Skąd tyle ciepła na Jowiszu? Naukowcy w końcu mają odpowiedź
Od ponad pół wieku astronomowie zastanawiają się, dlaczego Jowisz jest tak ciepły, jak jest, a nie tak zimny, jak - mogłoby się wydawać - powinien być. Być może właśnie odkryto odpowiedź na to pytanie.
Jowisz znajduje się w odległości 778 mln km od Słońca, a więc daleko za ekosferą gwiazdy. Można zatem założyć, że w tak dużej odległości panująca na nim temperatura będzie niezwykle niska. Modele atmosfery planety wskazują, że w górnych warstwach temperatura nie powinna przekraczać -73 stopni Celsjusza. Mimo to jest zupełnie inaczej. Górne warstwy Jowisza mają zaskakująco wysoką temperaturę, porównywalną z temperaturą powierzchni Merkurego czy Wenus.
Skąd zatem pochodzi ten nadmiar ciepła?
W najnowszym artykule naukowym naukowcy podejrzewają, że za tą anomalią mogą stać silne zorze polarne, a tym samym silne pole magnetyczne samej planety. Skąd takie wnioski? Płyną one z pomiarów wykonywanych przez sondę Juno, która poruszając się po swojej eliptycznej orbicie, bezustannie to oddala się od Jowisza, to zanurza się głęboko w jego pole magnetyczne.
Śledząc zmiany temperatur w atmosferze planety, sonda porównuje je do intensywności strumienia wiatru słonecznego, którego cząsteczki, zbliżając się do Jowisza, więzione są w liniach pola magnetycznego i podróżują do jego biegunów, gdzie powodują powstanie zorzy polarnej. Zorze z kolei uwalniają ciepło górnymi warstwami atmosfery ku równikowi planety w pojedynczych impulsach.
Jest jednak jeszcze jedna zagadka
Dane obserwacyjne z naziemnego teleskopu Keck II dostarczyły dodatkowych pytań. W chmurach planety naukowcy odkryli wyraźny rozległy kształt o wyższej temperaturze od otoczenia. Badacze podejrzewają, że jest to przesuwająca się od zorzy do równika fala ciepła.
Okazuje się zatem, że choć Jowisz jest największą planetą Układu Słonecznego (promień Jowisza to 69 911 km, promień Ziemi: 6 378 km), to wiatry wytwarzane przez zorze polarne są na tyle silne, że ciepło z nich jest w stanie dotrzeć z okolic podbiegunowych aż do równika planety, po drodze ogrzewając górne warstwy jej atmosfery.