Cztery miesiące ze Switchem pokazały mi, że jednak mam czas na granie
Kupka wstydu rośnie, nowych gier przybywa, a zaległości sięgają już kilku lat wstecz. Jeśli jesteś dorosłym graczem, zapewne znasz ten stan. Gdy myślałem, że tak po prostu musi być, kupiłem Switcha, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Od zawsze uważałem się za gracza, choć nigdy nie grałem przesadnie dużo. Nie wiem, czy kiedykolwiek przeszedłem więcej niż 5 gier w ciągu roku, natomiast od kilku lat ta liczba zamyka się w maksymalnie dwóch produkcjach.
Uważam się za gracza wymagającego. Jeśli mam spędzić przy jakimś tytule 20, 30, czy wręcz 50 godzin życia, muszę mieć pewność, że będzie to dobrze spędzony czas, dlatego od zawsze wolałem przejść mniej lepszych gier niż więcej przeciętnych.
Z biegiem lat na granie zrobiło się znacznie mniej czasu, choć zainteresowanie grami wcale nie zmalało. Widzę wiele prawdziwych perełek, w które chciałbym się zagłębić, ale wiem, że trudno będzie mi wygospodarować na nie czas.
W ubiegłym roku przeszedłem tylko dwie gry, na szczęście obie wybitne: Marvel’s Spider-Man i God of War. W obu udało mi się zdobyć platynowe trofeum, choć okupiłem to wieloma niedospanymi nocami.
Cały czas myślałem, że po prostu nie mam czasu na granie.
Gry nie są najważniejszym tematem świata, co do tego nie ma wątpliwości. Wiele osób w podobnym okresie życia po prostu bez żalu wyrasta z grania. Jest jednak pokaźne grono moich rówieśników - a więc osób lekko po trzydziestce - które cały czas ma w sobie wewnętrznego nerda podpowiadającego, by zarwać nockę nad konsolą.
Tak jest właśnie w moim przypadku, bowiem od jakichś dwóch lat de facto mogę grać tylko w nocy. Moja córka nie chodzi jeszcze do przedszkola, a jako że wychowujemy ją z daleka od technologii, w ciągu dnia telewizor jest wyłączony. Chwila na granie pojawia się dopiero wieczorem, ale częściej wolę spędzić wolny czas z żoną. Dlatego też w God of War grałem właściwie tylko w nocy, kiedy żona już spała.
I wtedy pojawił się Nintendo Switch.
Konsolę Nintendo Switch mam od czterech miesięcy. Przez ten czas niepozorna konsolka pokazała mi, że miałem zupełnie mylne wyobrażenie o swoim wolnym czasie. Myślałem o sobie, że „nie mam czasu na granie”, ale to nieprawda. Okazało się, że „nie mam czasu na granie na TV”, co jest zasadniczą różnicą.
W ciągu całego ubiegłego roku spędziłem przy PlayStation 4 niespełna 80 godzin i było to okupione zmęczeniem i niedospaniem. Z kolei przez cztery miesiące korzystania ze Switcha na liczniku mam już przeszło 200 godzin, przy czym rozrywka nie zabrała mi niczego: ani czasu na sen, ani czasu na obowiązki.
Przenośny charakter konsolki sprawił, że do grania nie jest potrzebny telewizor, a w moim przypadku to zmienia wszystko. Okazało się, że w tygodniowym grafiku mam naprawdę sporo niezagospodarowanych luk, a część z nich bez wyrzeczeń mogę poświęcić na granie. Kapitalne uczucie!
W ten sposób przeszedłem już bardzo przyjemne The Legend of Zelda: Link’s Awakening, wybitnie dobre The Legend of Zelda: Breath of the Wild, a do tego spędziłem zdecydowanie za dużo czasu przy Animal Crossing: New Horizons. Na kilka godzin wciągnęło mnie mobilne Diablo III, do którego na pewno powrócę, a do tego polubiliśmy z żoną Overcooked 2, w które gramy wspólnie.
I choć na Switchu nie zagram w zdecydowaną większość gier z mojej kupki wstydu, to wybitnych tytułów jest tu mnóstwo, a cały czas pojawiają się nowe.
Potęgę Switcha pokazał mi Wiedźmin 3.
Wiedźmin 3 to jedna z tych gier, za które nigdy na poważnie się nie zabrałem. Kupiłem wersję na PC, ale okazało się, że trudno mi wygospodarować tak długi czas na granie. Później skusiłem się na zakup wersji na PS4 i (niespodzianka!) historia się powtórzyła. Skoro tak dużym kosztem przechodziłem God of War zajmujący 50 godzin, to ile będzie mnie kosztować 150 godz. w świecie Wiedźmina?
Tymczasem w ostatnich miesiącach Switch pokazał mi, że nie muszę obawiać się tytułów zajmujących 100, czy 150 godzin. Skoro bez wyrzeczeń mam już przeszło 100 godzin gry w Breath of the Wild, to nie będzie też problemu z wygospodarowaniem czasu na Geralta. I tak oto po raz trzeci kupiłem Wiedźmina 3 (CD Projekt lubi to).
Grafika wygląda zdecydowanie gorzej niż na PlayStation 4 (nie wspominając o PC), ale uważam, że lepiej przejść świetną grę w gorszej oprawie, niż nie przejść jej wcale. Tym bardziej, że od zawsze gameplay stawiałem ponad graficzne fajerwerki.
Switch to najlepsza konsola dla doroślaków.
Jeśli ty też myślisz, że nie masz czasu na granie, polecam rozejrzeć się za Switchem. To nieprawdopodobny sprzęt. Od zawsze postrzegałem go jako konsolę dla najmłodszych, a tymczasem rzeczywistość okazała się być dokładnie odwrotna. Switch jest wytrychem do tego, by w pełnym obowiązków dorosłym życiu znaleźć chwilę dla siebie i swojej nerdowej pasji.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.