Klienci Canona stracili swoje zdjęcia i filmy. Poważna awaria chmury
Nowy serwis chmurowy firmy Canon przestał działać na kilka dni. Według oficjalnego komunikatu japońska firma utraciła część danych fotografów z całego świata.
Canon nie ma łatwo. Cały rynek fotograficzny mocno dołuje od lat, a koronawirus jeszcze kryzys pogłębił. W drugim kwartale 2020 r. sprzedaż netto firmy zmniejszyła się o 30,8%, a zysk operacyjny aż o 93,9% w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Japończycy się jednak nie poddają.
W lipcu pokazali przełomowego bezlusterkowca Canona EOS R5, który nagrywa w 8K, ale cały internet pastwi się nad nim, zarzucając mu, że aparat się szybko przegrzewa. Wprowadzili ciekawą i innowacyjną, jak na branżę fotograficzną, usługę chmury z możliwością automatycznego robienia backupu dla użytkowników, to serwis się ostro wysypał, a użytkownicy stracili bezpowrotnie swoje multimedia. Po kolei jednak...
image.canon to ciekawa chmura dla fotografów.
Image.canon to pokazany w lutym tego roku serwis japońskiej firmy przygotowany wyłącznie dla twórców korzystających z aparatów marki Canon. „Chmura fotograficzna” firmy Canon umożliwia synchronizowanie biblioteki obrazów na różnych urządzeniach i długoterminowe przechowywanie niektórych plików w chmurze. To coś jak chmura GoPro, ale nie aż tak zaawansowana.
Użytkownicy usługi GoPro Plus mogą korzystać z nieograniczonej pojemności chmury bez limitów rozdzielczości. Wystarczy wgrać materiały i cieszyć się ich kopią zapasową. Oferta firmy Canon nie jest tak dobra, ale również interesująca.
W ramach platformy image.canon użytkownicy aparatów Canon pokazanych od 2020 r., w tym Canon EOS R5 i R6, mogą automatycznie przesyłać na platformę zdjęcia i filmy w pełnej rozdzielczości. Wystarczy skonfigurować sprzęt i podłączyć korpus do sieci Wi-Fi. Backup zrobi się sam w tle. Chmura przyjmuje filmy 4K (nie wiadomo nic o 8K) oraz pliki RAW. Co więcej, image.canon automatycznie dostosuje rozmiary zdjęć (jako kopie oryginalnych plików) do rozmiarów rekomendowanych przez popularne serwisy. Multimedia z image.canon można automatycznie synchronizować z platformami Google Drive, Zdjęcia Google (za pośrednictwem Google One) i Adobe Creative Cloud.
Brzmi super, ale jest gwiazdka: multimedia znikają.
Wszystkie zapisane na image.canon multimedia będą przechowywane na platformie przez 30 dni. Potem zobaczymy już tylko miniaturki wgranych zdjęć i filmów. To tzw. pamięć krótkotrwała. System zwalnia ją, aby zrobić miejsce dla nowych materiałów.
Jeśli chcemy zachować multimedia na dłużej, trzeba je przenieść do „pamięci długotrwałej”. Każdy użytkownik otrzymuje taką pamięć, czyli 10 GB przestrzeni dyskowej do długoterminowego przechowywania zdjęć i filmów w specjalnej, prywatnej galerii. Tyle teorii. W praktyce może być różnie...
Chmura Canon nagle zniknęła z nieba, a na twórców serwisu i fotografów, spadł zimny deszcz.
Kilka dni temu serwis image.canon nagle przestał działać. Użytkownicy stracili dostęp do swoich zdjęć i filmów. Dopiero po weekendzie na stronie platformy pojawiła się informacja tumacząca, o co chodzi.
Dzisiaj rano, tuż przed publikacją tego tekstu, serwis wrócił. Canon opublikował kolejne oświadczenie. Część się powtarza, ale najważniejszy element dotyczy dwóch kwestii:
Wynika stąd, że przez 2 tygodnie serwis działał z dużą luką, a zdjęcia i filmy wrzucane przez użytkowników do pamięci długotrwałej 10 GB tak naprawdę lądowały w koszu. W dodatku dojście do tego problemu, po wyłączeniu serwisu, zajęło firmie aż 5 dni!
Dalej czytamy:
Serwis działa, ale wciąż nie w pełni. Widać, że to gruba sprawa, a dział IT nie daje sobie rady z szybką naprawą. Nie wygląda to dobrze.
Śledzę branżę od wielu lat, ale nie pamiętam podobnego problemu.
Nie tylko dlatego, że w branży fotograficznej trudno szukać podobnych usług poza GoPro Plus. Możliwość automatycznego backupu mają natomiast miliony użytkowników smartfonów.
Jeśli wiecie o podobnym przypadku, dajcie znać w komentarzach. Jedyną sytuacją, która przychodzi mi do głowy, jest wpadka Googla'a z listopada zeszłego roku. Ich problem polegał na tym, że niektórzy użytkownicy w ramach eksportu danych z wykorzystaniem narzędzia Google Takeout, eksportowali ze Zdjęć Google nie tylko swoje materiały, ale czasami również materiały wideo innych użytkowników. Inaczej mówiąc, jeśli ktoś chciał pobrać wszystkie swoje dane zapisane w usługach Google albo tylko wyeksportować swoje prywatne treści ze Zdjęć Google, mogło się okazać, że w wygenerowanej i pobranej na komputer paczce będą nie tylko jego pliki wideo, ale też pliki wideo z kont innych, losowych osób.
Szczęściem w nieszczęściu dla Canona jest fakt, że chmura działa od niedawna, a zaledwie malutka garstka użytkowników potencjalnie mogła z niego korzystać. Platforma została ewidentnie przygotowana z myślą o posiadaczach aparatów Canon EOS R5 i R6 oraz kolejnych nowych bezlusterkowców. Aparaty te jednak wciąż nie są nawet dostępne w sklepach, a nieoficjalnie mówi się, że ich dostawy na większą skalę są opóźnione. Wynika z tego, że utrata danych nie powinna dotknąć zbyt wielu twórców.
Najbardziej może dotknąć samą firmę Canon, która bardzo straci na wiarygodności i zaufaniu. Jak mamy jej zaufać, że sytuacja się nie powtórzy? Canon raczej nie słynie z rozwiniętego działu IT, co tylko dolewa oliwy do ognia. A jak jest ogień to dym, a nie chmura.
Jeśli chcemy poważnie zadbać o bezpieczeństwo danych, warto zastosować regułę 3-2-1 w codziennym życiu.
Reguła 3-2-1 mówi, żeby mieć trzy backupy, używać dwóch różnych technologii przechowywania danych (np. chmura, pendrive, zewnętrzny dysk twardy itp.), a jeden backup przechować zawsze poza domem lub firmą. W ten sposób mocno ograniczamy ryzyko.
Backup warto robić także w czasie podróży o czym już kiedyś pisałem. Najprostszym sposobem jest zapisywanie kopii zdjęć na drugiej karcie pamięci. Możemy też zgrywać zdjęcia i filmy przez czytnik do smartfona albo łączyć się z nim bezprzewodowo.
Niestety, wiele wartościowych danych jest przechowywana w jednej kopii, często na zwykłym, zewnętrznym, talerzowym dysku twardym, który może ulec awarii od mocniejszego szturchnięcia w czasie pracy. Jak widać, trzymanie kopii zapasowej w teoretycznie bezpiecznej chmurze też pełnego bezpieczeństwa nie gwarantuje, nie mówiąc już o ryzyku wycieku danych.