REKLAMA

Błagam, Microsofcie, nie zepsuj SwiftKey. To jedna z najlepszych aplikacji mobilnych

Nie zdążyły jeszcze na dobre ostygnąć plotki o potencjalnej sprzedaży firmy tworzącej świetną klawiaturę SwiftKey, a już doczekaliśmy się oficjalnego potwierdzenia. Tak, zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami, jedna z najlepszych wirtualnych klawiatur dla urządzeń mobilnych właśnie trafiła pod skrzydła Microsoftu.

To już pewne - Microsoft przejmuje klawiaturę SwiftKey
REKLAMA
REKLAMA

Nie potwierdzono wprawdzie oficjalnie kwoty przejęcia. W nocy spekulowano o około 250 mln dol., jednak taka suma nie padła ani na blogu Microsoftu, ani na blogu SwiftKey. Biorąc jednak pod uwagę trafność tych plotek w pozostałych aspektach, można zakładać, że i w tym punkcie nie było pudła.

Tym samym SwiftKey uzupełnia długą i niezwykle interesującą listę dużych zakupów Microsoftu w tym segmencie, na której znalazł się m.in. kalendarz Sunrise, Wunderlist czy program pocztowy Accompli. Niestety, chociażby w tym pierwszym przypadku, nie do końca skończyło się to dla fanów tej aplikacji dobrze - Microsoft jeszcze w zeszłym roku zapowiedział, że wszystkie najlepsze funkcje z Sunrise trafią docelowo do Outlooka (czyli Accompli ze zmienioną nazwą). A kiedy to się stanie, Sunrise po prostu zniknie.

I kto wie, może taki sam los czeka klawiaturę SwiftKey.

Nie ma bowiem żadnych wątpliwości, że Microsoft nie kupił SwiftKeya ani dla marki, ani dla klawiatury samej w sobie. Kupił ją dla mechanizmów, które kryją się pod jej powierzchnią. Dla gigantycznej, liczonej w trylionach bazy "kliknięć" i pewnie niewiele mniejszej bazy wprowadzonych słów, korekt i podobnych. Dla całego AI, które stoi za podpowiedziami i proponowanymi poprawkami, które - sądząc po tym, że transakcja w ogóle ma miejsce - jest lepsze niż to, co przygotował Microsoft. I wszystko to w około setce języków z całego świata.

Nie chodzi bowiem o to, żeby nagle znaleźć się na telefonach setek milionów użytkowników, którzy pobrali klawiaturę SwiftKey. Chodzi o to, żeby - dzięki temu, co czyniło SK popularnym - trafić do jeszcze większej grupy odbiorców.

Amerykańska firma nie zostawia zresztą żadnych wątpliwości co do tego, do czego planuje dokonania klawiatury SwiftKey wykorzystać, na swoim blogu podając wprost, że w ciągu najbliższych miesięcy poinformuje, jak planuje zintegrować możliwości klawiatury SwiftKey z klawiaturą i technologią WordFlow.

Oczywiście deklaracje ze strony twórców SwiftKey są uspokajające. Firma dalej planuje robić to, co robiła do tej pory, czyli udostępniać swoją klawiaturę za darmo zarówno na Androida, jak i na iOS. Na udostępnianiu ma się jednak nie skończyć - klawiatura ma być dalej rozwijana "na nowe i innowacyjne sposoby". Ok, zobaczymy.

Dla Microsoftu utrzymywanie klawiatury SwiftKey przy życiu przez długi czas ma bowiem raczej niewiele sensu.

Szczególnie biorąc pod uwagę plany udostępnienia WordFlow na systemy inne niż mobilny Windows. Po co oferować klientom dwie wirtualne klawiatury, bazujące pewnie docelowo na zbliżonych "silnikach" i mechanizmach? Po co rywalizować samemu ze sobą?

REKLAMA

SwiftKey prawdopodobnie jeszcze przez długi czas będzie widniał w sklepach z oprogramowaniem dla Androida czy iOS. W końcu jednak stanie się, w stosunku do klawiatury Microsoftu, wtórny i całkowicie zbędny. Pozostaje jedynie nadzieja, że do tego momentu SK będzie faktycznie rozwijany i nie zostanie, wbrew deklaracjom, celowo pogarszany lub zarzucony, żeby przekonać do WordFlow. Ewentualnie można liczyć na to, że WordFlow odpowiednio szybko wchłonie wszystko to, za co miliony użytkowników pokochało SwiftKeya.

A patrząc chociażby na to, co udało się Microsoftowi z mobilnym Outlookiem, można być dobrej myśli.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA