Polacy chcą uratować najrzadszego śpiewającego ptaka w Europie
Ty też możesz – wpłacając pieniądze organizacji dbającej o przeżycie tego wyjątkowego ptaka. 25 proc. przedstawicieli zagrożonego gatunku gniazduje w Polsce.
Populacja wodniczki maleje i w 2020 roku liczyła jedynie ok. 11 tys. śpiewających samców. Jak podaje Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, 4,5 tys. samców żyje w Polsce. Dlaczego dane pomijają samice? Bo te policzyć trudniej. Jedynie „męskie” okazy śpiewają, co ułatwia prowadzenie statystyk.
Prawdopodobnie samic jest tyle samo, ale… twardych dowodów na to nie ma
Wodniczka jest najrzadszym i zarazem jedynym globalnie zagrożonym ptakiem śpiewającym żyjącym w kontynentalnej części Europy. Ptak w Europie Zachodniej wyginął już w XX wieku, w naszych rejonach wciąż występuje i można mu pomóc. Właśnie tym zajmuje się OTOP.
Jakiś czas temu towarzystwo założyło zbiórkę, pozwalającą pozyskać fundusze m.in. na koszenie torfowisk i podmokłych łąk w rezerwatach w dolinie Biebrzy i na Karsiborskiej Kępie. To właśnie tam panują idealne dla wodniczki warunki.
Paradoks polega więc na tym, że o ile pospolitym wróblom to właśnie koszenie traw i żywopłotów nie pomaga, tak w przypadku wodniczki niedbanie o mokradła powoduje kłopoty gatunku. Im bardziej bujna roślinność na torfowiskach, tym trudniejsze warunki do założenia gniazda.
Grzegorz Tabasz, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Nowego Sącza, w swoim felietonie opublikowanym w „Dzienniku Polskim” zauważył, że dawniej „biebrzańskie mokradła koszono przynajmniej raz w roku, bo choć siano nie było pierwszej jakości, to nadawało się na ściółkę do stajni”. Kiedy jednak wielkie koncerny zastąpiły małe domowe gospodarstwa, zaprzestano wycinek. A śpiewające ptaki na tym ucierpiały.
Wodniczka do tej pory nie miała tak dobrej prasy jak choćby jerzyki, na pomoc którym rzuciła się cała Polska.
Tymczasem ten ptak też pokazuje, w jaki sposób działalność człowieka może zaburzyć środowisko.
OTOP zwraca uwagę również na to, że w Polsce bagna i torfowiska stale się wysuszają. W Dolinie Szkwy (gmina Łyse, województwo ostrołęckie) w 1995 r. stwierdzono ok. 10 śpiewających samców wodniczki. Kilka lat później ptaków już nie było. Tylko dlatego, że teren wysuszono.
W zatrzymywaniu wody pomóc mogą specjalne zastawki, ale to kosztuje – stąd zbiórki na portalu zrzutka.pl czy Patronite.
Jak czytamy na stronie towarzystwa, innym zagrożeniem dla wodniczki na niektórych terenach (np. dolina Narwi, Bagno Wizna) jest „całkowite i niemal równoczesne wykaszanie całej powierzchni łąk”. I znowu wracamy do paradoksalnej sytuacji: wodniczce szkodzi, jak się nie kosi (torfowisk i mokradeł) oraz szkodzi, gdy się kosi (łąki).
Warto pomóc wodniczce, bo jak pokazały inne przykłady, działalność człowieka pozwala stworzyć zagrożonym ptakom idealne miejsce do życia. Tak było w przypadku sztucznej wyspy, na której już zamieszkał bardzo rzadki okaz: mewa czarnogłowa.