Uber czy mytaxi? Sprawdziliśmy, która usługa jest lepsza
Uber czy mytaxi? Która z tych usług jest lepsza? Postanowiłem to sprawdzić i po niemal dwóch latach korzystania z Ubera przesiadłem się do taksówki.
Obie usługi są jednocześnie do siebie podobne oraz zupełnie różne. Zarówno Ubera jak też mytaxi używamy do zamawiania przejazdu za pośrednictwem aplikacji. W przypadku pierwszej usługi są to zwykli kierowcy bez licencji taksówkarskiej, którzy zdecydowali się na korzystanie z usługi, zaś kierowcami mytaxi są zawsze licencjonowani taksówkarze.
Koszt przejazdu
Może wydawać się, że pod tym względem Uber jest zdecydowanie lepszy. W końcu jego stawka za kilometr wynosi 1,30 zł, podczas gdy taksówki 1,6-2,4 zł (najczęściej 2 zł) za tę samą trasę. Często zapominamy jednak, że w Uberze oprócz opłaty za trasę musimy zapłacić też 0,25 zł za każdą minutę przejazdu.
Dla porównania, taksówka dodaje czasówkę wyłącznie podczas dużych korków. Po przeanalizowaniu dużej liczby kursów okazuje się, że realna średnia opłata za kilometr przejechany w Uberze wynosi ponad 1,8 zł. Oznacza to, że przejazd taki w typowych warunkach jest niewiele tańszy od taksówki. Często wybierana przeze mnie warszawska trasa Kabaty - Dworzec Centralny to w Uberze koszt około 28-31 zł, zaś w taksówce 33-36 zł. Różnica odczuwalna, choć nie jest zaporowa. Co ciekawe, pierwsza usługa pokazuje zazwyczaj nieco zaniżoną, a mytaxi delikatnie zawyżoną cenę przejazdu.
Taksówka okazuje się znacznie droższa po godzinie 22, a także w niedziele oraz po wyjeździe z miasta. Wówczas uruchamiana jest tzw. druga taryfa, a średnia cena przejazdu rośnie o połowę. Kurs Uberem będzie znacznie droższy, gdy… spadnie deszcz lub w okolicy jest koncert lub mecz. Amerykańska firma uzależnia cenę usługi od popytu na nią. Gdy zainteresowanie jest spore, wprowadzany jest mnożnik. Oznacza to, że za przejazd zapłacisz kilkadziesiąt procent lub nawet kilka razy więcej niż zwykle. Warto jednak dodać, że przed zamówieniem kursu program informuje klienta o przewidywanym koszcie przejazdu i obecności mnożnika. Sami decydujemy, czy te zasady nam pasują.
Warto także wspomnieć o promocjach. Uber nie wprowadza ich w ogóle, zaś w mytaxi występują praktycznie cały czas. Przykładowo, do końca sierpnia rozpoczynając lub kończąc kurs na popularnym lotnisku lub dworcu, zapłacisz za niego zaledwie połowę ceny, jeżeli skorzystasz z płatności przy użyciu aplikacji. Oznacza to, że wspomniany kurs na Dworzec Centralny będzie kosztował zaledwie 17-18 zł, czyli zdecydowanie mniej niż w Uberze. Dlatego gdy promocje występują, wolę wybrać mytaxi. Wówczas usługa ta okazuje się tańsza od Ubera.
Dostępność pojazdów
Tutaj Uber wygrywa. Taksówek w Warszawie jest dużo i podjeżdżają do klienta w mniej niż 6 minut, ale w przypadku Ubera ten czas jest o połowę krótszy. Ta różnica w większości przypadków okazuje się bardzo mała, ale jest kluczowa, gdy spieszymy się na bardzo ważne spotkanie, pociąg lub samolot. Z drugiej strony, wówczas taksówka może pojechać buspasem, a Uber nie. Dlatego jeżeli spotkanie odbywa się daleko, lepszym wyborem może okazać się taksówka.
Osoby doświadczające często takich sytuacji powinny po prostu korzystać z obu aplikacji. W końcu nie wiadomo, jaki kierowca aktualnie znajduje się najbliżej nas. Dodatkowo zamawiając taksówkę mamy nieco większą pewność, że ktokolwiek podjedzie, przynajmniej w mojej okolicy. W Uberze w godzinach porannego szczytu często zdarza się, że samochodów brakuje.
Jakość usługi
W tej kategorii mytaxi wręcz deklasuje Ubera, przynajmniej w najpopularniejszej wersji UberPop. Amerykańska usługa to loteria, w której szanse na wygraną są raczej marne. Początkowo w Uberze jeździły całkiem dobre samochody, ale sytuacja ta szybko uległa zmianie. Obecnie najczęściej podjeżdża Skoda Fabia, Dacia Logan oraz inne nieciekawe auta. Aplikacja mytaxi jest własnością Mercedesa, więc jej kierowcy mogą na preferencyjnych warunkach korzystać z Mercedesów Klasy B, których po ulicach Warszawy jeździ naprawdę sporo.
Dodatkowo, samochody Ubera zazwyczaj nie są tak zadbane jak taksówki mytaxi. Te ostatnie jeżdżą też szybciej niż Uber, bo mogą korzystać z buspasów. Kiedy pasażer Ubera będzie stać w korku, ten korzystający z mytaxi będzie po prostu jechał obok. Różnica w czasie dojazdu niekiedy może być na tyle duża, że ten drugi przez to zapłaci mniej. Nie jest to częsta sytuacja, ale warto o niej wspomnieć.
Doświadczenie kierowców
W Uberze jeździ coraz więcej Ukraińców oraz innych przybyszów ze wschodu, którzy potrafią w samochodzie chociażby palić papierosy. Często nie znają też miasta oraz mają problemy z porozumiewaniem się z klientami. Mieszkam na małym osiedlu na samym końcu Warszawy. Nawigacja regularnie pokazuje do mnie złą trasę. Dopóki w Uberze jeździli Polacy, po prostu dzwoniłem do kierowcy i tłumaczyłem mu, gdzie ma dojechać.
Z Ukraińcami często dogadać się nie da. Nie znają języka polskiego, więc dokładna instrukcja dojazdu w konkretne miejsce nic im nie mówi. Często po kilku minutach krążenia po osiedlu Ukrainiec potrafił… anulować kurs. To było bardzo stresujące, zwłaszcza gdy spieszyłem się na samolot. W końcu nauczyłem się wpisywać w Uberze adres mojego sąsiada, by kierowcy nie mieli problemu z dojazdem po mnie.
Dodatkowo zagraniczni kierowcy Ubera nie orientują się w topografii miasta. Przeżyłem już kurs z Powiśla na Kabaty przez Pragę Północ. Inny kierowca jadąc z Kabat na Wolę wywiózł mnie do podwarszawskiego Piastowa. Wielu kierowców co skrzyżowanie pytało mnie, gdzie mają jechać. I choć na kilkaset kursów Uberem miałem zaledwie ok. 30 takich przygód, a pieniądze za nie zostały mi zwrócone, to niesmak pozostał. W mytaxi dotychczas nie miałem podobnych przygód. Taksówkarze wiedzą, jak poruszać się po mieście.
Dodatkowo z mytaxi nie spotkacie tzw. januszy, którzy wystawiają złe świadectwo wszystkim taksówkarzom. System ocen sprawia, że z aplikacji korzystają tylko mili kierowcy, którzy mają zweryfikowane profile. W Uberze z kolei niekiedy można spotkać kierowców bez wgranego zdjęcia. Nie wpływa to pozytywnie na poczucie bezpieczeństwa. A skoro przy bezpieczeństwie jesteśmy, to w razie wypadku w Uberze pasażerowie nie są ubezpieczeni. W razie wypadku muszą udawać, że brali udział w przyjacielskiej przejażdżce. Jeżeli tego nie zrobią, za wszelkie szkody będzie musiał zapłacić kierowca, a uzyskanie odszkodowania będzie możliwe, ale uciążliwe. W taksówce takie kombinowanie nie jest potrzebne. Każdy taksówkarz musi wykupić ubezpieczenie OC pokrywające zarobkowy przewóz osób.
Istnieją też poważne wątpliwości, czy kierowcy pracujący w Uberze zatrudniają się legalnie. W teorii każdy z nich musi mieć otwartą działalność gospodarczą, ale część z nich jest podpiętych do jednego pośrednika, przez co praktycznie nie płacą ZUS-u. Opisaniem tego procederu obiecała się zająć redakcja Bezprawnika, więc prawdopodobnie niebawem poświęci mu sporo uwagi.
Wygoda i możliwości aplikacji
W wielkim skrócie: Uber jest znacznie prostszy w użyciu, ale jego konkurent ma większe możliwości. W tym pierwszym klikasz, wybierasz miejsce docelowe i jedziesz. Z kolei mytaxi pozwala na wybór pasującego nam kosztu przejazdu, rodzaju samochodu (np. 7-osobowego, niedostępnego w Uberze), a nawet ulubionego kierowcy. Korzystając z Ubera można zamówić wyłącznie jeden samochód, zaś mytaxi pozwala na wezwanie wielu taksówek jednocześnie.
W obu usługach zupełnie inaczej wygląda proces płatności. Uber po prostu pobiera pieniądze z karty po każdym przejeździe, co jest wygodne. Oznacza to, że nawet jeżeli w trakcie drogi rozładuje ci się telefon, płatność się powiedzie. Z tego powodu można zamówić samochód znajomym lub rodzinie i nie martwić się, że nie będą mieli czym zapłacić. W mytaxi koniecznie jest potwierdzenie płatności na telefonie. Jeżeli nie da się tego zrobić, bo nie ma zasięgu lub telefon nie działa, płatność trzeba uiścić za pomocą gotówki lub karty płatniczej.
Jest to o tyle uciążliwe, że wówczas klienta nie obejmują promocje i zniżki, więc musi zapłacić całość naliczonej kwoty. Z drugiej strony rozwiązanie takie spodoba się użytkownikom, którzy chcą wiedzieć, jaka konkretnie kwota znika z karty. Z doświadczenia wiem, że takich osób jest naprawdę sporo, a płatności w Uberze z jakichś powodów wydają się im niebezpieczne.
Uber nie jest do końca fair wobec kierowców.
Zastanawiacie się, dlaczego taksówka jest niewiele droższa od Ubera, a mimo to taksówkarze mają znacznie lepsze samochody? Bo mytaxi mniej od nich zabiera. Uber za każdy kurs pobiera 25 proc. jego wartości. To ogromna prowizja, która powoduje, że kierowca zarabia za mało. W mytaxi za każdy kurs prowizja jest taka sama i wynosi 3 zł + VAT. To lepsze warunki nie tylko niż w przypadku Ubera, ale też tradycyjnych korporacji taksówkarskich, które często wymagają uiszczania stałej opłaty, niezależnej od liczby wykonywanych kursów.
Podejrzewam, że Uber powinien walczyć nie tylko o klientów, ale też kierowców. Zamiast obniżać ceny za przejazd, po prostu zmniejszyć swoją marżę do poziomu kilku, może kilkunastu procent. Wtedy udałoby się zachować niską cenę usługi, jednocześnie podwyższyć jej jakość i sprawić, że za kółkami samochodów ponownie usiedliby także Polacy.
Uber czy mytaxi - co wybrać?
To, jak zwykle, zależy od was. Uber oferuje bardzo intuicyjną aplikację, wygodny sposób płatności i nieco niższą cenę. Zaś mytaxi to bardziej rozbudowany program, auta lepszej jakości i doświadczeni taksówkarze, którzy znają miasto jak własną kieszeń. Istotne są też liczne promocje, dzięki którym taksówka potrafi być tańsza od Ubera. A co najważniejsze, w mytaxi nie ma nielegalnie zatrudnionych kierowców ze wschodu, którzy mają problem z porozumiewaniem się w języku polskim.
By pokazać wagę tego problemu dodam, że to z jego powodu zdecydowałem się przetestować mytaxi, a następnie zacząłem się do niego przekonywać. Nie mówię, że całkowicie zrezygnuję z Ubera. Raczej będę na zmianę korzystał z obu form transportu. Będę na bieżąco sprawdzał, która z nich jest aktualnie lepsza i wybierał właśnie ją.