REKLAMA

Nie będzie Wikipedii, nie będzie Reddita, nic nie będzie...

Jutro części internautów chcących wejść na niektóre strony wyświetli się informacja, że strona nie jest czynna z powodu protestu przeciw SOPIE i PIPIE, dwóm kontrowersyjnym ustawom ze Stanów Zjednoczonych, które od kilku miesięcy wzbudzają ogromne emocje. W “Blackout SOPA” oprócz dziesiątek mniejszych stron uczestniczy prowodyr, Reddit, Boing Boing, cały ekosystem I Can Has Cheezburger, Mojang (deweloperzy Minecrafta), wiele mniejszych lub większych serwisów i... anglojęzyczna Wikipedia. Decyzja Wikimedia Foundation o “wygaszeniu” na 24 godziny Wikipedii wzbudziła ogrmoną dyskusję - w końcu Wikimedia miała być neutralna, nie wtrącać się w politykę, tym bardziej, że zbiera fundusze od użytkowników.

Nie będzie Wikipedii, nie będzie Reddita, nic nie będzie…
REKLAMA

Jednak fakt faktem, że choć skala “Blackout SOPA” nie jest ogromna, bo do akcji nie przyłączyli się najwięksi gracze (z oczywistych względów), to wywołała wielki szum. A podłączenie się do niej Wikipedii sprawiło, że o sprawie zaczęło mówić się nie tylko w mediach branżowych, ale i ogólnych. Uważajcie mnie za naiwną, za idealistkę i tym podobne, ale całą sobą popieram zarówno “Blackout SOPA”, jak i każdą inną akcję nagłaśniającą i uświadamiającą wpływ SOPY i PIPY na internet. I bardzo żałuję, że w Europie nie potrafimy wywołać podobnego szumu wokół ACTY (ACTA - Anti-counterfeiting Trade Agreement), czyli międzynarodowego porozumienia dotyczącego handlu, które finalnie może mieć skutki podobne do tych, jakie wywołałoby wprowadzenie SOPY czy PIPY.

REKLAMA

Nie ma też co ukrywać, że podłączenie się do “Blackout SOPA” jest w mocny sposób plusem w pozyskiwaniu opinii publicznej - większość internautów, którzy wiedzą, czym jest SOPA i PIPA, nie zgadza się z nimi i zaczyna zdawać sobie sprawę z ich skutków. Cory Doctorow w poście wyjaśniającym, dlaczego Boing Boing zniknie jutro, świetnie to wytłumaczył i przybliżył problem - dla przeciętnego serwisu zajmującego się treścią pisaną SOPA i PIPA oznaczają konieczność sprawdzania każdego linku zewnętrznego, czy nie prowadzi on do strony, która w jakiś sposób narusza prawa autorskie, a nawet więcej; czy nie wywołuje podejrzeń o naruszanie tych praw. Jeśli jednak taki link nie zostałby dokładnie sprawdzony serwis naraża się na zablokowanie kont bankowych, reklam na stronie i dodanie do “czarnej listy” stron niedostępnych w Stanach Zjednoczonych. Z perspektywy kogoś, kto chce po prostu prowadzić stronę to chore warunki.

Komentarze odnośnie “blackoutu” Wikipedii są dosyć ostre - Dick Costollo, jeden z założycieli Twittera, na pytanie, czy ma wystarczające “cojones” by przyłączyć się do akcji odpowiedział:

To po prostu głupie. Zamykanie globalnego biznesu w odpowiedzi na lokalny, polityczny problem.

Paul Carr zgodził się z nim i wypunktował, że oprócz tego, iż SOPA i PIPA to lokalne problemy, to przyłączeniem się do akcji teoretycznie neutralna Wikipedia pokazuje, że te akty prawne są ważniejsze niż na przykład pogwałcane prawa człowieka - dlaczego nie zamknąć Wikipedii w proteście przeciw temu? Odpowiedź jest prosta: Wikipedia opiera się na idei wolnego, tworzonego przez społeczności internetu. To użytkownicy wrzucają na Wikipedię materiały, a gdyby SOPA lub PIPA weszła w życie, to jedno zgloszenie narudzenia praw autorskich, nawet podejrzenie, mogłoby skutkować zablokowaniem Wikipedii w Stanach Zjednoczonych. SOPA i PIPA są sprzeczne z ideą Wikipedii tak mocno, jak to tylko możliwe.

A zaraz ktoś zada pytanie - no i co z tego? Niech oni robią sobie “blackouty”, niech protestują, my jesteśmy w Polsce i co nas to obchodzi? No to trzeba się zastanowić, gdzie jest ICANN, czyli organizacja nadzorująca wszystkie serwery DNS i techniczne działanie internetu? W Stanach Zjednoczonych. Gdzie znajdują się i skąd największe zyski czerpią takie firmy, jak Google czy Facebook? W Stanach Zjednoczonych... Dalej nie widzicie problemu?

REKLAMA

“Blackout SOPA” nie będzie wielką, przełomową akcją, ale jest całkiem sensownym wyrażeniem sprzeciwu przeciw prawu, które tworzone jest, by utrzymywać stary układ i zakłócić swobodny przepływ informacji. Może “wygaszanie” stron na dwadzieścia cztery godziny jest naiwne, jednak większe, zarabiające na siebie serwisy zdecydowały się na utratę jakichś tam zysków, by wyrazić swój sprzeciw.

I za to chylę czoła. I mam nadzieję, że zamiast SOPY i PIPY na tapecie niedługo znajdzie się tworzona w tajemnicy przed wszystkimi ACTA, o której wiadomo bardzo mało, więc ciężko przeciw niej protestować.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA