Gdzie do cholery podziali się kosmici?
Pewien bogaty Rosjanin, Juri Milner - ten sam, o którym pisałem w „Newsweeku” 5 lat temu w zupełnie innym kontekście - wyłożył 100 mln dol. na poszukiwanie życia pozaziemskiego. Większość komentatorów przyklaskuje temu śmiałemu prywatnemu przedsięwzięciu. Mnie się jednak wydaje, że Milner nie odrobił pracy domowej.
Bo gdyby ją odrobił, to aż tak bardzo nie chciałby szukać obcych. Dlaczego? Bo czy są, czy ich nie ma, to my Ziemianie mamy przerąbane.
Zanim jednak o tym, czemu mamy przerąbane, pospekulujmy nieco na temat faktów.
Według ostrożnych szacunków, na każde ziarenko piasku na Ziemi przypada około 10 tys. gwiazd we Wszechświecie. Gwiazd, czyli ciał niebieskich typu nasze Słońce, wokół którego krążą planety. Takich gwiazd podobnych do Słońca pod względem wieku, temperatury i wielkości jest - i tego jesteśmy „naukowo pewni” - pomiędzy 5 a 20 proc. Jeśli więc przyjąć ten niższy procent za obowiązujący, to takich słońc jest we Wszechświecie 500 kwintylionów (jedynka z 30 zerami), czyli mówiąc po naszemu w... piguły i trochę.
Idźmy dalej. Spekuluje się, że wokół 22 - 50 proc. z takich słońc orbitują planety podobne do Ziemi, co oznacza, że znowu - nawet przyjmując tę mniejszą liczbę za bliższą prawdy, przynajmniej wokół 1 proc. wszystkich gwiazd we Wszechświecie orbituje planeta, na której może istnieć życie.
Czyli na każde ziarenko piasku na Ziemi przypada ok. 100 podobnych planet do naszej. Ograniczając to tylko do naszej galaktyki Drogi Mlecznej, planet podobnych do Ziemi powinno być ok. 1 miliarda. Jeśli i tu założymy, że na zaledwie 1 proc. z nich wykształciła się inteligentna cywilizacja, to powinno ich być - uwaga uwaga - 100 tys.
100 tys. potencjalnych inteligentnych cywilizacji w naszej Galaktyce, a my nie odkryliśmy do tej pory żadnej? Ba, żadnego pozaziemskiego sygnału nigdy w historii badań naukowych nie odkryliśmy? Rodzi się więc naturalne pytanie:
Gdzie - do cholery - wszyscy się podziali?
No właśnie. W tym momencie wkraczamy na bardzo przykre dla umysłu rozważania nt. Paradoksu Fermiego, którego rosyjski milioner Milner chyba nie wziął pod uwagę.
Nie ma odpowiedzi na Paradoks Fermiego, są tylko hipotezy i jest jednak (raczej) pewne, że któraś z nich jest prawdziwa. A jeśli tak jest, to… mamy przerąbane.
Są dwie grupy tłumaczeń Paradoksu Fermiego. Pierwsza z nich zakłada, że:
nie ma innych inteligentnych cywilizacji oprócz naszej.
Smutne, nie? Ale smutniejsze jest jeszcze co innego - odpowiedź na pytanie: jeśli nie ma innych inteligentnych cywilizacji, to co to oznacza dla nas?
Teoria Wielkiego Filtra mówi o tym, że rozwój inteligentnych cywilizacji dochodzi do ściany, której nie da się przebić lub którą przebić jest niezwykle trudno. Jeśli to prawda, to może to oznaczać, że:
- jesteśmy pierwsi,
- jesteśmy jednymi z pierwszych,
- lub - sorry za kolokwializm, ale tak się to określa w tłumaczeniu Wielkiego Filtra - mamy przejebane.
Jeśli jesteśmy pierwsi, to oznacza, że wciąż do Wielkiego Filtra nie dotarliśmy. I tak naprawdę Wszechświat i wszystko co w nim jest dopiero się zaczyna. Mimo iż to z kolei oznacza, że długa droga przed nami i Wszechświatem, to całkiem smutna to konstatacja, prawda? Jesteśmy tacy samotni.
Jeśli jesteśmy jednymi z nielicznych, to może to z kolei oznaczać, że udało nam się pokonać ścianę Wielkiego Filtra i jest to nasze wielkie, gigantyczne osiągnięcie. Takich cywilizacji, którym się to udało, mimo tak wielkiej potencjalnej liczby planet podobnych do Ziemi, jest (lub było) jednak ekstremalnie mało - stąd brak kontaktu z nimi.
Jeśli mamy przejebane, to oznacza, że zbliżamy się do Wielkiego Filtra. To by znaczyło, że inteligentne życie rozwija się do zbliżonego poziomu do naszego i potem coś się dzieje, np. pada ofiarą jakiegoś kosmicznego kataklizmu lub po prostu cywilizacja niszczy sama siebie.
Ok, to tylko pierwsza grupa tłumaczeń Paradoksu Fermiego. Jest jeszcze druga, która mówi o tym, że:
jest mnóstwo inteligentnych cywilizacji we Wszechświecie, ale są logiczne powody, dla których nie udało nam się z nimi skontaktować
I jeśli przyjmiemy, że tak jest w rzeczywistości, to mamy aż 10 możliwości:
- super inteligentne życie już odwiedziło Ziemię, dawno przed pojawieniem się człowieka
My, ludzie, jesteśmy tu na Ziemi zaledwie od jakichś 50 tys. lat. Potrafimy jako tako zapisywać swoją historię od zaledwie 5,5 tys. lat. Nawet gdyby obcy odwiedzili nas nie tak dawno, powiedzmy 10 tys. lat temu, to ówczesny człowiek nie był wstanie tego przekazać swoim odległym w czasie potomkom.
- Galaktyka jest mocno skolonizowana, lecz my żyjemy na - przepraszam za wyrażenie - totalnym zadupiu
Pomyślmy - Ameryka została odkryta przez Europejczyków dopiero w XV w. Czy to oznacza, że nie było tam wcześniej ludzi, a nawet Europejczyków? Pewnie, że byli, ale było to daleko poza głównym nurtem cywilizacji zachodniej. No, to tak samo może być z Ziemią i innymi cywilizacjami.
- koncept fizycznej kolonizacji może być totalnie śmieszny dla naprawdę zaawansowanych cywilizacji
Dla znacznie, ale to znacznie bardziej rozwiniętej inteligentnej cywilizacji życie na poziomie ludzkiej biologi, śmiertelności i potrzeb typowych dla człowieka może być tym, czym dla nas są prymitywne gatunki żyjące gdzieś na dnie oceanów. Wiemy, że one są, ale cóż nam po nich - niech sobie istnieją, nie zaglądamy do nich, bo i po co.
- we Wszechświecie są potężne drapieżcze cywilizacje
Lepiej więc wcale ich nie szukać. Jeśli nas bowiem odkryją, to zrobią z nami to, co my zrobiliśmy z tubylcami z obu Ameryk, czy Afryki, gdy jako zachodnia cywilizacja podbijaliśmy te kontynenty.
- we Wszechświecie jest tylko jedna, ale za to super-drapieżna cywilizacja
Która pozwala rozwijać się innym cywilizacjom tylko do pewnego poziomu, który jest dla niej bezpieczny, po czym je niszczy.
- jest mnóstwo znaków od innych inteligentnych cywilizacji, ale wciąż jesteśmy zbyt prymitywni, by je usłyszeć
Wchodząc do super nowoczesnego budynku i szukając w nim sygnałów za pomocą walkie-talki nic nie usłyszymy, bo wszyscy używają komputerów i smartfonów. W podobny sposób my możemy nie dysponować jeszcze odpowiednio rozwiniętą technologią, by usłyszeć innych.
- odbieramy sygnały od innych form inteligentnego życia, ale rządy je ukrywają przed nami
To wcale nie jest taka głupia teoria na jaką wygląda. Pomyślmy co by było, gdyby rząd amerykański ogłosił, że ma kontakt z obcymi i uczy się ich technologii. Myślicie, że Rosjanie i państwa islamskie ucieszyłyby się tym faktem na tyle, by li tylko pogratulować Amerykanom? No właśnie.
- inne cywilizacje wiedzą o naszym istnieniu, ale traktują nas jak zoo
Tak jak my chodzimy do zoo pooglądać (ale nie dotykać) lwy i tygrysy, tak obcy mogą sobie obserwować z daleka głupiutkich i prymitywnych ludzi na Ziemi.
- inne cywilizacje są wśród nas, ale jesteśmy zbyt prymitywni, by je dostrzec
„Pomyślmy, że obok mrowiska w lesie budują super nowoczesną autostradę. Pytanie brzmi: czy mrówki zrozumieją co to jest super nowoczesna autostrada? Czy mrówki będą wstanie zrozumieć nie tylko technologię ale także cel budowy takiej autostrady tuż obok ich mrowiska” - pyta filozof Michio Kaku. No, to takimi mrówkami możemy być my, ludzie.
- w ogóle nie mamy pojęcia o naszej rzeczywistości
Może w ogóle źle myślimy o życiu. Może Wszechświat to coś zupełnie innego. Może sami jesteśmy eksperymentem obcych. Może jesteśmy po prostu komputerową symulacją. Wszyscy oglądaliśmy przecież Matrix.
Uff, to wszystko zdeczka przygnębiające, nie?
Tłumaczenia hipotez Paradoksu Fermiego zawierają w zasadzie wszystkie możliwe scenariusze. Zdecydowana większość z nich jest niestety bardzo niebezpieczna dla nas Ziemian. Nie jestem więc przekonany, czy chcę - jak Juri Milner - poznawać odpowiedzi na fundamentalne pytania o Wszechświat i obcych.
Bo jak to mówią: „brak wiadomości to dobra wiadomość”.