe gazy, a także usuwa tlenki siarki i tlenki azotu, które mogą mieć negatywny wpływ na nasze skupienie.
- Filtr HEPA H13 usuwa z kolei zanieczyszczenia mechaniczne ze skutecznością sięgającą 99,97 proc. To najważniejszy element dla tych klientów, którzy mieszkają w zasnutych smogiem metropoliach, bowiem to on odpowiada za wyłapywanie pyłu PM10, PM2.5 i PM1. Jednak nawet mieszkając w „zielonej plamie” filtr HEPA H13 pełni ważną rolę, zatrzymując unoszące się w powietrzu bakterie, alergeny i inne cząsteczki o średnicy powyżej 0,3 mikrona.

Oczyszczacz powietrza Sharp wyposażony jest również w nawilżacz ewaporacyjny Nano Cloud. Urządzenie jednocześnie usuwa zanieczyszczenia z wody, więc nie trzeba wlewać do niego przefiltrowanej wody, a zwykłą „kranówkę”. Z drugiej strony zasila przefiltrowane powietrze nano-cząsteczkami wody, utrzymując poziom nawilżenia na odpowiednim poziomie. Co istotne, użytkownik nie musi wcale o tym myśleć, bo Sharp wyposażony jest w tryb inteligentnego nawilżania, oparty o zestaw czujników wilgotności i temperatury.
Skoro zaś o czujnikach mowa, to warto się przy nich na moment zatrzymać, bo to dzięki nim UA-KIL80E jest urządzeniem z grubsza bezobsługowym. Ustawiamy go w tryb „auto” i wszystko dzieje się samo. Oczyszczacz powietrza Sharp wyposażono w czujnik PM2.5 i kurzu, czujnik zapachów, czujnik temperatury i wilgotności, oraz czujnik oświetlenia.
Pomiary z tych czujników dostosują moc filtrowania, poziom nawilżenia, a także tryb pracy, np. automatycznie przestawiając urządzenie w tryb SLEEP, gdy w pomieszczeniu będzie ciemno. Producent mówi, że w tym trybie oczyszczacz pracuje z głośnością raptem 21 dB, co czyni go praktycznie bezgłośnym, ale… w trybie automatycznym i tak pracuje on na tyle cicho, że nie miałem najmniejszego problemu, by przy nim zasnąć. Dopiero na najwyższym ustawieniu pracy, gdy hałas przekracza 50 dB, robi się nieco głośno, ale w tym trybie oczyszczać nigdy nie pracuje przez długi czas, a jedynie w początkowej fazie filtrowania, gdy np. wykryje ostry zapach (chociażby podczas smażenia).
Tyle o możliwościach. Jak oczyszczacz powietrza Sharp radzi sobie w praktyce?
Słowem: doskonale. Nie powiem wam niestety, czy sprawi, że da się oddychać powietrzem, które normalnie można jeść łyżką, ale mogę wam powiedzieć, że oddycha się znacznie lżej w powietrzu pełnym zapachu kociej sierści i okazjonalnego zapachu fajek, który wpada przez otwarte okna, gdy sąsiadka wyjdzie się „odstresować” pod blokiem.

Od kwestii zapachów może zacznę, bo z mojej perspektywy był to najważniejszy aspekt testów tego urządzenia i jego największy plus. Jako że mieszkam w bloku pamiętającym czasy PRL-u, kwestia wentylacji jest tu dość… drażliwa. Np. nie możemy mieć w mieszkaniach okapów, bo wentylacja zaciąga zapachy z kuchni i pompuje je do mieszkania sąsiadki mieszkającej dwa piętra niżej. Nie pytajcie.
Mizerność wentylacji sprawia również, że do mieszkania często przedostają się niechciane zapachy od sąsiadów mieszkających nade mną, zwłaszcza zapach fajek, gdy sąsiadce nie chce się wychodzić na zewnątrz, albo zapach smażonych kotletów, gdy sąsiadka poniżej uchyli okno w kuchni. Moje mieszkanie ma niecałe 50m2, więc oczyszczacz teoretycznie powinien przefiltrować powietrze na całej jego powierzchni i faktycznie tak jest – postawiłem go w dużym pokoju, ale skuteczność usuwania zapachów czuć było już w korytarzu.

Największe znaczenie miało to dla mnie jednak w kontekście… kociej kuwety. Przy dwóch otwartych oknach przeciąg całkiem nieźle radził sobie z usuwaniem zapachu po „kociej dwójce”, ale nie jest to optymalne rozwiązanie zimą, gdy za oknem panują niskie temperatury. Mając w pokoju UA-KIL80E-W w ogóle nie musiałem się martwić otwieraniem okna, bo zanim na dobre posprzątałem pozostałości kocich spraw, zapachu praktycznie nie było czuć.
Co zaskoczyło mnie jeszcze bardziej, to użyteczność funkcji Ion Shower, którą daje technologia Plasmacluster. W tym trybie, po naciśnięciu symbolu strzałki na panelu sterowania, oczyszczacz kieruje silny strumień powietrza do przodu, by usunąć stacjonarnie osadzone zapachy, np. z ubrań. Stawiamy wieszak, czy nawet krzesło z zawieszoną na nim kurtką, odpalamy tryb Ion Shower i rozpoczyna się jonizacja.

