REKLAMA

Mark Zuckerberg musi odejść - udziałowcy Facebooka nie boją się powiedzieć tego głośno

Afera Cambridge Analytica nie jest pierwszym kryzysem w historii Facebooka. Nigdy wcześniej tak głośno nie padały jednak wezwania, by Mark Zuckerberg ustąpił ze stanowiska dyrektora generalnego.

Facebook
REKLAMA
REKLAMA

Facebook bez Zuckerberga byłby jak Queen bez Freddiego lub The Doors bez Morrisona? Nie dziwi fakt, że myśląc o największym serwisie społecznościowym świata, siłą rzeczy kojarzymy go z Zuckerbergiem. Dzieje się tak mimo tego, że u zarania Facebooka stoi, opowiedziana później w filmie „The social network”, historia boju założyciela serwisu z braćmi Winklevoss, którzy zarzucili mu kradzież pomysłu.

Facebook w ostatnich latach wielokrotnie był obiektem krytyki. Można powiedzieć wręcz, że od czasu ostatniej kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych jest krytykowany permanentnie. Za co? Za to, że jest ośrodkiem rozprzestrzeniania się fake newsów, że był wykorzystywany przez Rosjan przed wyborami w Ameryce, ale też przed referendum w sprawie Brexitu.

Oprócz zarzutów natury politycznej, co rusz sławę zyskują badania, w których psychologowie społeczni lub socjologowie alarmują, że Facebook niszczy więzi społeczne. Z pozycji medialnych mocno krytykowana była też zmiana algorytmu zapowiedziana przez serwis. Biorąc pod uwagę częstotliwość z jaką Facebook poddawany jest krytyce, ostatnia afera związana z Cambridge Analtytica powinna być w zasadzie kolejnym newsem, który przebrzmi po kilku dniach. Tak się jednak nie stało.

Czyżby przelała się czara goryczy?

Po wybuchu skandalu związanego z firmą Cambridge Analytica, Zuckerberg zastosował sprawdzoną wcześniej taktykę. Z jednej strony przeprosił, z drugiej zdawał się mówić, że w zasadzie nic się nie stało, a jego serwis dokonał koniecznych zmian już przed laty. Tłumaczył zatem, że twórca aplikacji, która pozyskała dane milionów użytkowników nadużył zaufania Facebooka, a ten ostatni zablokował ją już w 2015 r. Przedstawiono też plan naprawczy, który zakłada m.in. audyt aplikacji, które miały dostęp do danych oraz poinformowanie użytkowników, jeżeli ich dane zostały przekazane do firm trzecich.

Mijają dni, a afera nie przestała być medialna. Najwyraźniej nie pomogły przeprosiny na łamach najważniejszych światowych gazet, bo pojawiają się głosy, że zmiany nie są wystarczające, a Zuckerberg powinien ponieść osobistą odpowiedzialność za niedociągnięcia i błędy. Ostatni z nich dobiegł ze strony Scotta Stringera, rewidenta miasta Nowy Jork, który odpowiada za kontrolę wydatków metropolii, ale też jej inwestycje. Zarządzany przez miasto fundusz emerytalny zainwestował w Facebooka 1 mld dol. dlatego głos Stringera należy uznać za ważny.

Urzędnik uważa, że afera Cambridge Analytica jest sygnałem do pobudki. Przypomina, że Facebook stracił w wyniku skandalu 50 mld dol.  - Moja praca polega na reprezentowaniu strażaków, nauczycieli, policjantów - ludzi w imieniu których inwestujemy w ramach naszego funduszu emerytalnego - mówił w wywiadzie dla CNBC.

Zdaniem Stringera Mark Zuckerberg powinien ustąpić i zostać zastąpiony przez niezależnego dyrektora, a w skład rady nadzorczej powinni wejść fachowcy znający się na ochronie danych. Co prawda rewident Nowego Jorku podkreśla, że fundusz nie wycofa zainwestowanych środków, ale zwraca uwagę, że jako przedstawiciel udziałowca ma prawo zadawać głośno pytania.

REKLAMA

Facebook nadal będzie zarządzany przez Zuckerberga.

Obserwując kolejne afery nie należy się spodziewać, że szef Facebooka ustąpi ze stanowiska. Nie wskazują na to żadne przesłanki. Przede wszystkim pozycja Zuckerberga jest bezpieczna ze względu na liczbę głosów, które posiada w radzie nadzorczej. On sam chwali strukturę właścicielską Facebooka i opiewa fakt, że nie jest zakładnikiem nastrojów inwestorów. Po drugie, nie czuje się winny, mimo że przeprasza po raz kolejny za błędy i mówi o nieprawidłowościach. W praktyce zatem inwestorzy mogą jedynie apelować o jego odejście.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA