To nie była dobra konferencja dla Polaków. Nowości Apple znowu omijają Polskę szerokim łukiem
Jako early adopter wszelkich technologii starałem się zawsze uzyskać dostęp do nowinek technologicznych zanim stały się one dostępne w Polsce. Konto na amerykańskim iTunes czy abonament Netflix to tylko niektóre z ciekawostek, które chciałem zobaczyć przed innymi w Polsce, a nawet w Europie.
Po wprowadzeniu danej usługi w Polsce przechodziłem zawsze na ich rodzimą wersję. Tak było z Netfliksem, iTunes, Spotify oraz Xbox Live. Mimo małych różnic i czasu wprowadzania usprawnień (typu gry on-demand na Xbox, lub zawartość biblioteki w Netflix), mogłem pod tym względem czuć się obywatelem świata. Mogłem rozmawiać z kolegami np. z Niemiec lub Anglii na temat danych usług jak równy z równym. Prawie wszędzie. Bo nie w otoczonym parkanem ogrodzie z jabłoniami.
Co prawda w 2011 r. zyskaliśmy możliwość kupowania muzyki z iTunes, a następnie sukcesywnie filmów i subskrypcji Apple Music, ale wciąż zalogowanie się do mojego starego amerykańskiego konta w iTunes pokazuje przepaść stojącą pomiędzy naszymi ofertami. Pomijam tutaj już fakt, że w amerykańskim sklepie kupimy filmy, których jeszcze u nas ze świecą szukać w ofercie VOD. Po prostu są tam całe sekcje, których u nas nie ma i nigdy nie było.
Jedna z nich to sekcja poświęcona serialom telewizyjnym. Kupić możemy seriale nowe i stare (nawet takie legendy jak Miami Vice), pojedyncze odcinki oraz mamy dostęp do naprawdę sporej biblioteki darmowych seriali i odcinków.
Drugi przykład to sklep z audiobookami. Coś, wydawałoby się się prostego do zrealizowania w polskich warunkach - co prawda na rynku istnieje wiele polskich sklepów z dźwiękowymi książkami, ale polski klient na pewno doceniłby integrację z resztą apple'owego ekosystemu.
Dlatego gdy usłyszałem o ogłoszonych dziś nowościach, nawet się nie zdziwiłem gdy okazało się, że zobaczymy mały ułamek z nich.
Apple TV+ ma być dostępne jesienią na „100 rynkach“. Biorąc pod uwagę, że jest to część aplikacji Apple TV, usługi mocno zubożonej na naszym rynku, nie wstrzymywałbym oddechu, aby zobaczyć programy tworzone na wyłączność dla platformy Apple w polskiej wersji językowej, lub choć dostępne na polskim rynku. Obym się mylił, ale stawiam, że Polska nie będzie jednym ze „stu rynków“. Optymistyczny wariant to dostęp jedynie do oryginalnych jabłkowych produkcji - bez dostępu do kanałów kablówki.
Apple News+, kolejna z zaprezentowanych dziś nowości, to dostęp do wielu magazynów w ramach jednej opłaty - odpowiednik (też niedostępnego z Polski) Texture. Tutaj Apple od razu ostrożnie mówi - Stany Zjednoczone, Kanada, później Australia i Wielka Brytania. A szkoda, z takiej usługi z polskimi magazynami chętnie bym skorzystał.
Apple Card to elegancka karta z cashbackiem. Od razu zapowiadana jako produkt przeznaczony na rynek amerykański - jest to jednak ta z nowości, do której za bardzo nie będę tęsknił.
Mały priorytet Polski to przemyślana strategia.
Apple nie jest ani antypolski, ani głupi. Apple doskonale wie, co robi - sprzedaż magazynów książek czy programów TV w naszym kraju nie ma na razie z punktu widzenia firmy racji bytu. Nasza kultura konsumpcji treści różni się od krajów zachodnich, a przygotowanie polskiej oferty kosztuje. Pamiętajmy, że nie chodzi tylko o przysłowiowe „napisy w filmach“. To również polskie opisy, przygotowane odpowiednio promocje i treści redakcyjne - takie jak w końcu pojawiły się w po polsku w App Store. To nie może być zwykłe tłumaczenie - w polskim iTunes wśród seriali oczekiwałbym np. „40-latka“ a wśród książek audio „Wiedźmina“.
Czy jest się czym martwić? Nie, bo natura nie znosi próżni i to czego nie wypełni Apple, wypełni inny gracz znający polski rynek. Przypomnijmy sobie, jak było z polską wersją eBaya, która nie odnalazła się kompletnie w rzeczywistości naszego rynku. Gdy zaś Apple wprowadzi kolejne swoje usługi i produkty na polski rynek, chciałbym, aby nie były to półprodukty, ale pełnoprawne odpowiedniki amerykańskich pierwowzorów dostosowane do naszych potrzeb.