REKLAMA

Widmo zagłady nad sprzętem marki Xbox i PlayStation

06.07.2012 08.57
sony-playstation-tablet-s1-ipad
REKLAMA
REKLAMA

Konsole do gier zmieniły świat gier wideo. Szczególnie ostatnia generacja. Urządzenia względnie tanie, które dopiero po pięciu latach zaczęły się starzeć, oferujące wspaniałą rozrywkę na kanapie bez zmartwień o wymagania sprzętowe, łatki, sterowniki, i tak dalej. Od wielu lat jestem zatwiardziałym „xboxowcem”. Ale obawiam się, że następna generacja tych urządzeń może być ostatnia. Powodem jest ekonomia.

PlayStation 3 i Xbox 360 wciąż cieszą się wielkim, komercyjnym sukcesem. Działy rozrywki elektronicznej to jedne z najlepiej zarabiających działów, zarówno w Microsofcie, jak i Sony. Niestety, złote czasy mogą minąć. To przykre, i bardzo mi się ta przyszłość nie podoba, ale z ekonomią nie ma co dyskutować.

Tyle razy się mówiło, że smartfony i tablety zabiją konsole do gier, tak się jednak jak dotąd nie stało. Prorokowano, że Angry Birds pokona Gears of War. Bzdura. Tyle że kiedyś smartfony i tablety miały bardzo słabe podzespoły patrząc przez pryzmat takiego Xboxa. Spójrzcie jednak na najnowsze gry dla Androida i iOSa. Taki Infinity Blade na iPadzie z Retiną wygląda wręcz fenomenalnie, a usługi takie jak Gaikai czy OnLive dolewają oliwy do ognia. Porty HDMI pozwalające podłączyć urządzenie do 40-calowego telewizora też są coraz częściej wykorzystywane. Problemem konsol zaczyna być cena gier.

Gry na konsole są droższe niż gry na PC i nieporównywalnie droższe od gier mobilnych. Oferują więcej, to prawda, ale czy na tyle więcej, by usprawiedliwiać tak wysoką cenę? Kupując grę płacimy zarówno za sam kod programu, ale również za licencję, jaką twórca gry musi uiścić Sony i Microsoftowi za każdy sprzedany egzemplarz. Nie nazywałbym tego „haraczem”, same konsole są sprzedawane z minimalnym zyskiem, a zanim udoskonalono ich proces technologiczny, wręcz ze stratą. Sony i Microsoft nie zarabiają na konsolach, ale na usługach i grach, nawet jeśli sami ich nie tworzą.

Rozumiem wręcz przyczynę wyższej ceny i obchodzi mnie ona jako felietonistę. Pod koniec dnia jednak jestem konsumentem, który płaci za gry. Niezależnie od przyczyn zaczyna być po prostu drogo. Jest jednak jedno rozwiązanie. Niestety, z dokumentów które wyciekły z Microsoftu, wynika, że nie zostanie ono wdrożone. Pozostaje mieć nadzieję, że ów wyciek nie dotyczy aktualnego produktu.

Chodzi o model dystrybucji gier. Sony i Microsoft mają umowy partnerskie z dystrybutorami i sieciami handlowymi. By zadowolić swoich partnerów, stosują podwójną politykę sprzedaży gier. Gry proste, tanie można dostać wyłącznie poprzez dystrybucję elektroniczną. Gry w formie fizycznej wyłącznie w pudełku (po czasie wybrane tytuły są udostępniane do kupienia cyfrowo).

Produkcja, tłoczenie, dystrybucja, logistyka, promocja, to wszystko kosztuje. Gry pudełkowe pozostaną więc droższe od tych dostępnych w wersji cyfrowej. Właśnie po to, by zadowolić partnerów. Nie będą mogły być dostępne w tańszej, elektronicznej wersji, bo partnerzy na to nie pozwolą.

W efekcie mam do wyboru: zagrać na Xboxie w grę za 180 złotych lub na iPadzie w grę za osiem złotych. Osobiście, wybiorę pierwsze rozwiązanie. Ale będę w mniejszości. Większość osób otworzy App Store na iPadzie i kupi tańszą grę. Owszem, gorszą. Ale nie o tyle gorszą, o ile tańszą.

PlayStation 4 i Xbox 8 (Microsoft zaczął rejestrować takie domeny, więc tak nazwałem następcę Xboxa 360) bezapelacyjnie muszą zastosować model cyfrowej dystrybucji, nawet mimo protestów niektórych twórców gier. Muszą, albo przegrają w batalii z App Store i Google Play. Od zarania dziejów produkty wygrywają na rynku ceną, a w czasach nadciągającego potężnego kryzysu gospodarczego reguła ta zadziała ze zdwojoną siłą. Nikomu nie będzie się chciało tworzyć superprodukcji dla niszy w postaci mnie i paru milionów takich jak ja.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA