Podzielona płatność podzieliła przedsiębiorców. Teraz ministerstwo sugeruje, że split payment będzie obowiązkowy
Od początku wprowadzenia w życie nowych przepisów o podzielonej płatności było jasne, że najwięcej powodów do radości mają tacy giganci jak Lotos czy Tauron. Znacznie mniejsi gracze boją się jednak wpaść w spiralę zaległości. Tymczasem Ministerstwo Finansów sugeruje, że split payment będzie obowiązkowy.
Odzyskiwanie podatku VAT to dla obecnego rządu priorytet priorytetów. Z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, to po prostu przepływająca przez palce kasa. I to naprawdę spora. Według wyliczeń Ministerstwa Finansów dziura jeszcze w 2015 r. głęboka była na 40 mld zł. Rok później na 34 mld zł.
Po drugie, taka pula do zgarnięcia jest dla rządu nie do przecenienia w kontekście maratonu wyborczego, który rozpocznie się 21 października wyborami samorządowymi, a skończy w 2020 r. wyborami prezydenckimi (po drodze rozstrzygnięcia dotyczące Parlamentu Europejskiego oraz Sejmu i Senatu). A przecież kiełbasa wyborcza jest ostatnio w cenie i chcąc ją pokazywać wszem i wobec podczas kampanii, trzeba mieć finansowy fundament. Odzyskane pieniądze z należnego podatku VAT nadają się do tego idealnie.
Podzielona płatności dzieli też gigantów od reszty.
Jedną z ważniejszych zmian, jakie przyniosła nowelizacja ustawy o podatku VAT jest split payment, czyli podzielona płatność. Zasada działania tego mechanizmu jest bardzo proste. Kontrahent za zakupy płaci nie na jeden, jak do tej pory, ale na dwa rachunki bankowe. Na pierwszy trafia należna za przedmiot transakcji kwota netto, a na drugi z kolei suma należnego z tego tytułu podatku VAT.
Od początku Ministerstwo Finansów akcentowało, że podzielona płatność nie jest obowiązkowym mechanizmem. I od razu można było słyszeć zachwyty i brawa tych największych. Spółki-giganci jak KGHM, Tauron, czy Grupa Lotos podzieloną płatność powitali z wielką radością. Bardziej skwaszone miny mieli i ciągle mają mniejsi. Brak dostępu do zamrożonych, „vatowskich” środków nie napawa ich optymizmem i jak najpoważniej boją się spirali zadłużenia.
Ministerstwo sugeruje, że split payment będzie obowiązkowy.
Ci, którzy sądzili, że podzielona płatność mimo przyjęcia stosownych przepisów jednak nie wypali, i rząd będzie się powoli rakiem z tego rozwiązania wycofywać – są w błędzie. Gabinet Mateusza Morawieckiego idzie o krok do przodu. Wedle nowej taktyki split payment będzie obowiązkowy.
Najwcześniej miałoby to nastąpić za pół roku. By tak się stało niezbędna jest zgoda Komisji Europejskiej. Paweł Gruza, wiceminister finansów, stwierdził ostatnio, że taka zgoda właśnie „jest procedowana”. Obligatoryjna podzielona płatność ma zaś w pierwszej kolejności trafić do branż najbardziej wrażliwych na wyłudzenia i nieuczciwe praktyki. Dla resortu przykładem takiej ryzykownej pod względem podatkowym branży jest paliwówka.
Najbliżej nam do Rumunii.
Tak jak dla polskiej podzielonej płatności, tak dla tego typu rozwiązań w innych krajach bardzo istotne może okazać się planowane techniczne spotkanie w tej sprawie państw członkowskich UE. O zintegrowany system split payment będzie jednak niezwykle trudno. Różnice w tym mechanizmie między poszczególnymi krajami są spore.
Zdaniem naszych urzędników polska podzielona płatność najbardziej przypomina tą wprowadzoną od 1 marca w Rumunii. Tam o tym, czy dana firma ma wprowadzić u siebie split payment decyduje wysokość zaległości podatkowej. Dla małych firm próg to 5 tys. lejów (obecne 1 lej rumuński kosztuje niecałą złotówkę), dla średnich – 10 tys. lejów a dla dużych – 15 tys. Jeżeli przedsiębiorstwo przekroczyło taki próg – podzieloną płatności musiał wprowadzić od razu, już od 1 marca.
Szybszy zwrot receptą na strach mniejszych?
Resort finansów zdaje sobie sprawę, że podzielona płatność może powodować u najmniejszych graczy na rynku finansowe zatory mogące niebezpiecznie wstrząsnąć cała firmą. Ale absolutnie nie wycofuje się z tego, że split payment będzie obowiązkowy. Odwrotnie: podsuwa pomysły, których realizacja ma zniwelować ewentualne negatywne skutki podzielonej płatności.
Takim lekiem na nowe zło ma być krótszy, bo 25-dniowy zwrot VAT dla tych, którzy zdecydowali się na split payment. I skarbówka nie będzie mogła go przedłużyć. W porównaniu z dzisiejszymi rozwiązaniami, czyli 60 dni na zwrot podatkowego naliczenia na rachunek rozliczeniowy, to faktycznie mocny krok do przodu. Inną zachętą jest brak przepisów o solidarnej odpowiedzialności. Jeżeli dana firma wprowadzi podzieloną płatność, to nie będzie odpowiadać za zaległości swoich kontrahentów.