Na minus muszę zaliczyć fakt, że pomimo wysokiej mocy strumienia powietrza, usuwanie zapachu trwa dość długo. Według specyfikacji np. usunięcie zapachu wilgoci powinno zająć około 3 godzin. Tego nie miałem jak sprawdzić, ale już np. mogłem sprawdzić, ile potrwa usunięcie zapachu grillowego dymu z kurtki. Po dwóch godzinach „wietrzenia” zapach zelżał, ale do pełnego usunięcia potrzeba było jeszcze raz tyle. Do tego w czasie jonizowania oczyszczacz pracował na tyle głośno, by stało się to męczące nie tyle dla mnie, co dla moich zwierząt, które omijały szerokim łukiem pokój, w którym stało urządzenie.
Nie zmienia to jednak faktu, że funkcja okazała się nader skuteczna. I tak jak zwykle po powrocie z grilla u teściów kurtka musiała wylądować w pralce, tak tutaj udało się ją doprowadzić do porządku w ciągu kilku godzin bez użycia jakichkolwiek detergentów.

Oczyszczacz bardzo się też przydał w nieco innym zastosowaniu, a mianowicie w studio fotograficznym mojej żony. Jako że jest to lokal użytkowy z dużą, szklaną witryną, trudno tam o skuteczne wietrzenie pomieszczeń. Żeby wymienić powietrze na przestrzeni około 60m2, trzeba trzymać jedyne uchylne okno permanentnie uchylone, a potem jeszcze co najmniej na godzinę otworzyć drzwi wejściowe, żeby stworzyć zalążek przeciągu. Nie trzeba chyba dodawać, że to niezbyt optymalna sytuacja i tutaj UA-KIL80E-W spisał się jak marzenie. Zostawiając urządzenie w trybie auto, przychodziliśmy od razu do wywietrzonego, świeżego, nawilżonego pomieszczenia, wolnego od wszelkiego zapachu wilgoci, który czasem przenikał z podpiwniczenia, czy dymu papierosowego z kratki wentylacyjnej.
Muszę się też na chwilę zatrzymać przy nawilżaniu, bo to jedyna funkcja tego urządzenia, która rodzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony okazała się ona bardzo przydatna; jakoś tak mam, że gdy tylko średnia temperatura za oknem spada poniżej 15 stopni, to skóra między palcami dłoni wysycha mi na wiór i z tym nawilżacz poradził sobie wzorowo. Z drugiej jednak strony urządzenie zużywa dość dużo wody, a zbiornik ma tylko 3,5l. Chcąc korzystać z nawilżacza regularnie, trzeba być gotowym na częstą wymianę wody; osobiście zdarzało mi się widzieć sygnał pustego zbiornika (czerwona ikonka na panelu) nawet 2x dziennie. I choć wyjęcie zbiornika to łatwizna, tak sama konieczność częstej wymiany wody jest z lekka upierdliwa. Coś za coś. Przedstawiciel firmy powiedział mi zresztą, że pojemność zbiornika celowo jest taka niska, by trzeba ją było często wymieniać - dzięki używaniu świeżej wody niwelujemy ryzyko, że zalęgną się w niej szkodliwe drobnoustroje, które potem mogłyby przedostawać się do powietrza i szkodzić naszemu zdrowiu, zamiast je wspomagać.

Żeby jednak nie kończyć tego tekstu narzekaniem, wspomnę o ostatnim plusie - ten sprzęt zaskakująco łatwo transportować po domu. Przy tej wielkości spodziewałem się, że oczyszczacz będzie dość ciężki, a jednak (bez wody) waży tylko 15 kg i ma zintegrowane kółka do wygodnego transportu.
Czy warto kupić oczyszczacz Sharp Plasmacluster UA-KIL80E-W?
Z perspektywy ponad miesiąca testów, mogę jednoznacznie powiedzieć, że tak. Ten sprzęt naprawdę zmienił moje życie na lepsze, a przecież nie mieszkam w miejscowości, gdzie oczyszczacz jest de facto niezbędny do oddychania czystym powietrzem.

Mógłbym się bez niego obejść, ale komfort, jaki daje tak wysoki poziom filtracji powietrza w mieszkaniu, jest trudny do przecenienia. Nieprzyjemne zapachy znikają, powietrze jest bardziej rześkie; człowiek po prostu lepiej się czuje. I choć Sharp Plasmacluster UA-KIL80E-W kosztuje obiektywnie rzecz biorąc sporo pieniędzy, tak dla samej poprawy codziennego samopoczucia uważam, że wart jest każdej złotówki.