Pierwsze wyścigi zdalnie sterowanych samochodów na Księżycu już w 2021 r. Tego nie wymyślił nawet Elon Musk
Jeżeli ktoś myślał, że tylko SpaceX może sobie pozwolić na szalone albo wręcz niepoważne projekty kosmiczne, to mocno się pomylił. Mowa oczywiście o projektach, które może nie mają żadnej wartości naukowej, ale za to mają ogromną wartość marketingową. Najlepszym przykładem takiego projektu było wysłanie w przestrzeń kosmiczną samochodu Tesla Roadster.
Wkrótce do rodziny takich szalonych firm może dołączyć zespół firm Moon Mark oraz Intuitive Machines. Chcą one wysłać na powierzchnię Księżyca dwa pojazdy zdalnie sterowane – tak, takie same jak te, którymi bawiliśmy w dzieciństwie (nie dotyczy współczesnego młodego pokolenia, które już w dzieciństwie bawiło się telefonami). Po co komu zdalnie sterowane samochodziki na Księżycu? Oczywiście po to, aby się nimi ścigać.
Ten nietypowy ładunek ma stanowić tylko drobną część większego, stukilogramowego ładunku, który po starcie na szczycie rakiety Falcon 9 poleci na Księżyc jako jeden z pierwszych transportów CLPS przygotowujących miejsce pod lądowanie ludzi na Księżycu. Cały ładunek poleci na Księżyc w lądowniku Nova-C stworzonym przez firmę Intuitive Machines.
Celem misji będą wydmy znajdujące się na rozległych równinach Oceanu Burz (Oceanus Procellarum), skąd w ubiegłym tygodniu chińska sonda Chang’e-5 pobrała próbki materii, które właśnie zmierzają w stronę Ziemi. Konkretnie chodzi tutaj o okolicę Doliny Schrotera, która rozmiarami przypomina Wielki Kanion.
Kto zasiądzie za sterami?
To chyba jest kolejne zaskoczenie. Przynajmniej w części za projektowanie pojazdów będą odpowiedzialni uczniowie szkół średnich. Sześć zespołów z całych Stanów Zjednoczonych będzie rywalizowało o możliwość zbudowania samochodów, a następnie ścigania się nimi. Dwa zwycięskie zespoły będą brały udział w budowie, a następnie w samym wyścigu na Księżycu.
Ze względu na niewielką odległość od Ziemi, sygnał z Księżyca dociera do nas z zaledwie 1,3-sekundowym opóźnieniem. Dzięki temu uczestnicy wyścigu na Księżycu będą niemal na żywo otrzymywali obraz z kamer, które polecą razem z samochodami i będą w stanie w czasie rzeczywistym sterować samochodami jeżdżącymi w warunkach księżycowej grawitacji. Tak przynajmniej mówią pomysłodawcy. Jednak warto zauważyć, że pomiędzy wciśnięciem przycisku (będą jakieś przyciski?) na kontrolerze a pojawieniem się reakcji na ekranie, sygnał będzie musiał pokonać drogę na Księżyc i z powrotem, to w najlepszym przypadku opóźnienie będzie wynosiło 2,6 sekundy. W przypadku wyścigu po nieznanym terenie może być to dość spore ograniczenie.
Za opracowanie toru wyścigu odpowiedzialny będzie m.in. Herman Tilke, który projektował dotychczas tory na wyścigi Formuły 1.
Kiedy miałoby dojść do tego wyścigu?
Cały projekt brzmi tak nierealistycznie, że nagle pomysły Elona Muska zaczynają wyglądać na rozsądne i konserwatywne. Kolosalne koszty, kolosalne trudności i wyzwania inżynieryjne - to wygląda wręcz tylko na zabieg marketingowy. Nic więc dziwnego, że także w kwestii harmonogramu prac twórcy projektu są niepoprawnymi optymistami. To dość spore przedsięwzięcie ma zakończyć się wyścigiem już… w październiku 2021 r., co oznacza, że na konkurs, projektowanie samochodów itd. pozostało zaledwie 11 miesięcy. W Polsce w takim czasie nie da się zorganizować konkursu ortograficznego, ale nie uprzedzajmy faktów, może akurat się uda.