Fałszywy obiektywizm, czyli słów kilka o wywiadzie Ewy Lalik oraz strzale w pysk Grzegorza Miecugowa
Wczoraj przez sporą część polskiej blogosfery przelała się dyskusja na temat wywiadu, jaki Ewa Lalik udzieliła serwisowi Wiadomosci24.pl. W większości komentarzy dominowała krytyka tego, że Ewa śmiała skrytykować elitę polskiego blogingu. Tymczasem mało kto odniósł się do sedna Jej wypowiedzi, które stoi w bliskiej korelacji do tego, co mówił niedawno… Kamil Durczok na temat wydawanych przez siebie "Faktów TVN". Dla mnie to największa wartość tego wywiadu, ponieważ rozmowa nt. zmiany postrzegania roli mediów, szczególnie w Sieci, jest nam wszystkim bardzo potrzebna.
To co się ostatnio dzieje w i wokół polskich mediów coraz bardziej mnie przeraża. Ja w swoim 36-letnim życiu nie pamiętam tak potężnego antagonizmu medialnego, a z racji wieku w pamięci mam przecież nie tylko działania opozycyjnej w czasach komunizmu prasy podziemnej lecz także debiut "wolnej" Gazety Wyborczej, a potem wybuch medialnej konkurencji na wielu płaszczyznach.
Jakiś oszołom na wizji wali Grzegorza Miecugowa z TVN w pysk, a niektóre media robią z niego bohatera. W wywiadach (w internecie) z nim czytam, że Miecugowa, Durczoka i Lisa można w pysk lać, bo TVN kłamie, a medialny establishment trzeba rozwalić.
Przerażające.
I to nie tylko ze względu na akceptację przemocy fizycznej wobec prominentnego przedstawiciela mediów, ale także zupełnego niezrozumienia tego, czym są dziś media, w jaki sposób funkcjonują i jaką rolą ewentualnie mają do spełnienia.
W wywiadzie dla Wiadomosci24.pl Lalik mówi:
Z nie każdą tezą w tej wypowiedzi osobiście się zgodzę, ale jedno stwierdzenie Ewy jest mi bardzo bliskie: "(media) bardziej szczere i nieudające fałszywego obiektywizmu". Myślę, że to klucz do zrozumienia tego, czym są współczesne media.
Media rozwijają się dziś przede wszystkim w Internecie. Prasa generalnie pada; telewizja informacyjno-publicystyczna zaczyna dostrzegać nie tylko niepokojące spadki oglądalności, lecz przede wszystkim opiniotwórczości, bo ta bardzo szybko staje się domeną internetu. To w Sieci coraz częściej prowadzone są najgorętsze dyskursy polityczno-społeczne. To tu wybuchają protesty społeczne, to tu coraz częściej obywatele skuteczniej patrzą na ręce rządzących (vide sprawa komentarzy nieprzychylnych OFE odkryta przez Piotra "Vaglę" Waglowskiego), to tu w końcu przenosi się mainstream polskiego dziennikarstwa.
Tyle, że w Sieci formaty znane z gazet, czy programów telewizyjnych nie działają. Z bardzo prostej przyczyny: mediów, wydawców jest tu znacznie więcej niż w papierze, czy TV. W Sieci każdy może być wydawcą, a jeśli zdobędzie odpowiednią popularność, to będzie równie istotny jak pan dziennikarz znany z telewizji lub internetowe ramię popularnej niegdyś gazety papierowej.
Media, dziennikarstwo, publicystyka w naturalny sposób przeobrażają się w kierunku formatów internetowych. I to wszystkie rodzaje mediów. Stąd stwierdzenie Kamila Durczoka, że "Fakty TVN" to program autorski, który opowiada świat oczami redaktorów Faktów, którzy przecież mają własne zdanie. Stąd coraz bardziej skandalizujące okładki drukowanych tygodników, które tłumaczą życie wg własnego odbioru. Stąd konwergencja mediów, chociażby taka, jak w wykonaniu Tomasza Lisa, który w TV nie prowadzi już serwisów informacyjnych, lecz dyskutuje z gośćmi w swoim programie, a w Sieci, na naTemat.pl przedstawia swoje rozumienie rzeczywistości.
Bo media w dobie internetu stają się coraz bardziej emocjonalne i osobiste.
Dziennikarstwo staje się bardziej emocjonalne i osobiste.
Media porzucają swoją rolę "obiektywnej informacji", ponieważ w dobie internetu nie ma czegoś takiego. Media, także gazety i telewizja, stają się autorskimi projektami, które przedstawiają własne rozumienie życia i otaczającego nas świata. Rolą mediów nie jest dziś przekazywanie "obiektywnych informacji", lecz początkowanie dyskursu na temat wydarzeń, fenomenów społecznych. Dziś informacje przekazywane są społecznościowo: na świecie głównie na Twitterze, u nas bardziej na Facebooku. Rolą mediów jest komentowanie i tłumaczenie wydarzeń. A każdy z wydawców mediów będzie rozumiał wydarzenie inaczej.
I to jest normalne.
Taką rolę przyjmują media, ponieważ w dużej mierze straciły monopol na przekazywanie informacji. Teraz źródeł newsów jest po prostu o zylion procent więcej niż wcześniej, gdy była jedna/dwie telewizje i trzy/cztery wiodące gazety.
Jeśli to zrozumiemy, to zrozumiemy również, że TVN i Miecugow nie mogą kłamać, bo tylko interpretują świat wokół siebie według własnego odbioru. A ten będzie różny od tego, co na temat tego, co dzieje się w Polsce będą miały tzw. media prawicowe, które przecież w Sieci trafiają na bardzo podatny grunt do zwiększania swojego zasięgu. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ci, którzy nie zgadzają się z przekazem "Faktów TVN" nie tłumaczyli wydarzeń według swojej wizji.
Media nie są obiektywne. Ja twierdzę, że nigdy nie były. Teraz w końcu zaczynają jednak oficjalnie kończyć z "udawanym obiektywizmem", który dostrzega Ewa Lalik. I mam nadzieję, że dostrzegą to także odbiorcy mediów.
Bo naprawdę nie chcę oglądać jak w telewizji biją dziennikarza, a następnie czytać w Sieci o tym, że w zasadzie to drugiemu też by się należało.
Zdjęcie "Soviet newspaper burning" pochodzi z serwisu Shutterstock