Mistrzowie fotomontażu i manipulacji. Rozpoznanie zmodyfikowanego zdjęcia trudniejsze niż myślisz
Czy potrafisz rozpoznać zmodyfikowane zdjęcie? Nie chodzi tu o korektę ekspozycji, podbicie kontrastu i koloru, ale taką ingerencję w fotografię, że zmienia się jej charakter. Okazuje się, że rozpoznanie takich zabiegów nie jest wcale proste.
Kilka dni temu przewinęła się przez mój strumień zdjęć na Instagramie reklama aplikacji pozwalającej na tworzenie fotomontaży. Interfejs aplikacji jest bardzo prosty. Zaznaczamy palcem obiekt, który chcemy wyciąć i wklejamy go na przykład na ciekawsze tło. Przykłady pokazane w reklamie były imponujące. W rzeczywistości znacznie trudniej osiągnąć taki efekt, by manipulację było ciężko rozpoznać. Mówimy tu jednak o smartfonowej aplikacji do zabawy.
W profesjonalnych warunkach można osiągnąć znacznie więcej. I niestety fotografowie często stawiają na szali własną karierę i próbują ingerować w zdjęcia, uatrakcyjniając je w różny sposób. Tego typu zabiegi najczęściej wychodzą na światło dzienne przy okazji konkursów fotograficznych.
Manipulować obrazem można w różny sposób.
Wielu fotografów usłyszało zarzuty, że ich zdjęcia były ustawiane czy, inaczej rzecz nazywając, pozowane. Że ingerowali oni w fotografowaną scenę zanim uchwycili ją aparatem. Przez lata toczyła się debata na temat jednego z najsłynniejszych zdjęć Roberta Capy. Wykonana 5 września 1936 r. fotografia, powstała podczas hiszpańskiej wojny domowej. Na zdjęciu widać upadającego bojownika republikańskiego.
Również dziś można usłyszeć podobne zarzuty. W 2015 r. kapituła World Press Photo odebrała nagrodę Giovaniemu Troilo. Włoch tak twórczo podszedł do tematu, że jego zdjęcia były nie tylko pozowane, ale niektóre nawet powstały w innym mieście niż portretowane belgijskie Charleroi.
Podobne kontrowersje zdarzają się również na rodzimym gruncie. Uwagę internautów przyciągnęły nagrodzone na Grand Press Photo 2010 zdjęcia Tomasza Tomaszewskiego, zrobione podczas procesji Bożego Ciała w Lipinach. Analizie poddano cienie i zarzucono uznanemu fotografowi, że jego fotografie były pozowane. Jury zamknęło jednak sprawę, nie doszukując się manipulacji.
Programy graficzne pozwalają na bardzo głęboką ingerencję w zdjęcie.
To jedna strona medalu. Reżyserowanie zdjęć znacznie trudniej udowodnić niż manipulację przy użyciu programów graficznych. Co prawda regulaminy konkursów fotograficznych zawierają często klauzule zabezpieczające przed tego typu ingerencją, ale nadal wybuchają afery związane z modyfikacją struktury zdjęcia, zmianą tego, co przedstawiało w oryginale. Najczęściej nominowani autorzy proszeni są przez jury konkursów o przesłanie oryginalnych plików przed ogłoszeniem wyników. Nie zawsze da się jednak zidentyfikować oszustwo.
Rzecz nie dotyczy tylko konkursów. W ubiegłym roku w ogniu krytyki znalazł się znany fotograf Steve McCurry. To autor słynnego zdjęcia Afganki z okładki National Geographic, które stało się jedną z ikon fotografii. Zarzuty dotyczą jednak innych jego zdjęć.
Pod lupę pracę McCurrego wziął włoski fotograf Paolo Viglione. Zauważył on, że w kadrze przedstawiającym jedno z włoskich miast przesunięty został znak drogowy. Na fali tego odkrycia rozpoczęło się internetowe śledztwo. Na forach pokazywano fotografie, które nosiły ślady modyfikacji. Fotograf milczał, ale w końcu zabrał głos w wywiadzie dla Time'a.
Tłumaczył wówczas, że nie jest fotoreporterem. "Nie licząc krótkiego czasu w lokalnej gazecie w Pensylwanii, nigdy nie byłem pracownikiem gazety, magazynu informacyjnego czy innego serwisu z wiadomościami. Zawsze byłem wolnym strzelcem" - mówił fotograf. Swoją fotografię scharakteryzował zaś jako wizualne opowiadanie historii.
Pokusa poprawiania zdjęć jest ogromna.
Doskonałe zdjęcie jest nie tylko wypadkową umiejętności i warsztatu. Często wszystko zależy od chwili, znalezienia się we właściwym miejscu i czasie. Stracone okazje czasem inspirują fotografów. Chcą oni osiągnąć idealny wynik.
Gdy się nie uda, ulegają pokusie. Przykład ten ilustruje dobrze przypadek Chay Yu Weia. Wziął on udział w konkursie Nikona w Singapurze, prezentując atrakcyjny kadr, na którym samolot pasażerski przelatuje wewnątrz drabinki prowadzącej na dach. Gdy wyniki ogłoszono, internauci szybko udowodnili, że samolot został doklejony w programie graficznym.
Manipulację da się wykryć, ale nie łatwo ją zidentyfikować.
Fotograficy, fotoedytorzy, członkowie jury konkursów mają narzędzia, które pomagają wykryć ingerencję w kadr. Zwykli użytkownicy mogą mieć duży problem z jej wychwyceniem. Sophie Nightingale z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warwick w brytyjskim Coventry przeprowadziła bardzo ciekawy eksperyment.
Badaczka poprosiła 659 osób w wieku od 13 do 70 lat o obejrzenie serii zdjęć. Były to na pozór zwyczajne fotografie, przedstawiające ludzi w różnych sytuacjach. Zanim je pokazano dokonano ich retuszu. Poprawiano niedoskonałości cery, wybielono zęby, ale też usuwano oraz dodawano elementy znajdujące się w kadrze czy manipulowano cieniem.
Badani oglądali zdjęcia i byli pytani czy ich zdaniem obserwowana fotografia została edytowana cyfrowo. Jakie były wyniki? Zidentyfikowano poprawnie 58 proc. zdjęć, które nie były zmienione. Uczestnicy wychwycili też 65 proc. fotografii, które poddano manipulacji.
Dodać trzeba, że uczestnicy mieli 50 proc. szans na trafienie prawidłowej odpowiedzi. Dlatego w przypadku odpowiedzi, że ingerencja miała miejsce, poproszono wskazanie zmienionego elementu. Badani poradzili sobie w 56 proc.
Co ciekawe, nawet gdy badani udzielili poprawnej odpowiedzi, często nie potrafili znaleźć modyfikowanego elementu. Jeszcze bardziej interesujące jest to, że dane demograficzne nie miały wpływu na wyniki. Innymi słowy, narażeni na manipulację byli wszyscy.
Zdaniem autorki badania wyzwaniem będzie próba nauczenia ludzi rozpoznawania manipulacji. Pokazania im jej mechanizmów.
Obrazy łatwo wykorzystać do tworzenia fake newsów.
Nierozpoznanie manipulacji na zdjęciu kolegi, który podrasował swoje muskuły w programie graficznym może zakończyć się gorszym samopoczuciem, a w skrajnych przypadkach zaniżeniem samooceny. To jednak znacznie mniej groźna konsekwencja ulegania magii obrazu. Zdjęcia wykorzystywane bywają często w fake newsach. Po sieci krążą na przykład zdjęcia rzekomych uchodźców dokonujących napadów, którzy po weryfikacji okazali się autochtonami. Takie fotografie kształtują opinię publiczną. Wykorzystywane są w debacie politycznej.