REKLAMA

Dziś zabrakło amazingu u Apple'a

W konferencjach Apple zawsze jest coś magicznego. Najpierw oczekiwanie: pokażą to, nie pokażą, sprawdzą się te plotki, nie sprawdzą tamte. Potem pełne pięknych beauty shotów prezentacje nowych przełomowych produktów, a na koniec blichtr wypowiadanych słów. - Amazing — jak powiedzą złośliwcy. No, chyba że magicznie jednak nie jest. Dziś nie było.

Apple - nowy iPhone, iPad i Watch - opinia
REKLAMA

Bo być raczej nie mogło. Smartfony nie rozwijają się dziś w tempie przełomu z roku na rok. Ba, nawet cykl co dwa lata duża nowość nie jest ostatnio zachowywany, bo ta najważniejsza skądinąd kategoria produktów elektroniki użytkowej powoli dochodzi do granic swoich możliwości rozwoju.

REKLAMA

Nawet Apple zrezygnował z własnej klasycznej koniunktury nazewniczej. Zapewne kilka lat temu dzisiejszy iPhone 13 byłby tylko iPhone'em 12s. Czyli przechodnim modelem z lepszymi parametrami technicznymi, który przygotowywał klientów na coś nowego później i wręcz zapowiadał, że — hej, ale ta następna generacja iPhone'a to będzie czad! Czy iPhone 12s nazwany iPhone 13 zapowiada jakiś przełom w modelu z 2022 r.? Raczej nie.

Zresztą nowości, które mają sprzedać kolejną generację topowego smartfonu, powoli stają się wręcz karykaturalne. W nowym iPhonie 13 Pro jest to — chyba, bo nic innego mocniejszego nie dostrzegłem — cinematic mode w kamerze, czyli tryb pozwalający kręcić profesjonalne filmy pełnometrażowe smartfonem Apple'a. Ilu z nas jest/będzie filmowcami? No właśnie, my chcemy po prostu kręcić fajne filmiki z życia codziennego. A to nawet model X iPhone'a robi całkiem zgrabnie (Kubuś, potwierdzisz, nie?).

Co ciekawe, dzisiaj realnych nowości zabrakło nawet w Apple Watchu.

Choć zapewne z innych powodów niż tych u nowej generacji iPhone'ów. Na polu urządzeń technologii ubieralnej jest bowiem Apple tak do przodu przed konkurencją, że tu ścigać się na daleko idące nowości z nikim nie musi. Żaden konkurent nie ma aż tak dobrze obranej i konsekwentnie realizowanej strategii rozwoju inteligentnych zegarków, więc Apple może dawkować rozwój Watcha.

Notabene series 7, które zapowiadało się na potężną aktualizację, a jest zwykłym przejściowym modelem Watcha, jest wielką porażką wszelkiej maści leakerów, samozwańczych królów przecieków na Twitterze. Nawet najbardziej profesjonalny z nich, Mark Gurman, dziś pracujący dla szanowanego Bloomberga, no — co tu dużo mówić — skompromitował się fatalnymi raportami przed oficjalną premierą nowego smartwatcha Apple. Miał być zupełnie nowy wygląd, nowy rodzaj ekranu zunifikowanego wyglądem z iPhone'em, miały być potężne nowości zdrowotno-fitnessowe. Sprawdziły się tylko doniesienia nt. logistyki — nowy Apple Watch rzeczywiście nie zadebiutuje wraz z nowymi iPhone'ami; musimy na niego poczekać kilka tygodni.

Jedyną realną nowością był — zupełnie niespodziewanie — nowy iPad mini

Niespodziewanie, bo tenże produkt nie pojawiał się raczej w przeciekach leakerów, a już na pewno nie bezpośrednio przed dzisiejszą konferencją. Nowy iPad mini rzeczywiście jest w końcu potężnym skokiem do przodu w kategorii małych tabletów. Przynosi jakże oczekiwany nowy rodzaj obudowy, pozbycie się archaicznego przycisku fizycznego pod ekranem oraz dużo lepszą mobilność produktu. Jest tylko jeden problem — mimo iż jestem wielkim fanem właśnie mniejszych tabletów, to na pewno nie kupię nowego minitabletu od Apple'a. Tak długo czekałem na niego, że aż kupiłem iPada Pro.

Zawsze, gdy Apple'owi zabraknie magii w nowych produktach, mierzi mnie język, którym przedstawiciele firmy wypowiadają się na konferencji.

Gdy bowiem obiektywnie nie jest przesadnie mocny nowy line-up produktów, to nagle słowa "thrilling, amazing, one-of-a-kind, stunning" ocierają się o karykaturalną śmieszność. Czy setki razy powtarzane zachwyty nad sobą sprzedadzą więcej nowych iPhone'ów? Czy przekonają nieprzekonanych? Czy dzięki nim nowe zastępy klientów ruszą po konsumenckie kredyty na nowe bajery?

Wiadomo — nowe iPhone'y i tak się sprzedadzą. Nowe Watche też, a nawet w końcu zaktualizowane iPady mini zapewne również. Zamiast kolejnych amazingów z ust Tima Cooka i jego pracowników wolałbym jednak usłyszeć jakieś zdanie o wizji, coś o przyszłości technologii użytkowej. Dokąd zmierza technologia komputerowa? Co po smartfonach — czy w końcu doczekamy się nowego akceleratora technologicznego? Co z AR i VR — czy te obiecujące od lat technologie doczekają się jakiegoś przełomu w najbliższym czasie?

REKLAMA

Wiem, że Apple niechętnie mówi o przyszłości. Zamiast jednak coraz bardziej nużących prezentacji możliwości kamer w smartfonach chętnie dałbym się zachwycić jakąś wizją tego, na co mamy naprawdę czekać.

Bo czekamy już naprawdę długo, a niczego przełomowego nie widać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA