REKLAMA

Aukcja 5G w czasach zarazy

To jest taki czas, że każdy felieton wypada zacząć od sakramentalnego: „co prawda wszyscy dzisiaj mamy inne problemy, ale...”. Moim „ale” jest start tzw. aukcji 5G, czyli postępowania na przydział częstotliwości radiowych z zakresu 3400-3800 MHz do budowy sieci mobilnych nowej generacji.

Aukcja 5G w czasach zarazy
REKLAMA
REKLAMA

To z pewnością najważniejsze tegoroczne wydarzenie w krajowej telekomunikacji, a gdyby nie „sami wiecie co”, to pewnie i jedno z najważniejszych wydarzeń w krajowej gospodarce.

O tą aukcję od 2 lat trwają rynkowe targi, a niewiele krócej legislacyjne przygotowania do niej (bo wymaga korekt w prawie). Dłużej niż pół roku szykuje się same techniczno-formalne aspekty.

Tak jak osławiona aukcja z 2015 r. umożliwiła wprowadzenie na szeroką skalę do Polski technologii LTE, tak aukcja z 2020 r. realnie wprowadzi nas w erę 5G.

Czego byście nie słyszeli od operatorów, to bez przydziału częstotliwości prawdziwego 5G nie będzie, bo realne korzyści z nowej technologii wymagają nowych, przeznaczonych tylko dla niej, zasobów radiowych – częstotliwość jest tym dla waszego smartfona, czym jest kabel dla waszego domowego komputera – nie ma medium, nie ma internetu. Z tego powodu najpoważniej wypada dzisiaj traktować przedaukcyjne wysiłki Plusa, który już buduje swoją sieć 5G w prawie niewykorzystywanym paśmie 2600 MHz. Tyle, że częstotliwości w tym paśmie ma tylko Plus, więc to frajda tylko dla jego klientów. Pozostałe sieci oraz ich użytkownicy potrzebują nowych zakresów radiowych.

Czy to jest naprawdę ważne? – zapytał mnie ktoś kiedyś z rozbrajającą szczerością. Otóż... i tak, i nie. Albo precyzyjniej: bardzo ważne, ale trudno to dostrzec. W przestrzeni publicznej temat 5G jest dramatycznie nakręcony, a zatem kiedy – dajmy na to w drugiej połowie tego roku – przeciętny użytkownik smartfona nabędzie terminal z obsługą 5G, zaloguje się do sieci, to... niestety niebo nie otworzy się nad nim, a wiekuista szczęśliwość nie spłynie, choć dzisiaj, studiując branżowe i masowe publikatory mógłby się tego spodziewać. Żałuję, ale nic takiego się nie wydarzy.

Prawdopodobne, że na dowolnym speedteście zobaczy on lepsze (znaczne lepsze?) parametry transmisji danych, niż dotychczas, ale na subiektywny komfort korzystania ze smartfona to się raczej nie przełoży.

No chyba, że ktoś ma dzisiaj nieszczęście używać telefonu na wyjątkowo niedoinwestowanym, czy zaludnionym obszarze. Wtedy może mu się zauważalnie poprawić.

No więc o co cały ten hałas? Jak już kiedyś pisałem, o to, że gdyby nie nowe częstotliwości radiowe i nie nowe sieci na nich oparte, to komfort korzystania z tego przykładowego smartfona stopniowo – krok po kroku, miesiąc po miesiącu, rok po roku – będzie coraz gorszy. W mobilnej sieci hula coraz więcej danych, więc bez nowych częstotliwości radiowych nie sposób tego obsłużyć. To dlatego 5G jest naprawdę bardzo ważne, ale nie ma w tym efektu „wow!”, co stanowi pewien paradoks całej sytuacji oraz duży ból dla operatorów i dostawców rozwiązań.

Z tego prostego jak kij i mało efektownego powodu każdy użytkownik sieci mobilnej powinien życzyć sobie i uczestnikom aukcji, aby ta przebiegła szybko, spokojnie i bez spektakularnych cenowo ofert. Wszystko wskazuje, że tak właśnie będzie, czyli nudno i sprawnie. Rozum podpowiada, że tak by było najlepiej.

Dzisiaj trudno cokolwiek przewidywać, ale można mieć nadzieję, że w kwietniu przyjdzie wiosna, „sami wiecie co” zacznie wygasać i będzie już po aukcji. Głęboko odetchniemy, zapomnimy złe chwile i zaczniemy się szykować na 5G.

REKLAMA
 class="wp-image-921294"

Łukasz Dec - założyciel i redaktor prowadzący serwisu TELKO.in. Dziennikarz branży technologicznej od blisko 20 lat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA