Naukowcy zabierają się do sprawdzenia czy żyjemy w Matriksie
W październiku głośno było o tego typu teoriach z pogranicza technologii i filozofii. Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego szybko jednak przeszli od słów do czynów i bardzo poważnie zabierają się do sprawdzenia czy nasz świat nie jest aby wytworem komputera.
Matrix to jedyna z trzech wielkich kinowych trylogii, która budzi we mnie jakieś emocje (marny ze mnie geek, wiem), głównie ze względu na niesamowite efekty specjalne, klimat, ale i pomysł oraz fabułę (no, do pewnego momentu).
Warto jednak nadmienić, że rodzeństwo Wachowskich (wówczas jeszcze bracia) do swojej produkcji wykorzystało pytania przyświecające ludzkości w zasadzie od momentu wynalezienia komputerów. Szybko bowiem okazało się, że komputery byłyby w stanie symulować świat i to w sposób na tyle doskonały, by funkcjonujące w ich ramach społeczeństwa nawet nie zdawały sobie z tego sprawy. To z kolei doprowadziło do wielu innych pytań filozoficznej natury, o Boga, wolną wolę i przede wszystkim - skąd gwarancja, że już teraz nie żyjemy w czymś na kształt cybernetycznej symulacji świata obsługiwanej przez potężne komputery z odległej przyszłości. Pytanie jest tym bardziej nurtujące, że prawdopodobnie dopiero za wiele, wiele lat (tak szacują jajogłowi) sami będziemy mogli stworzyć sobie takich Matrixów na pęczki. Ale będziemy. A jeśli ktoś już nas w tym pomyśle ubiegł?
Naukowcy z uniwersytetu w Waszyngtonie uważają, że możliwe jest sprawdzenie czy aby na pewno nie znaleźliśmy się we wnętrzu jakiegoś futurystycznego komputera (lub sieci), który bawi się nami niczym dwunastolatka przy The Sims. Wybiegając myślami w nieco bardziej science-fictionowskie klimaty, miałoby to nawet sens, gdyby ludzie z przyszłości modyfikując poszczególne zmienne, chcieli sprawdzić na przykład alternatywne warianty swojej własnej historii.
Gdyby dziś naukowcy, przy użyciu mocy obliczeniowej obecnych komputerów, chcieliby stworzyć płynnie działającego Matrixa, to byłby on niedostrzegalny gołym okiem (a może i przy pomocy większości przyrządów powiększających). W tym, czyli w wydajności i mocy obliczeniowej, odnajdują swoją szansę na sprawdzenie czy aby na pewno nie żyjemy w jakiejś komputerowej symulacji. Jeśli generują je komputery przyszłości, to wnikliwe badania pozwolą dostrzec pewne ograniczenia wydajnościowe lub chociaż specjalne zabiegi, schematy, ścieżki, które mają pomagać w oszczędzaniu zasobów komputerów przyszłości. Innymi słowy, naukowcy wierzą w niedoskonałość futurystycznych inżynierów i technologii, zakładając przy tym, że nawet w przyszłości (która przecież zupełnie nie musiała rodzić się w taki sposób jak nasza teraźniejszość) komputery mają swoje metody i ograniczenia.
Zdaniem naukowców znalezienie odpowiedzi na kluczowe w tym wpisie pytanie może zająć wiele lat, ale mimo to chcą próbować, przeglądając nawet niewielkie wycinki wszechświata i dostrzegając komputerowe wzory zachowań. Słabym punktem mogą być siły fizyczne lub ograniczenia w emitowaniu promieniowania kosmicznego. Naukowcy podkreślają też, że jeśli na danym komputerze odpalony jest więcej niż jeden Matrix, to być może możliwa by była komunikacja z tworami tamtego programu. To już chyba jednak wyższa filozoficzna szkoła jazdy.
Jakkolwiek argumentacja naukowców ma wiele słabości, ponieważ zakłada ograniczenia futurystycznych komputerów, które przecież mogą być tworami opartymi o zupełnie inne technologie, a na dodatek pomija takie aspekty jak inteligencja systemów, które mogłyby się bronić przed tego typu badaniami (pamiętacie Agenta Smitha?), to jednak inicjatywa wydaje się nad wyraz słuszna. Wszechświat jest wielką zagadką, a i wszystkie historie o jego początku oparte są tylko na religiach i kilku teoriach, więc historia o życiu w Matriksie wydaje się być wcale nie mniej nieprawdopodobna. Co więcej, nawet w przypadku niepowodzenia, projekt może dać nam wiele odpowiedzi na nurtujące kwestie, dostrzegając w otaczającym świecie całą gamę (niekoniecznie będących wytworem superkomputera) schematów.
Gdyby jednak okazało się, że żyjemy w świecie rodem z filmu Matrix, to nie czułbym się przeważnie zaskoczony. I nawet jeśli nie byłaby to historia w pełni zgodna z wizją Wachowskich z ekspresową nauką z dyskietki (już próbowali to komuś wcisnąć pod nazwą SITA) czy błędami systemu w postaci deja vu. Gdyby jednak okazało się, że żyjemy w świecie rodem z filmu Matrix, to nie czułbym się przeważnie zaskoczony. I nawet jeśli nie byłaby to historia w pełni zgodna z wizją Wachowskich z ekspresową nauką z dyskietki (już próbowali to komuś wcisnąć pod nazwą SITA) czy błędami systemu w postaci deja vu. Poniżej możecie zobaczyć jak czuje się autor przy każdej próbie lektury komentarzy pod swoim artykułem.
Żartuję, wiecie przecież, że was kocham. Piosenka, o którą chcecie zapytać to "Furious Angels" Roba Dougana. Skąd wiedziałem? Maszyna, nie człowiek.
Ta historia jest o tyle pocieszna, że nawet jeśli żyjemy w jakimś furutystycznym programie komputerowym, to prawdopodobnie w końcu udało się go uruchomić w jakimś naprawdę stabilnym i niezawodnym systemie. I nie, Ewo, raczej nie byłoby to Ubuntu.